Święto Chrztu Pańskiego, 11.01.2025 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji Święta Chrztu Pańskiego, z udziałem dam i kawalerów Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie (bożogrobców), 11 stycznia 2025 kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Gnieźnie. 

Lecz nie w Jordanie szukamy obmycia,
Ale w krainie paschalnej kąpieli,
Bo w niej zawarta jest moc odkupienia
Przez krew Jezusa (Hymn z Jutrzni w Liturgii Godzin)

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

W poniedziałek, w uroczystość Objawienia Pańskiego, m.in. właśnie w antyfonach Liturgii Godzin, wiele razy powracały do nas słowa: w tym dniu tak świętym trzy cuda wysławiamy:dziś gwiazda przywiodła mędrców do żłóbka; dziś podczas godów woda stała się winem; dziś Chrystus dla naszego zbawienia przyjął od Jana chrzest w Jordanie. Kościół – jak słyszymy i widzimy – rozciąga to liturgiczne dziś aż do przeżywanej przez nas dziś właśnie, na zakończenie okresu Narodzenia Pańskiego, Niedzieli Chrztu Pańskiego. W jednym ze swoich kazań święty Piotr Chryzolog, biskup wskazywał, że choć tajemnica Wcielenia Pańskiego już sama przez się jest oczywistym dowodem Jego Bóstwa, jednakże uroczystość Jego Objawienia ukazuje nam z różnych stron i odsłania przyjście Boga w ludzkim ciele. Niedziela Chrztu Pańskiego, którą przeżywamy, wpisuje się więc w to ukazywanie i odsłanianie, i to dosłownie z różnych stron, przyjścia Boga w ludzkim ciele. Tak naprawdę przeżywamy bowiem dziś kolejne Objawienie Pańskie. I choć – jak dobrze wiemy – w samym tym zdarzeniu jest ono inne, jak przecież samo wydarzenie jest różne od tego, gdy mędrcy ze Wschodu, idąc za gwiazdą, zobaczyli w Betlejem Dziecię z Matką Jego Maryją, a na znak rozpoznania w tym Dziecięciu Pana i Zbawcy, padli na twarz i oddali Mu pokłon, a także różne od znaku z galilejskiej Kany, w którym – jak mówi nam w swej Ewangelii święty Jan – Jezus objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie, to jednak i ono, podobnie do tych dwóch pozostałych, ukazuje nam wciąż tą samą tajemnicę Objawienia Pańskiego. Mówi nam bowiem o tym, że to właśnie Jezus z Nazaretu w Galilei jest kimś większym, mocniejszym i godniejszym od Jana Chrzciciela, bo – jak wyjaśniał sam Chrzciciel, gdy ludzie snuli domysły w swych sercach co do niego – że w odróżnieniu właśnie od niego, który chrzcił ludzi wodą na znak nawrócenia i pokuty, Jezus chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Co więcej, gdy Jezus także przyjął chrzest, a więc sam, na znak solidarności z każdym grzesznikiem, dosłownie wszedł w wody Jordanu, otworzyło się nad Nim niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, a z nieba odezwał się głos Ojca: Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie. W ten sposób – komentuje wspomniany już święty Piotr Chryzolog – w tajemnicy Chrztu Jezusa w Jordanie, w osobie Jana Chrzciciela sługa przyjmuje Pana, człowiek Boga, Jan Chrystusa; przyjmuje Tego, który przynosi mu niczym niezasłużone przebaczenie. Bóg bowiem w Jezusie Chrystusie – jak wierzymy i wyznajemy – dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. A dziś Chrystus dla naszego zbawienia przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W Jezusie Chrystusie, prawdziwym Bogu i prawdziwym człowieku, sam Bóg nam się objawił, to znaczy – jak wyjaśnia Sobór Watykański II – Bóg w swej dobroci i mądrości objawił samego siebie i ukazał nam tajemnicę swej woli, dzięki której ludzie przez Jezusa Chrystusa, Słowo, które stało się ciałem, mają dostęp do Ojca w Duchu Świętym i stają się współuczestnikami Bożej natury. On bowiem – jak czytaliśmy we fragmencie Listu Apostoła Pawła do Tytusa – z miłosierdzia swego zbawił nas (…) abyśmy usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego, dziedzicami nieba.

Drodzy Siostry i Bracia!

A co z tej prawdy, którą w liturgii Kościoła dziś przeżywamy, wynika i dla nas? Jakie są dla nas konkretne konsekwencje Objawienia Pańskiego? Co daje nam, wysłużony przez Jezusa Chrystusa, nasz udział w Bożej naturze, a więc nasza nadzieja życia wiecznego? Umarłbyś – powie krótko w jednej ze swych homilii święty Augustyn – gdyby On nie narodził się w czasie. Przenigdy nie byłbyś wyzwolony z ciała grzechu, gdyby On nie przyjął ciała, podobnego do ciała grzechu. Byłbyś skazany na niemiłosierną wieczność, gdyby Bóg nie okazał ci wiecznego miłosierdzia. Nie byłbyś przywrócony życiu, gdyby On nie poddał się dobrowolnie prawu śmierci. Bez Jego pomocy byłbyś zgubiony, zginąłbyś, gdyby nie przyszedł. Nie mielibyśmy więc – mówiąc słowami bulli jubileuszowej – tak naprawdę nadziei i bylibyśmy jedynie podobni do tych, którzy patrzą w przyszłość ze sceptycyzmem i pesymizmem, jakby nic nie mogło dać im i nam już szczęścia. Nadzieja bowiem – powtórzymy jeszcze raz w tym świątecznym czasie to jubileuszowe orędzie – rodzi się z miłości i opiera na miłości, która wypływa z Serca Jezusa przebitego na krzyżu. Jeżeli bowiem – jak mówi nam święty Paweł – będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani dostąpimy zbawienia przez Jego życia. A Jego życie – jak kontynuuje tę myśl dalej bulla na Rok Święty – objawia się w naszym życiu wiary, które zaczyna się od chrztu, rozwija się w uległości wobec łaski Bożej i dlatego jest ożywiane nadzieją, która, dzięki działaniu Ducha Świętego, jest stale odnawiana i niewzruszona.

Moi Kochani!

A więc wszystko w naszym życiu wiary zaczyna się od chrztu. To prawda, że w tę niedzielę Chrztu Pańskiego jakoś zatem, i to wręcz nieomal spontanicznie, myśl nasza biegnie do tego szczególnego spotkania z Bogiem, jakim dla każdej i każdego z nas był i jest, i pozostaje na zawsze nasz chrzest święty. To prawda, że udzielany przez Jana Chrzciciela w Jordanie chrzest nie był sakramentem chrztu, który myśmy otrzymali. Wtedy był to chrzest pokuty, czytelny znak wzywający do nawrócenia, do zmiany życie, gdy zbliża się Ten, który – jak czytaliśmy w Ewangelii według św. Łukasza – sam chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. A jednak – przy całej swej odmienności – ten chrzest Jezusa i nam przypomina o naszym własnym chrzcie i pyta nas, co stało się w moim życiu z tym wejściem Boga w moją osobistą egzystencję? Pyta nas: co właściwie znaczy dla mnie być ochrzczonym? Co oznacza dla mnie chrzest? Tłumaczył nam kiedyś święty Jan Paweł II, że zanurzenie w tajemnicę paschalną Chrystusa sprawia, że chrześcijański chrzest ma znacznie większą wartość niż żydowskie i pogańskie obrzędy chrzcielne – owe obmycia – które miały oznaczać oczyszczenie, lecz nie mogły zgładzić grzechów. Chrześcijański chrzest jest natomiast skutecznym znakiem, który rzeczywiście dokonuje oczyszczenia sumień, komunikując odpuszczenie grzechów. Ponadto przynosi dar znacznie większy: nowe życie zmartwychwstałego Chrystusa, radykalnie przemieniające grzesznika. Kiedy więc rodzice proszą Kościół o chrzest święty dla swojego dziecka, dobrze rozumieją, że tutaj nie chodzi tylko o jakiś inicjacyjny rytuał. Nie chodzi tylko o włączenie, o zapisanie dziecka do wspólnoty Kościoła, tak jak później, gdy dorośnie zostanie przez nich zapisane do przedszkola czy do szkoły. Tu chodzi o całkowicie nowe życie, o dar życia, które przetrwa na całą wieczność. Rodzice oczekują czegoś więcej dla swojego dziecka przyjmującego chrzest: oczekują, że wiara, do której – jak napisał w encyklice o chrześcijańskiej nadziei Benedykt XVI – przynależą materialność Kościoła i jego sakramentów, da mu życie – życie wieczne. Bo w chrzcie świętym właśnie idzie o życie, o to życie zrodzone z wody i Ducha Świętego, które trwa teraz i na całą wieczność, chodzi o radosną i porywającą przygodę ucznia Chrystusa. Dlatego chrzest święty zostawia nam w duszy, w naszym ludzkim sercu niezatarty znak, którego nie można wymazać. Można – oczywiście – jak czynią to niektórzy wypisać się z Kościoła, porzucić wspólnotę, uciec od Boga i ludzi, można próbować zapomnieć, że jest się ochrzczonym albo w ogóle o tym nie pamiętać, żyjąc tak, jakby Boga nie było, ale nie można – właśnie będąc ochrzczonym – samemu wymazać i wyrwać z duszy i serca sobie ten niezatarty znak, to Boże znamię, tę pieczęć, którą sam Bóg wówczas, w chrzcie świętym, w tym sakramencie na nas położył. On bowiem – powie nam jeszcze raz Apostoł Paweł – w Jezusie Chrystusie wydał samego siebie za nas, odkupił nas i oczyścił sobie na własność (…) z miłosierdzia swego zabawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające nas w Duchu Świętym, abyśmy w Nim mieli życie, i to życie wieczne.

Moi Kochani!

Kończy się okres Bożego Narodzenia. Kończy się objawieniem Jezusa Chrystusa w czasie chrztu w Jordanie. Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie. Kończy się przypomnieniem, że to w Nim ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom. Każda i każdy z nas, przez chrzest święty, stał się uczestnikiem tej Bożej łaski. Stał się też jej świadkiem. Mówił kiedyś papież Franciszek, że na mocy chrztu wymaga się od każdej i każdego za nas, byśmy żyli zgodnie z darem wiary i podejmowali pielgrzymkę chrześcijańskiego świadectwa (…) To chrześcijanin nie tyle ze względu na to, co mówi, ale na to, co czyni, ze względu na swoją postawę. Niech czas Narodzenia Pańskiego daje nam nadzieję i moc!  

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter