Wigilia Paschalna, 20.04.2019 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. Wigilii Paschalnej sprawowanej w Wielką Sobotę 20 kwietnia 2019 roku w katedrze gnieźnieńskiej. 

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj: zmartwychwstał! Wszystko, co tej właśnie nocy przeżywamy, wszystko czego tej nocy doświadczamy, wszystko, co odkrywamy, a raczej co odsłania się przed nami, zarówno w usłyszanych tej nocy słowach Pisma świętego, jak i w znakach, które tej liturgii Wigilii Paschalnej towarzyszą, mówi nam, że Jezus żyje, że – jak głosić będą Jego uczniowie – Tego, który został wydany, przybity rękami bezbożnych do krzyża i zabity Bóg naprawdę wskrzesił, zerwawszy więzi śmierci, gdyż niemożliwe, aby ona panowała nad Nim. On więc żyje. Zmartwychwstał. On jest Żyjącym. Tę prawdę ukazują nam dziś i mówią nam o niej towarzyszące nam w tej liturgii słowa i znaki. Mówi nam o niej, a raczej w pewnym sensie nawet zwiastuje ją czy zapowiada ogień i światło, które już na początku liturgii wnieśliśmy w otaczający nas mrok i ciemność. Blask paschalnej świecy, której pochwałę tak uroczyście dziś wyśpiewaliśmy, przypomina nam bowiem – jak o tym i nam mówił już na początku Wielkiego Postu w Środę Popielcową papież Franciszek – że owszem, ten czas zaczyna się od popiołu, ale na końcu prowadzi nas do ognia Nocy Paschalnej; prowadzi nas do odkrycia, że w grobie ciało Jezusa nie staje się popiołem, ale chwalebnie zmartwychwstaje. Kobiety, które – jak słyszeliśmy – w pierwszy dzień tygodnia przyszły skoro świt do grobu (…) nie znalazły ciała Pana Jezusa. Nie znalazły zwłok ukrzyżowanego. Nie natknęły się na ciało nieboszczyka. Również Piotr, o którym wspomina nam dziś Ewangelia, nawet jeśli trudno było mu uwierzyć słowom kobiet, wybrał się jednak i przybiegł do grobu. Nie zobaczył w nim ciała Jezusa. I dla Niego, jak wcześniej dla Marii Magdaleny, Joanny i Marii matki Jakuba, napotkana wtedy o świcie w pierwszy dzień tygodnia niesłychane rzeczywistość: nie ma Go tutaj, otwierała całkiem nową perspektywę. Niosła ona bowiem w sercu i budziła nade wszystko nadzieję, że Jezus żyje, że zmartwychwstał. Ich nadzieję obudził jednak nie tylko sam fakt, że nie było już, gdy przyszli, ciała Jezusa w grobie, ale przede wszystkim zachowane w ich pamięci, i jakby wtedy właśnie wskrzeszone, przypomniane im i wydobyte jeszcze raz na światło, Jego własne słowa: Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie. Wspomnienie słów Jezusa w takim właśnie momencie, podpowiedziane im przez dwóch mężczyzn w lśniących szatach przy pustym grobie, pozwoliło uwierzyć, że On żyje, że jest Żyjącym, że zmartwychwstał. Pozwoliło Piotrowi i kobietom dostrzec znaki Zmartwychwstałego, wskrzesić w ich sercach nadzieję i wiarę, i przyjąć – jak usłyszeliśmy ogłoszone i nam dziś przez świętego Pawła – że Chrystus, powstawszy z martwych, już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga. On więc żyje – napisze w swej adhortacji do młodych i całego Ludu Bożego papież Franciszek – i chce, abyś żył. On zmartwychwstał, abyś miał udział w Jego zmartwychwstaniu i życiu. Jeśli bowiem On żyje – powie jeszcze młodym papież – to naprawdę może być obecny w twoim życiu, w każdej chwili, aby rozproszyć wszelkie ciemności i napełnić je swoim światłem.

Umiłowani Siostry i Bracia!

Wskazując młodym na prawdę, że Jezus żyje, papież Franciszek zauważył, że trzeba tę właśnie prawdę często dziś przypominać. Trzeba ją przypominać i trzeba wciąż od nowa przeżywać. Trzeba nam ją przypominać, bo jak mówi papież, i nam grozi, że będziemy przyjmowali Jezusa Chrystusa tylko jako dobry przykład z przeszłości, jako pobożne wspomnienie, jako kogoś, kto nas zbawił dwa tysiące lat temu. Ale wtedy rzeczywiście nam grozi, że to wydarzenie, że zmartwychwstanie Jezusa, tak odległe od naszego życia, nie dotyka nas i nie wyzwala. Niesie może pocieszającą prawdę i kojące uspokojenie, że po takich czy innych trudach męki czy cierpienia, można odnieść zwycięstwo, ale tak naprawdę niewiele nas obchodzi. Przynosi może i wlewa nieco optymizmu w nasze życie, ale nie jest źródłem siły do zmagania się z konkretnymi wyzwaniami życia. Trzeba zatem odkryć, i każdego roku w te święta paschalne na nowo przeżyć, że Ten, kto napełnia nas swoją łaską, Ten, który nas wyzwala, Ten, który nas przemienia, Ten, który nas leczy i umacnia, to Ktoś, kto żyje. To zmartwychwstały Chrystus, pełen życia nadprzyrodzonego, przyodziany w nieskończone światło. On bowiem, jak głosiliśmy w wielkanocnym orędziu, skruszywszy więzy śmierci, jako zwycięzca wyszedł z otchłani. Pan nasz zmartwychwstał i żyje z nami. Nie szukajmy Go więc wśród umarłych, ale pośród żywych. I szukajmy Go, Żyjącego, w naszym życiu.  Przecież przez chrzest – jak przypomniał nam dziś Apostoł Paweł – mamy udział nie tylko w Jego śmierci, ale i w Jego zmartwychwstaniu. Apostoł mówił wprost, że jesteśmy w Niego zanurzeni, jesteśmy z Nim złączeni, w Nim więc prawdziwie żyjemy. Żyjemy jako ludzie wolni do grzechu i śmierci, bo przez chrzest mamy udział w Jego zwycięstwie nad grzechem i śmiercią. Pamiętaj więc, przypomni jeszcze raz ludziom młodym papież Franciszek, że także w Twoim życiu zło nie będzie miało nigdy ostatniego słowa, ponieważ Twój Przyjaciel, który Cię kocha, chce w Tobie zatriumfować. Wybawca Twój żyje. A skoro On żyje, to jest również gwarancją, że dobro może znajdować sobie drogę w naszym życiu i że nasze zmagania i trudy będą czemuś służyć. Tak, to nie jest jedynie pocieszająco brzmiąca hipoteza. To nie jest mniej czy bardziej optymistyczne przypuszczenie. To jest pewność, jaką mamy. Mamy ją jako ludzie wierzący w Chrystusowe zmartwychwstanie. Mamy ją jako ludzie zmartwychwstania, jako ludzie odrodzeni w sakramencie chrztu świętego, jako ludzie, którym właśnie chrzest – jak wyjaśniał nam w swych katechezach  o chrzcie świętym papież Franciszek – otworzył bramę do życia zmartwychwstania, do życia Jezusowego. Dlatego – dodawał papież – żywa obecność Chrystusa, którą trzeba w nas strzec, bronić i rozwijać, jest lampą, która oświetla nasze kroki, światłem ukierunkowującym wszystkie nasze wybory, płomieniem rozpalającym serca wychodzące na spotkanie Pana, czyniąc nas zdolnymi do pomagania tym, którzy idą drogą wraz z nami, aż po nierozdzielną jedność z Nim.

Drodzy Siostry i Bracia!

Kobiety, wróciwszy od grobu, oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym. To one zaniosły wielkanocne orędzie uczniom Jezusa. Podzieliły się radością, że On żyje. Choć najpierw same przeżyły szok i – jak ukazuje Ewangelista – pochyliły swe twarze ku ziemi, jakby chciały się ukryć czy schować przed tym, co zobaczyły, potem jednak, słysząc głos aniołów i przypominając sobie słowa Jezusa, nie tylko same przyjęły je z wiarą, ale podzieliły się tą nowiną z innymi. Dzieliły się swą nadzieją, dzieliły się prawdą, dzieliły się swą wiarą. Przedzierały się z nią przez skorupę lęku, uprzedzeń i niezrozumienia. Przebijały się do serc ludzi wątpiących i zagubionych. Mówiły o tym, co się wydarzyło przecież tym, którzy sami zawiedli, którzy zdezerterowali, których pewność siebie została przykryta mroczną atmosferą dni męki, śmierci i ukrzyżowania ich Mistrza. I choć, jak wskazuje nam święty Łukasz, słowa kobiet wydały się apostołom czczą gadaniną i były tak nieprawdopodobne, że nie dali im wiary, to jednak w sercu Piotra obudziły ciekawość. Nie siedział dalej rozmyślając, nie pozostał zamknięty w domu jak inni. Wybrał się i przybiegł do grobu. Kończąc Wigilię Paschalną i my zaczniemy nasze święto w Panu. Wrócimy do naszych domów, do naszych wspólnot, do miejsc pracy i odpoczynku. Wrócimy, by mówić, że On żyje i chce, abyś żył. Wrócimy, by dać świadectwo, że wraz z Nim i my umarliśmy dla grzechu, i żyjemy dla Boga. Wrócimy, by pokazać, że On jest naszą nadzieją, jest najpiękniejszą młodością tego świata, że wszystko, czego dotknie, staje się młode, staje się nowe, napełnia się życiem. Przecież ostatecznie po to dziś, tutaj, tej nocy przyszliśmy i jesteśmy razem, aby odnowić w nas życie, w którym przez chrzest uczestniczymy, by mocniej jeszcze uwierzyć, a może nawet, by się teraz ocknąć z naszych monotonnych nawyków, z naszych iluzji czy przyzwyczajeń, by odnaleźć radość i nadzieję, a potem, wrócić i się nią dzielić, i o niej świadczyć, i żyć nią na co dzień. Czy chcemy uczestniczyć w tym głoszeniu życia, czy też będziemy milczeć i nadal żyć tak jakby nic się nie stało? Amen.   

 

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter