10. rocznica SP w Mięcierzynie, 8.09.2017 Lubcz
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 10. rocznicy istnienia Katolickiej Szkoły Podstawowej w Mięcierzynie, 8 września 2017, kościół parafiany w Lubczu.
Drodzy Bracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Szanowni Przedstawiciele Władz Wojewódzkich,
Samorządowych i Oświatowych,
Droga Pani Dyrektor, Nauczyciele i Wychowawcy,
Kochani Rodzice i Drodzy Uczniowie,
W doroczne święto Narodzenie Najświętszej Maryi Panny zebraliśmy się jako wspólnota szkolna w waszym kościele parafialnym w Lubczu, aby podziękować Panu Bogu za 10 lat istnienia i pracy Szkoły Podstawowej im. świętego Wojciecha w Mięcierzynie. Pamiętamy ten pierwszy dzień nowego roku, 1 września 2007 roku, gdy rozpoczęła tutaj swoją działalność szkoła podstawowa z oddziałami przedszkolnymi, prowadzona przez ogólnopolskie Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich. Było to dla nas wszystkich nowe doświadczenie. Spoglądaliśmy jednak na nie z ufnością, widząc przede wszystkim determinację rodziców i mieszkańców Mięcierzyna, aby w budynku zamkniętej szkoły publicznej dalej można było prowadzić szkołę. Pamiętam spotkanie z przedstawicielami waszej wioski, którzy przez Gniezno udawali się do Częstochowy na rozmowy z zarządem Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich. Pamiętam też waszą radość, że to dzieło nauczania i wychowania waszych dzieci będzie dalej, tutaj, w Mięcierzynie, podjęte i kontynuowane. I pamiętam również nadanie szkole przez Księdza Arcybiskupa Henryka Muszyńskiego, oczywiście po koniecznym rozeznaniu, nazwy szkoła katolicka. I dobrze jeszcze pamiętam tę czerwcową niedzielę w 2010 roku, gdy zostałem zaproszony przez was na uroczystość nadania tutejszej szkole podstawowej i gimnazjum patronów szkoły. Wskazałem wam wtedy, że przyjęliście za patronów waszych szkół ludzi świętych – św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski i naszej archidiecezji oraz bł. księdza Mariana Skrzypczaka, kapłana i męczennika. A powtarzając za ks. Janem Twardowskim, że patron szkoły to nade wszystko jej duch opiekuńczy, mówiłem wam, że oto teraz św. Wojciech i bł. Ks. Marian będą w szczególny sposób opiekować się waszą szkołą. Jednocześnie prosiłem was, abyście nie zapominali, że ci patronowie waszej szkoły to dla was także wzory do naśladowania. I wskazywałem wówczas, że obierając sobie dziś wielkich patronów trzeba mieć świadomość, że ich przykład jest i będzie zawsze niezwykle zobowiązujący i wymagający. Przez te minione dziesięć lat, nieomal każdego roku, mogłem się też cieszyć z krótkich spotkań z przedstawicielami waszej szkoły, gdy w przedświątecznym okresie, czy to przed Bożym Narodzeniem czy przed Wielkanocą, przyjeżdżaliście do Gniezna, aby złożyć świąteczne życzenia. Wszyscy bardzo ceniliśmy sobie waszą pamięć. Podczas tych krótkich spotkań mogliśmy też dostrzec, z jakim zaangażowaniem i z jaką troską, z jaką starannością podejmowany jest tutaj trud wychowania dzieci i młodzieży, a także ucieszyć się, że tak wielu z was, uczennic i uczniów tej szkoły, pięknie rozwija swoje talenty i zdolności. Słuchając więc przed chwilą fragmentu Księgi proroka Micheasza wracały w mojej pamięci wszystkie te wspólne chwile i myślałem sobie, że przecież i ten mały wiejski Mięcierzyn, jak kiedyś najmniejsze wśród plemion judzkich Betlejem Efrata, właśnie przez błogosławieństwo Boże, przez Boży zamysł, ale i przez wasz wspólny wysiłek, przez zaangażowanie każdej i każdego z was dziś tutaj obecnych, stało się w ciągu tych ostatnich dziesięciu lat miejscem prawdziwie wielkich dzieł, które Bóg czynił i czyni w umysłach i w sercach tutejszych dzieci i młodzieży. Włączał w nie również was wszystkich, nauczycieli i wychowawców, rodziców i kapłanów, prawdziwie zatroskanych o przyszłość młodego pokolenia i nade wszystko o solidne fundamenty, które mogą decydować i dopomóc w ich przyszłym życiu. Niewątpliwie nie brakowało również – tak sądzę – trosk i problemów. Trzeba jednak przyznać, że ufność i nadzieja pokładane w Bogu, a także wstawiennictwo wspomnianych już przeze mnie świętych patronów waszej szkoły, pozwalały na pokonywanie trudności. Jest więc za co Panu Bogu dziękować. Jest za co podziękować sobie nawzajem. Jest za co uwielbić Boga przez Maryję. I jest z czym pójść odważnie dalej.
Umiłowani Siostry i Bracia!
Świętujemy 10. rocznicę szkoły podstawowej w Mięcierzynie właśnie w tym dniu, w którym Kościół raduje się z narodzenia Maryi. I choć samo Pismo święte – jak wiecie – nie przedstawia nam ani konkretnego miejsca Jej narodzin, ani też jakiegokolwiek opisu tego wydarzenia, to – idąc za tradycją i wiarą Kościoła – jesteśmy pewni – jak uczył nas święty Jan Paweł II – że Maryja pojawiła się przed Chrystusem na horyzoncie dziejów zbawienia. Była jak jutrzenka, która poprzedza świt. Była jak wschód słońca, który zapowiada poranek. Była jak zwiastun, który ogłasza i poprzedza przyjście najważniejszego. Z dzisiejszej Ewangelii odczytujemy jeszcze, że ta zapowiedź i to zwiastowanie nie było wcale tak proste i łatwe. Dotykało bowiem Bożej tajemnicy i Bożych zamiarów, których nie było łatwo wyrazić i opisać ludzkim językiem. Nawet człowiek najbliższy Maryi, a więc święty Józef, główny bohater dzisiejszej Ewangelii, sam musiał dorosnąć i dojrzeć do tej Jej tajemnicy i do tajemnicy, że z Ducha Świętego jest Ten, który się w Niej począł. Święty Józef – jak słyszeliśmy – nie przyjmował jednak tych wydarzeń biernie i bezwiednie. Cierpiał i rozmyślał. Nie uciekał przed tym, co się wydarzyło i czego kompletnie nie rozumiał; rozważał, co zrobić w tej bolesnej dla siebie i zagmatwanej sytuacji. Dzisiejsza Ewangelia mówi nam, że kiedy rozeznał, postanowił, a więc podjął decyzję. Zasnął z gotowym planem – rozwiązaniem na tyle sprawiedliwym, na ile po ludzku było go stać. Z pewnością wiele przy tym go kosztowało podjęcie decyzji, najlepszej z możliwych. I w taką sytuację – jak dalej usłyszeliśmy w tym ewangelijnym opowiadaniu – wkracza teraz sam Bóg. Nie wyręcza świętego Józefa w jego ludzkich zmaganiach i dociekaniach. Nie podejmuje za niego decyzji. Nie odbiera mu koniecznego wysiłku i dojrzewania. Ponieważ jednak Pan Bóg dobrze widział, że jego zastanawianie się nie ma na celu obrony samego siebie, swojego zdania, swojego spojrzenia na tę sytuację, ale dobro Maryi, wtedy – przez swego anioła – przychodzi mu z pomocą i oświeca jego serce, by zrozumiał, by pojął i zobaczył, na czym polega w pełni Boży zamiar. A w tym wszystkim Józef potrafi się wycofać ze swoich ludzkich przemyśleń i postanowień, by zrobić w sobie miejsce dla Boskiej tajemnicy, której nie jest w stanie objąć własnymi myślami. Pozwala, aby tajemnica objęła jego samego. Daje się posiąść przez Boga. Daje się Bogu zaskoczyć. I dlatego przyjmuje Maryję wraz z Jezusem. Bierze ich do siebie.
Kochani Moi!
Ukazana nam w dzisiejszej Ewangelii postać świętego Józefa mówi nam także wiele jeśli chodzi o dobre rozumienie czym tak naprawdę jest szkoła i do jakich postaw powinna nas ona wychowywać. Szkoła jest przecież miejscem naszego ludzkiego wysiłku. Jest miejscem, w którym i my, jak święty Józef, uczymy się podejmować ważne życiowo decyzje, rozważać je, szukać możliwie najlepszych rozwiązań i odpowiednio je uzasadniać wobec siebie i innych. Mamy też, tak jak On, otwierać się na to, czego od nas oczekuje Pan Bóg. Mamy kierować się Bożym światłem i w tym właśnie Bożym świetle uczyć się odczytywać nasze życie. Papież Franciszek w swej adhortacji apostolskiej o głoszeniu Ewangelii w dzisiejszym świecie Evangelii gaudium przypominając nam wszystkim, że szkoła katolicka powinna starać się łączyć zadanie wychowawcze z jasnym głoszeniem Ewangelii wskazuje, że można to oczekiwanie konkretnie dostrzec i wyrazić poprzez następujące trzy przypomnienia, trzy podstawowe wskazania czy zasady, którymi trzeba się w naszej wychowawczej pracy kierować. Czytając dziś Ewangelię mogliśmy dostrzec, że były one obecne również w szkole Maryi i Józefa. Pierwsza mówi nam, jak uczy nas papież Franciszek, że każda szkoła ma pełny sens jedynie w odniesieniu do kształtowania osoby. Szkoła jest, owszem, miejscem zdobywania wiedzy, ale nade wszystko jest przecież miejscem spotkania osób. Jest miejscem kształtowania naszej osobowości. Jest więc przestrzenią wzajemnego obdarowania bogactwem naszego człowieczeństwa. W postaci świętego Józefa mamy przykład takiej postawy, prawej i wrażliwej, czułej i zdecydowanej, mądrej i roztropnej, a nade wszystko otwartej na dobro Maryi i szukającej tego, co dla Niej będzie dobre, by Ją chronić. Mamy przykład i wzór dojrzałego człowieczeństwa. Ono – jak widzimy – kształtuje się we wzajemnych relacjach i w dialogu. Dlatego papież Franciszek wskazuje nam jeszcze, że szkoła musi stosować i uczyć swoistej gramatyki dialogu. Taka zaś solidna gramatyka dialogu polega – jak wyjaśnia papież – na poważnym traktowaniu drugiego człowieka, rozmówcy, i staraniu się zrozumieć do końca jego racje, jego obiekcje, aby mu dopomóc, w sposób nie powierzchowny, ale odpowiedni. Takiej gramatyki dialogu uczy nas – jak widzimy w dzisiejszej Ewangelii – sam Bóg. On sam daje świętemu Jozefowi zmagać się ze swoimi racjami czy obiekcjami, a potem, i to – jak zaznaczał papież – nie w jakiś powierzchowny, ale w odpowiedni sposób I nie czyni tego spektakularnie, z hałasem i jakąś nadludzką mocą, jak grom z jasnego nieba, ale prosto i dyskretnie, we śnie, dając Józefowi poznać głębię swego planu i swego zamysłu zbawienia. Tylko wtedy – mówił o szkole papież Franciszek – można naprawdę razem postępować w poznaniu prawdy. I w ten sposób właśnie szkoła – to ostatnie ze wskazań Ojca Świętego – staje się miejscem, swoistym polem, zasiewania nadziei. Bo człowiek nie może żyć bez nadziei, a edukacja rodzi nadzieję – wskazywał papież – bo edukacja to doprowadzenie do narodzin, to doprowadzenie do wzrostu, to doprowadzenie do odkrywania i poznawania tego, co piękne, dobre, prawdziwe oraz jedność z innymi, aby wspólnie wzrastać. Tak właśnie rodzi się nadzieja. Tak też wychowywali Jezusa Maryja i Józef. Taka była podstawowa pedagogia Świętej Rodziny z Nazaretu. Taki klimat wychowawczy wśród tych, których sam Bóg wyznaczył na rodziców i opiekunów swego Syna.
Moi Drodzy Siostry i Bracia!
W dziesiątą rocznicę istnienia waszej szkoły, gdy dziękujemy dziś Bogu za ten odcinek wspólnie przebytej już drogi i z Ewangelii próbujemy odczytać wskazania na przyszłość, chcemy wszyscy zaczerpnąć nową moc i siłę. Papież Franciszek odczytując te podstawowe drogi, przypomina nam, że w takiej szkole, a mówi to przecież do szkoły katolickiej, trzeba mieć siłę ducha i pracować uchem. A więc słuchać siebie nawzajem: rodzice dzieci i dzieci rodziców; nauczyciele rodziców i rodzice nauczycieli; nauczyciele dzieci i dzieci nauczycieli. Pracować uchem i przykładać – jak to pięknie powiedział kiedyś na Jasnej Górze święty Jan Paweł II – przykładać ucho do serca Maryi. Wsłuchiwać się w bicie Jej serca i odczytywać, jak biją nasze serca w Jej matczynym sercu. I wierzyć, że to właśnie Ona dała nam i wciąż daje na naszą drogę Tego, którego Ewangelista nazwał dziś – jak słyszeliśmy – Emmanuelem, czyli Bogiem z nami. Amen.