Zebranie Krajowej Rady KSM, 25.02.2025 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej na zakończenie zebrania Krajowej Rady KSM, 25 lutego 2024, katedra gnieźnieńska.
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,
Drodzy Młodzi Przyjaciele
Witam was w katedrze. Witam na Wzgórzu Lecha, przy relikwiach świętego Wojciecha, które tutaj, w kościele wybudowanym właśnie na tym gnieźnieńskim wzgórzu, znalazły swoje miejsce. Witam was wszystkich, którzy stanowicie Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży i w tych dniach, tutaj, w Gnieźnie, odbywacie Zebranie Krajowej Rady KSM. Dziś druga Niedziela Wielkiego Postu. Słowo Boże tej niedzieli kieruje nasz wzrok ku górze. Abraham – jak czytaliśmy w pierwszym czytaniu z Księgi Rodzaju – idzie do kraju Moria, aby tam na jednym z pagórków złożyć Bogu w ofierze swojego syna Izaaka. Ewangelia mówi nam z kolei, że Jezus bierze ze sobą swych najbliższych uczniów – Piotra, Jakuba i Jana i prowadzi ich samych osobno na górę wysoką. Apostoł Paweł zaś w czytanym nam dziś fragmencie z Listu do Rzymian choć wprost nie wspomina wzgórza Golgoty, to jednak pisząc, że Bóg własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, a On poniósł za nas śmierć, zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami, pozwala nam więc wśród tych wszystkich wymienionych dziś wydarzeń, zobaczyć także Golgotę, Miejsce Czaszki, a więc to wzgórze położone wówczas poza miastem, gdzie Jezus konał przybity do krzyża.
Moi Drodzy!
Wzgórze Moria, Góra Tabor i Golgota, a więc wzgórze próby i góra przemieniania oraz miejsce Chrystusowej ofiary krzyża. Bo w Biblii – jak zauważył kiedyś papież Franciszek – góra ma zawsze znaczenie specjalne. Jest to miejsce wyniesione, gdzie stykają się niebo z ziemią, gdzie Mojżesz i prorocy przeżywali niezwykłe doświadczenie spotkania z Bogiem. Wejście na górę oznacza przybliżenie się nieco do Boga. Dlatego każde z tych wskazanych nam dziś w liturgii Słowa wzgórz, opowiada nam szczególną historię spotkania z Bogiem. Wszystkie przypomniane nam wydarzenia, które się z tymi miejscami wiążą, a więc Moria, Golgota i Tabor mówią nam z kolei o mocy przemiany, o mocy przemienienia, o historii, której sprawcą jest ostatecznie sam Bóg. To przecież On tam, na Wzgórzu Moria, przez swego Anioła powstrzymuje rękę Abrahama, który tak mocno wierzył Bogu, że wprost był gotów nie odmówić Mu w ofierze nawet swego jedynego syna. Ktoś trafnie powiedział, że wtedy nad wiarą Abrahama uniosło się jakby jeszcze niespełnione oczekiwanie. A ten złożony wówczas przez niego w ofierze Bogu baran uwikłany rogami w zaroślach, stał się zapowiedzią tego, co – jak wiemy – kiedyś wydarzy się i wydarzyło na Wzgórzu Golgoty. Tam bowiem już sam Bóg – przypomnijmy sobie jeszcze raz słowa świętego Pawła – własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał. Bóg, Ojciec, który tak właśnie nas kocha, aż do końca, dosłownie ponad życie – jak powie nam kiedyś papież Benedykt XVI – uczynił to, czego nie wymaga On od żadnego ziemskiego ojca. Nikt bowiem nie jest nawet zdolny do takiej właśnie miłości. Życie moje dałem za ciebie, bo cię kocham, człowieku. Umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie! I do tej właśnie tajemnicy obydwu tych wzgórz, Morii i Golgoty, do tej samej tajemnicy ofiary i miłości, przynależy jeszcze to trzecie wzgórze, a więc Tabor, o którym opowiada nam dziś Ewangelia według świętego Marka. Nie, to nie jest – jak ktoś trafnie zauważył – jakiś krótki odlot w krainę mlekiem i miodem płynącą. To nie żadna sztuczka czy tani marketingowy chwyt. To nie jest jakiś flashmob czy Boski happening. Pan Jezus przemieniając się dziś na Górze Tabor, daje bowiem swym uczniom, przerażonym i prawdziwie zatrwożonym usłyszaną przed chwilą od Niego pierwszą zapowiedzią, że musi wiele wycierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie, że zostanie zabity, światło, światło nadziei, światło, by i oni przeszli, by byli wraz z Nim zdolni przejeść przez ciemność. Pokazuje im, że śmierć nie będzie końcem wszystkiego, ponieważ otworzy się na chwałę Zmartwychwstania. Jezus więc zapowiada im swoją śmierć, zabiera ich na górę i pokazuje im, co będzie dalej – zmartwychwstanie.
Moi Kochani!
I dziś także przed nami tutaj, w Gnieźnie, na naszym katedralnym Wzgórzu Lecha, te trzy biblijne wzgórza: Moria, Golgota i Tabor. Biblijne wzgórza mówią nam i przypominają dziś o wierze Abrahama, o miłości Pana Boga do nas, która w Jezusie Chrystusie przynosi nam przebaczenie i usprawiedliwienie, o nadziei, która i nam może tak konkretnie dopomóc zmierzyć się w życiu z niejedną ciemnością. Spotykając się z wami, którzy w tych dniach przeżywacie tutaj Zebranie Krajowej Rady KSM, chciałbym wam przypomnieć, że przecież wejście na każdą górę domaga się zawsze najpierw osobistej decyzji: jestem gotów! Bóg wzywając Abraham, usłyszał od niego: oto jestem! Jezus wszedł na Golgotę dźwigając swój krzyż. I choć szedł tam jako człowiek skazany przez innych na śmierć, to jednak świadomy tego – jak sam przecież mówił – że w ten właśnie sposób tak naprawdę sam oddaje swe życie za nas. Dlatego miłuje Mnie Ojciec – jak przypominał swoim uczniom – bo Ja życie moje oddaje, aby je znów odzyskać. Nikt tak naprawdę Mi go nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mego Ojca. I On też sam bierze dziś – jak słyszymy – swych uczniów, Piotra, Jakuba i Jana ze sobą na górę wysoką, a oni odpowiadając na Jego wezwanie, poszli za Nim. Dlatego jestem gotów, by usłyszeć Boże wezwanie i z wiarą je przyjąć. Jestem gotów, by uwierzyć tej właśnie drodze, którą przeszedł Jezus. I jestem gotów, by wraz z Nim wejść na górę wysoką i nie tylko być tam biernym świadkiem Jego przemienienia, ale aby i we mnie konkretnie dokonało się to przemienienie, aby i we mnie dokonała się tak głęboka przemiana, aby On mnie przeprowadzał, abym dał Mu się przeprowadzić przez moje ciemności i by mnie swoją łaską wyprowadzał ku światłu. Bo przecież przemienienie oznacza – jak pięknie tłumaczył to kiedyś papież Benedykt XVI – że blaskiem Boga oświecony jest ten, kto się nie wstrzymuje, lecz staje się transparentny, przezroczysty dla Niego; że pozwala się właśnie przez Niego przeniknąć i przemienić; że staje się mieszkaniem Boga przez to, że całe życie spala się w Nim, Nim przenika i staje prawdziwym życiem, rzeczywistością Zmartwychwstania. Bo tak naprawdę – jak podsumował wtedy jeszcze papież – przemienienie dokonuje się nie inaczej niż w rezygnacji własnego „ja” dla Pana Boga.
Moi Kochani!
Wydaje mi się, że to nie jest i nie będzie nigdy i dla nikogo proste i łatwe. Będzie i musi nas to kosztować. Przecież, dobrze wiemy, że nie chodzi tu tylko o same słowa. Za słowami, za naszym gotów, musi iść życie. Z każdej góry trzeba nam przecież zejść. Bóg nas tam nigdy nie zatrzymuje dla siebie. Nie pozwala zamarzyć się jak Piotr i sobie powtarzać: dobrze nam tu być. On nas sprowadza w naszą, jakże dobrze nam znaną rzeczywistość. Musimy wystrzegać się – jak to kiedyś stwierdził papież Franciszek – duchowego lenistwa. Jego zaś przejawy są wielorakie. Jednym z nich jest np. między innymi takie myślenie: jest nam dobrze we własnym gronie, ze swoimi, z naszymi modlitwami i to nam wystarczy. Papież powie, że wspinanie się na gorę nie oznacza i nie może oznaczać zapomnienia o rzeczywistości. Obecność w KSM jest wezwaniem nie tylko do pójścia za Jezusem i obecności oraz zaangażowania w życie Kościoła, ale także do takiego przeżywania waszej obecności, zwłaszcza w świecie rówieśników, która nieść im będzie światło i nadzieję. Bardzo ważne jest dzisiaj – jak podpowiada nam w swym wywiadzie dla KAI biskup Grzegorz Suchodolski – budowanie zespołów ewangelizacyjnych, które w nowy sposób, nowym językiem, będą kierowały duchową ofertę wiary dla młodego człowieka, szukając wspólnej przestrzeni dialogu, tak by młodzi ludzie mogli się wypowiedzieć, wyrazić swoje żale, bóle, wątpliwości, ale także i marzenia. Zakończenie spotkania Krajowej Rady KSM i powrót z Gniezna będzie więc i dla was swoistym zejściem z góry. Ufam, że to spotkanie i nasza modlitwa teraz, tutaj, na gnieźnieńskim Wzgórzu Lecha, umocni was w tej drodze. Wszędzie bowiem tam, gdzie sprawujemy Eucharystię i gdzie uobecnia się ofiara Chrystusa w zgromadzeniu wiernych, na Jego ołtarzu, tam – jak wskazuje nam papież Benedykt XVI – uobecnia się Moria, Golgota i Tabor, uobecnia się moc przemiany, moc przemienienia, która jest jednocześnie mocą Krzyża, ową miłością, która stanowi kamień milowy świata i go podtrzymuje i chroni przed siłami chaosu, zniszczenia i śmierci. Niech więc siła i moc tej Jezusowej ofiary przemienia i umacnia was wszystkich. Amen.