Święto odnalezienia Krzyża Świętego, 5.05.2024 Pakość
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w święto odnalezienia Krzyża Świętego w Archidiecezjalnym Sanktuarium Męki Pańskiej, 5 maja 2024, Kalwaria Pakoska.
W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu (por. 1 J 4,9).
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
W prośbie wystosowanej do mnie kilka lat temu o ustanowienie tutaj Archidiecezjalnego Sanktuarium Męki Pańskiej, ówczesny Ojciec Prowincjał wskazywał m.in., że tutejsza Kalwaria Pakoska ufundowana została w 1628 roku i jest chronologicznie drugą fundacją kalwaryjską w Polsce, po najstarszej Kalwarii Zebrzydowskiej (1608 r.). Ówczesny Minister Prowincjalny Prowincji Świętego Franciszka z Asyżu swoją prośbę oparł wtedy jednak nie tylko na samym historycznym fakcie, który skłania nas wszystkich również do myślenia o zbliżających się w 2028 roku obchodach czterechsetlecia tego miejsca. Ważne bowiem i naprawdę znaczące dla tutejszej Kalwarii są jeszcze dwa inne wskazane przez niego fakty. Pierwszy, to sprowadzenie tutaj i przechowywanie w tym miejscu oraz publiczny kult relikwii Krzyża Świętego. O drugim, natomiast, opowiadają nam zachowane w tym sanktuarium kalwaryjskie kroniki. Pakoskie kroniki informują nas bowiem o dorocznych celebracjach związanych ze czcią Krzyża Świętego. Odbywały się i odbywają się one nadal zarówno w okolicach 3 maja, jak i 14 września w święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Obchody te – jak wskazywał mi wówczas Ojciec Prowincjał – przyciągały liczne rzesze pielgrzymów także z dalszych regionów. Zwrócił też uwagę, że za najważniejsze święto uważano Odnalezienie Krzyża Świętego – 3 maja. Już 1 i 2 maja pielgrzymi nawiedzali kaplice kalwaryjskie, celebrując doroczne obchody, natomiast w sam dzień świąteczny odbywała się procesja z kościoła świętego Bonawentury na Wzgórze Kalwaryjskie, gdzie sprawowano uroczystą sumę odpustową. W podobny sposób obchodzony święto Podwyższenia Krzyża Świętego, przypadające na dzień 14 września.
Drodzy Siostry i Bracia!
Przypominając wam dziś te historyczne fakty związane z Pakoską Kalwarią, chcę sobie i wam wskazać, że spotykamy się dziś, tutaj, na modlitwie idąc za piękną kalwaryjską tradycją wiary i pobożności. Choć bowiem Kościół dokonując po Soborze Watykańskim II reformy swojego kalendarza liturgicznego i obchodów poszczególnych świąt, połączył oba wydarzenia: odnalezienie i podwyższenie Krzyża Świętego i obchodzi je odtąd razem jako jedno święto we wrześniu, to jednak w takich właśnie miejscach jak nasza kalwaria, warto przecież abyśmy nadal zachowywali ten piękny zwyczaj i gromadzili się na modlitwę wokół Krzyża Świętego, również w tych majowych dniach. Są to bowiem w liturgii Kościoła dni, w których głosimy zwycięstwo Chrystusa nad grzechem i śmiercią. Są to przecież dni okresu Wielkanocy, które pozwalają nam jeszcze raz wyznawać, że Jezus Chrystus przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył. Są to dni, w których jako uczniowie Chrystusa wpatrujemy się w oblicze Jezusa Zmartwychwstałego i powtarzamy, że to przecież właśnie w Jego męce, śmierci na krzyżu i zmartwychwstaniu, najpełniej objawiła się miłość Boga ku nam. Jest to przecież miłość, która rodzi życie, która daje nam życie, która wciąż nam przypomina, że życie mamy dzięki Niemu, że żyjemy dzięki Jego krzyżowej męce i śmierci, i dzięki Jego zmartwychwstaniu. My wszyscy przecież, którzy jak wspomniany nam dziś w odczytanym przed chwilą w pierwszym czytaniu we fragmencie z Dziejów Apostolskich Korneliusz i jego domownicy zostaliśmy ochrzczeni w imię Jezusa Chrystusa i otrzymaliśmy Ducha Świętego. Żyjemy więc dzięki Niemu. Żyjemy dzięki Temu, który za nas umarł na krzyżu i zmartwychwstał. Żyjemy, bo On zmartwychwstał, bo śmierć nad Nim i nad nami nie ma już władzy. Przypomnijcie sobie, że gdy zostaliśmy kiedyś przyniesieni do chrztu, ksiądz oznajamiając nam, że Kościół Boży przyjmuje nas z wielką radością, czyniąc wtedy na naszych głowach właśnie znak krzyża świętego, mówił do nas: w imieniu Kościoła znaczę cię znakiem krzyża. A po mnie wy, rodzice i chrzestni, naznaczcie wasze dziecko znakiem Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela. Na całe życie więc każdy człowiek ochrzczony, chrześcijanka i chrześcijanin, naznaczony jest znakiem krzyża. Jesteśmy tym znakiem naznaczeni. I choć nie widać go na naszych czołach, to przecież powinien być w naszym sercu. Nie jest to bowiem żaden już znak hańby i przekleństwa, jak był nimi za czasów Jezusa. Odkąd Jezus Chrystus cierpiał i umarł za nas na krzyżu, odkąd zmartwychwstał, krzyż stał się dla wszystkich znakiem zwycięstwa. On bowiem – jak to pięknie wyjaśniał kiedyś papież Franciszek – na krzyżu wziął na siebie truciznę grzechu i śmierci i pokonał jej niszczycielską moc (…) Oto naprawdę nieskończona wielkość Bożego miłosierdzia. Oto – jak głosił nam dziś w drugim czytaniu święty Jan Apostoł – tak właśnie objawiła się miłość Boga do nas, i to nie w pięknie brzmiących słowach czy wzniosłych deklaracjach i wzruszających serce miłosnych wyznaniach, ale w życiu, ale w czynach (…) nie my umiłowaliśmy Boga, ale On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. On za nas umarł na krzyżu i zmartwychwstał. Gdy więc z wiarą patrzysz na krzyż, gdy czynisz na sobie znak krzyża świętego, gdy tym znakiem, np. kreślonym na czole twego dziecka, błogosławisz je na dobranoc, gdy znakiem krzyża błogosławisz drugich, głosisz miłość Boga, potężniejszą niż grzech, potężniejszą niż śmierć, miłość, która zwycięża obojętność i nienawiść, która niesie przebaczenie i pojednanie, miłość, która przygarnia i jednoczy. Bo to jest właśnie droga – jak mówi nam papież Franciszek – jedyna droga naszego zbawiania, naszego odrodzenia i naszego zmartwychwstania (…) Rozpostarte na krzyżu ramiona Jezusa to uścisk czułości, z jakim Bóg chce przyjąć całe nasze życie.
Moi Kochani!
Chyba więc nie zdziwi was już, że w dzisiejszej Ewangelii, której wysłuchaliśmy, Jezus mówi do swoich uczniów: trwajcie w miłości mojej. Święty Jan Paweł II kiedyś ostrzegał, że miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie. To krzyż jest właśnie największą w historii lekcją miłości. Bóg właśnie w ten sposób wyznaje na krzyżu swoją miłość do nas. Wyznaje nie słowem, lecz umęczonym ciałem, nie tanią deklaracją, ale swoją krwią, która płynie z przebitych stóp i dłoni, z otwartego włócznią serca. Bo to właśnie tu można zobaczyć – jak wskazywał papież Benedykt XVI – czym jest miłość. Jest to miłość – będzie ją opisywał nam papież Franciszek – która ma swe źródło w Ojcu, bo Bóg jest miłością. A ta miłość Boga Ojca płynie w Synu, w Jezusie jak rzeka i przez Niego dociera do nas. A święty Paweł dopowie jeszcze, że jest to miłość rozlana w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. Miłość czysta, bezwarunkowa, bezinteresowna, darmo nam dana. I związana – jak dziś usłyszeliśmy – z Chrystusowym wezwaniem: trwajcie w miłości mojej! Co to znaczy? Jak to zrobić? Jak trwać w miłości? Dzisiejsza Ewangelia jest bardzo konkretna. Jezus mówi nam przecież jasno i wyraźnie, mówi do nas wprost, że trwać w Jego miłości, to zachowywać przykazania; trwać w Jego miłości, to kochać, tak jak On kocha, trwać w Jego miłości, to dać swe życie za przyjaciół swoich. Ale On powie jeszcze więcej, że to także znaczy przebaczyć, darować urazy, wyciągnąć rękę do zgody, poprosić o przebaczenie, nie kierować się więc jedynie własnym interesem czy jakąś doraźną korzyścią, oderwać się od swoich własnych zabezpieczeń. Kochać więc czynem, a nie tylko słowem. I – jak chyba trafnie zauważył kiedyś papież Franciszek – że taka miłość nie może ograniczać się tylko do jakiś chwil wyjątkowych, ale musi być stałym elementem naszego życia. Przecież to właśnie krzyż kreślony na naszych czołach, zawieszony na ścianie w domu czy w pracy, czyniony przez nas, gdy w takiej czy innej sytuacji się po prostu znakiem krzyża przeżegnamy, do tego nas właśnie zobowiązuje i powinien nam o tym po prostu jasno przypominać.
Drodzy Siostry i Bracia!
Tradycja nazwała ten dzień dzisiejszy świętem odnalezienia Krzyża Świętego. Wiemy, że historycznie chodzi tutaj o dosłowne odnalezienie szczątków, relikwii krzyża, które w IV wieku odnalazła w Jerozolimie święta Helena. Może jednak w samej nazwie dzisiejszego święta kryje się o wiele głębsze przesłanie. Czy bowiem nie trzeba nam dziś dosłownie naprawdę odnaleźć w naszym życiu to, o czym właśnie krzyż nam mówi? Odnaleźć miłość Boga, który gotów był oddać za nas swojego Syna na krzyżu. Odnaleźć miłość Ukrzyżowanego, który za nas dosłownie oddał swoje życie. Odnaleźć miłość, o której święty Franciszek, patrząc na krzyż, mówił, że nie jest kochana. Miłość nie jest kochana! Jakże więc ludzie – pytał święty – mogą kochać się nawzajem, jeśli nie kochają Miłości? Odnaleźć więc krzyż, to znaczy odnaleźć miłość, aby nasza radość była pełna. Amen.