Rozpoczęcie Adwentu, 30.11.2024 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z nieszporami, sprawowanej na rozpoczęcie Adwentu i z okazji 35-lecia Caritas Archidiecezji Gnieźnieńskiej, 30 listopada 2024, katedra gnieźnieńska.

Wspomóż nas w swoim miłosierdziu (…) abyśmy pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.

Umiłowani Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!

Wchodzimy w Adwent, czas naszego przygotowania do Bożego Narodzenia, a zarazem naszego przybliżania się do spotkania z Panem na końcu czasów. Wtedy bowiem – jak mówił dziś Jezus do swoich uczniów – ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z mocą i wielką chwałą. Ten liturgiczny czas, który dziś w Kościele rozpoczynamy, przypomina nam więc i mówi do nas o dwóch decydujących mementach, o dwóch przyjściach Syna Człowieczego. Adwent mówi nam o pierwszym i o drugim przyjściu do nas Jezusa Chrystusa. Albowiem przychodzenie Pana Boga – jak tłumaczył kiedyś rozpoczynając właśnie Adwent papież Benedykt XVI – nieustanne i – by tak rzec – wynikające z natury samego Jego bytu – koncentruje się przecież na tych dwóch głównych przyjściach Chrystusa: w Jego Wcieleniu i w powrocie w chwale na końcu dziejów. Cały okres Adwentu – jak wskazywał wówczas papież – skupia się więc na tych dwóch biegunach. W jego pierwszych dniach kładzie się akcent na oczekiwanie ostatecznego przyjścia Pana (…) gdy zaś zbliża się Boże Narodzenie, coraz bardziej dominuje już wspomnienie wydarzenia w Betlejem, by to w nim rozpoznać pełnię czasu. Słowo Boże dzisiejszej pierwszej niedzieli Adwentu mówi nam więc o przyjściu Pana na końcu czasów. Przywołując szereg bardzo sugestywnych obrazów, nie przenosi nas jednak za ich pomocą tylko w jakiś przyszły świat. To bowiem, co mówi dziś swym uczniom Jezus, co im ukazuje i co zapowiada jako znaki obwieszczające przyjście Syna Człowieczego, nie jest przecież w swej istocie tak odległe od tego wszystkiego, co w takiej czy innej postaci, w takiej czy innej formie niejednokrotnie ma już w tym świecie swe miejsce. Przecież – jak ktoś słusznie zauważył – i nasze życie tak często składa się z tej bolesnej rzeczywistości. I choć mamy wciąż nadzieję, że może jednak jeszcze daleko nam do takich wydarzeń zagrażających ziemi, w których – jak to obrazowo ukazywał Jezus – moce niebios zostaną wstrząśnięte, to jednak doświadczenie toczącej się tak blisko za naszą wschodnią granicą wojny w Ukrainie, nawiedzające świat różne kataklizmy i powodzie, ludzkie podziały, niepewność i lęk, a także przeróżne cierpienia, których codziennie w życiu doświadczamy, zdają się rodzić w nas – jak to trafnie opisał w swej bulli ogłaszającej rok jubileuszowy papież Franciszek – prawdziwie sprzeczne uczucia: od ufności do lęku, od pogody ducha do zniechęcenia, od pewności do zwątpienia. Często przecież – jak wskazywał papież – spotykamy dziś osoby zniechęcone, które patrzą w przyszłość ze sceptycyzmem i pesymizmem, jakby już nic nie mogło dać im szczęścia.

Moi Drodzy!

Ukazując swym uczniom tak przykre i tak bolesne wydarzenia, Jezus zachęca ich, by się nie bali, by nie tracili ducha, nie tracili swej nadziei. Dlaczego? Bo wszystko będzie dobrze? Nie, ale dlatego, że Jezus powróci, że Jezus przyjdzie. Mówi: nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Trzeba powstać i podnieść głowę – jak tłumaczy papież Franciszek – ponieważ właśnie wtedy, gdy wszystko zdaje się kończyć, Pan przychodzi, aby nas zbawić. Trzeba Go oczekiwać z radością nawet pośród utrapień, w kryzysach życia i w dramatach dziejowych. Nie dać się pochłonąć trudnościom, cierpieniom i porażką. Nie zwątpić i nie stracić nadziei. I nie chodzi tu wcale – jak u progu Adwentu, czasu nadziei wskazuje nam jeszcze papież Franciszek – jedynie o jakiś zwykły optymizm, o jakiś ludzki optymizm, ani o przelotne oczekiwanie związane z jakimś zabezpieczeniem doczesnym. Nie chodzi o to, by zamknąć czy odwrócić oczy i schować się w jakimś kącie prywatnego szczęścia. Nie chodzi, by wyrwać się z objęć pesymizmu i jeszcze raz odnaleźć konieczną pogodę ducha. Chodzi o to, aby – jak wskazywał dziś swym uczniom Jezus – przez czuwanie i modlitwę rozbudzić w sobie na nowo gotowość do podjęcia tej drogi, którą Jezus pragnie nas prowadzić. Strzeżcie się, aby was nie zwiedziono (…) uważajcie na siebie (..) czuwajcie i módlcie się. Są to postawy adwentowe. Są to postawy czasu nadziei. Są to postawy czasu przyjścia. Są to postawy, których w tym właśnie czasie, w który wchodzimy, mamy się ponownie uczyć. Czuwanie i modlitwa! Wzywając swych uczniów do czuwania i modlitwy, Jezus przypomina im i nam także o tym wszystkim, co powoduje rozleniwienie naszego serca, ospałość i swoistą ucieczkę od rzeczywistości. Przestroga przed obżarstwem, pijaństwem i zatraceniem w różnych sprawach wskazuje, że ludzkie życie nie sprowadza się tylko do tego, co się je i pije i czym się człowiek zajmuje. Jeśli bowiem tak właśnie jest – jest to wówczas sytuacja takiej osoby, która – jak ktoś słusznie powiedział – nie ma już innej perspektywy dla swoje życia, niż chwila obecna. W bulli ogłaszającej Rok Święty papież Franciszek przypominał, że istota ludzka, stworzona na obraz i podobieństwo Boga, nie może więc zadowolić się tylko przetrwaniem lub wegetacją, dostosowaniem się do teraźniejszości, pozwalając zadowolić się jedynie rzeczywistością materialną. To właśnie zamyka ją w indywidualizmie – jak mówi papież – i niszczy nadzieję, rodząc smutek, który zagnieżdża się w sercu, czyniąc ludzi zgorzkniałymi i niecierpliwymi. Czujność nie odrywając człowieka od zaangażowania, wyostrza naszą uwagę. Nie proponuje nam lenistwa i bezczynności. Budzi z duchowego letargu i popadania w apatię, w przyzwyczajenie i obojętność na wszystko, z wyjątkiem tego, co nam odpowiada. Otwiera nas więc na misję, na pasję dla Ewangelii, na takie działanie, którego owocem – jak zauważył dziś Apostoł Paweł – będzie, za łaską Bożą, spotęgowanie wzajemnej miłości. Potrzebujemy czujności – mówi papież Franciszek – aby nie wlec naszych dni w przyzwyczajeniu. I potrzebujemy też modlitwy, bo to ona rozpala na nowo nasze serca, prowadzi nas z powrotem do Boga, budzi duszę ze snu i koncentruje nas na tym, co ważne, na celu życia. Nawet w najbardziej pracowitych dniach nie zaniedbujmy jej.

Siostry i Bracia! Uważajcie na siebie (…) czuwajcie więc i módlcie się.

Z tym wezwaniem wchodzimy wszyscy w tegoroczny Adwent. Widzimy w nim kolejną szansę i wezwanie dla nas. Odkrywamy, że właśnie w ten sposób i my będziemy przecież mogli – jak przypomina nam tegoroczne hasło naszego roku duszpasterskiego – konkretnie służyć i dać życie, będąc właśnie w ten sposób w tym świecie prawdziwie pielgrzymami nadziei. Nadzieja bowiem – jak przypomniał nam w swej bulli jubileuszowej papież Franciszek – rodzi się w istocie z miłości i opiera się na miłości. Ona też ostatecznie pobudza nas do miłości. Sprawia, że i my będziemy w stanie w tym roku, który jest przed nami – jak zachęca nas jeszcze w swej bulli papież – ofiarować innym konkretne znaki nadziei. Myślę, że w tej drodze, zwłaszcza do tych osób, które dziś z różnych powodów potrzebują mocnych znaków nadziei, prowadzić nas będzie nadal świętująca dziś tutaj, wraz z nami, i to właśnie u progu Adwentu, czasu nadziei, trzydziestą piątą rocznicę działalności Caritas naszej świętowojciechowej archidiecezji. W jej istnienie wpisana jest uważność i czujność na ludzką biedę. W jej codziennej pracy, podejmowane dzieła miłosierdzie niewątpliwie są również dziełami nadziei, które budzą w sercach uczucie wdzięczności. Wielowymiarowa i systematyczna troska o tych, którzy są w rzeczywistej potrzebie, niesie nadzieję chorym i niepełnosprawnym, migrantom i uchodźcom, ubogim i osobom starszym. Uważajcie na siebie (…) czuwajcie i módlcie się, to znaczy bądźcie bogaci w nadzieję, aby – jak przekonuje nas papież Franciszek – w sposób wiarygodny i pociągający dawać świadectwo wiary i miłości. Troska i pomoc potrzebującym jest znakiem nadziei i sama w sobie ma przecież niezwykłą moc ewangelizującą. Uczynki miłości wobec bliźniego – jak podkreśla w swej ostatniej encyklice Dilexit nos papież Franciszek – ze wszystkimi wyrzeczeniami, samozaparciem, cierpieniami i wysiłkami, które pociągają za sobą – a jest ich przecież jak dobrze wiemy niemało w codziennej działalności pracowników i wolontariuszy Caritas – spełniają tę funkcję, gdy są karmione miłością samego Chrystusa. On pozwala nam miłować tak, jak On sam umiłował i w ten sposób On sam, za naszym pośrednictwem, miłuje i służy. Nasze dłonie są przedłużeniem Jego dłoni, nasze oczy przedłużeniem Jego oczu, nasze serca przedłużeniem Jego Boskiego serca, bo ludzkie serce, które daje przestrzeń miłości Chrystusa, staje się zdolne do kochania innych jak Chrystus. Caritas Christi urget nos! To Jego miłość nas pociąga, przynagla i otwiera w miłości ku bliźnim! Bardzo wam wszystkim dziękuję więc nade wszystko za wasze świadectwo miłości i jeszcze raz za świętym Pawłem powtarzam – jako życzenie na dalsze lata waszej działalności – Pan niech pomnoży was liczebnie i niech spotęguje miłość waszą nawzajem do siebie i do wszystkich, zwłaszcza ubogich i potrzebujących (…) aby serca wasze utwierdzone zostały w nienagannej świętości wobec Boga, to znaczy w tej nadziei, która zawieść nie może. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter