Niedziela Świętej Rodziny, 100-lecie Bitwy pod Zdziechową, 30.12.2018, Zdziechowa

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w Święto Świętej Rodziny, z okazji 100-lecia Powstania Wielkopolskiego i Bitwy pod Zdziechową, 30 grudnia 2018, kościół pw. NMP Nieustającej Pomocy z Zdziechowie. 

Siostry i Bracia w Chrystusie Panu

Sto lat temu, wśród nielicznych wprawdzie ofiar zwycięskich powstańczych walk o Zdziechowę, był również Wincenty Dondajewski. Zginął zastrzelony przez Niemców, gdy jego wrzesiński oddział zbliżał się do tutejszego parku dworskiego. Był jednym z wielu, którzy wyruszyli wówczas pod Gniezno, aby nie tylko ocalić nasze miasto, ale usunąć również pośrednio w ten sposób być może i nawet zagrożenie dla powstańczego Poznania, jakie niewątpliwie szło ze strony północno-wschodniej. Samo zaś zwycięstwo pod Zdziechową stało się – jak wiemy – nie tylko ocaleniem Gniezna czy Poznania, ale także ważnym impulsem do wyruszenia powstańców na Kujawy i Pałuki. A wieść o tym zwycięstwie i wzięciu dużej liczby Niemców do niewoli, stała się również powodem wielkiej radości wszystkich. Dodawała odwagi i wzbudzała nadzieję. Dość tylko wspomnieć, że po powrocie do Gniezna sami powstańcy zobaczyli ulice barwnie przystrojone biało-czerwonymi chorągwiami, a pod odtworzonym w tym roku, stojącym wtedy na rozwidleniu ulic Witkowskiej i Warszawskiej, pomnikiem Opatrzności Bożej, w uroczysty sposób, przy dźwiękach orkiestry, licznie gromadzili się ludzie, aby świętować zdziechowskie zwycięstwo i dziękować Bogu za ocalenie miasta. Wspomniany przeze mnie Wincenty Dondajewski – jak czytamy w biogramach zebranych w najnowszej publikacji o Ziemi Gnieźnieńskiej w Powstaniu Wielkopolskim 1918/1919 – żonaty z Rozalią Ziętek, był ojcem pięciorga dzieci. W swej rodzinnej historii, własnej, a jednak jakże podobnej do tak wielu innych historii rodzin powstańczych, niósł doświadczenia charakterystyczne dla tamtego czasu, m.in. przynależności do Towarzystwa Gimnastycznego Sokół i organizacji związkowej, uczestnictwa w walkach frontowych I wojny światowej, a potem, z początkiem grudnia 1918 roku wstąpienie ochotniczo do pierwszej kompanii wrzesińskiej. Ojciec jednej z wielkopolskich rodzin. Nie ma bowiem chyba tak naprawdę żadnej wielkopolskiej rodziny, która nie miałby jakiegoś związku z powstaniem. Brało przecież w nim udział tak wielu naszych przodków, o czym dziś świadczą również i przypominają nam, już oznakowane i znakowane na naszych cmentarzach, tak liczne groby powstańców. Do powstania, by walczyć szli przecież wasi dziadkowie, ojcowie i synowie. A kobiety wspierały ich powstańcze wysiłki, swoim zaangażowaniem i pomocą. Taki bowiem był duch tutejszych rodzin, w których w czasach zaborów nie tylko przetrwała myśl o wolnej Polsce, ale wraz z rozwojem i dojrzewaniem nowoczesnego społeczeństwa, rozwijała się pamięć i troska o wychowanie młodego pokolenia w duchu miłości Ojczyzny i przygotowania ich na nowe czasy.

Umiłowani Siostry i Bracia!

Stulecie zdziechowskiej wiktorii świętujemy w niedzielę, w którą Kościół wspomina w liturgii Świętą Rodzinę, Jezusa, Maryję i Józefa. Czytania biblijne, których przed chwilą wspólnie wysłuchaliśmy, ukazały nam fragment historii dwóch rodzin: Elkana i Anny przyprowadzających swego syna Samuela do świątyni w Szilo i dobrze nam znane wydarzenie z życia Świętej Rodziny pielgrzymującej razem na Święto Paschy do Jerozolimy. Papież Franciszek przypatrując się uważnie tym sytuacjom zauważył kiedyś, że tym, co najpiękniejsze, a co podkreśla dziś Słowo Boże, jest fakt, że to cała rodzina podejmuje pielgrzymkę. Idą więc razem i razem też, jak w przypadku Maryi i Józefa, powracają, a brak Jezusa w powrotnej drodze stanowi dla rodziców powód, by Go szukać, by troszczyć się o siebie nawzajem, by z bólem serca szukać tego, kto się w tej wspólnej drodze jakoś zagubił. Rodzina bowiem jest szczególną wspólnotą w drodze. To ona – jak mówił w czasie Synodu o Rodzinie papież Franciszek – otwiera przed całym społeczeństwem perspektywę bardziej ludzką: otwiera oczy dzieci na życie – i nie tylko wzrok, ale wszystkie zmysły – reprezentując wizję stosunków ludzkich zbudowanych na wolnym przymierzu miłości. Rodzina wprowadza w potrzebę więzi wierności, szczerości, zaufania, współpracy, szacunku; zachęca do planowania świata godnego zamieszkania i do wiary w stosunki oparte na zaufaniu, nawet w trudnych okolicznościach; uczy dotrzymywania danego słowa, szacunku dla poszczególnych osób, zrozumienia ograniczeń osobistych i innych ludzi (…) Społeczeństwo zaś – dodał jeszcze wówczas papież – które żyje takimi postawami, czerpie z ducha rodziny – a nie ze współzawodnictwa albo pragnienia samorealizacji. Związek bowiem społeczeństwa z rodziną jest zasadniczy i To prawda, jak zauważył wtedy jeszcze bardzo gorzko papież, w tak wielu współczesnych społeczeństwach rodzina nie tylko, że nie jest odpowiednio ceniona, to jeszcze nie chce się jej rozumieć. Prawdą jest jednak i to, że właśnie należny szacunek i troska, a także konsekwentne zrozumienie, pomoc i wsparcie dla rodziny, jest zawsze najlepszą społeczną inwestycją, która nam wszystkim może otworzyć drzwi do lepszej wspólnej przyszłości. Trzeba bowiem czynić wszystko, aby tak jak to zobaczyliśmy przypomniane nam w Słowie Bożym tej właśnie niedzieli, i nasze rodziny podążały razem i zmierzały do tego samego celu. Ten biblijny obraz przypomina nam przecież o wspólnej trosce i odpowiedzialności za siebie nawzajem. Nie jest ona przerzucana z matki na ojca czy z ojca na matkę. Nie jest zostawiana też innym. Nie uchylają się więc od niej, ryzykując – jak przed tym kiedyś tak trzeźwo przestrzegał samych rodziców papież Franciszek – jakiegoś samo-wykluczenia z życia swoich dzieci. Maryja odnajdując dziś Jezusa, mówi przecież jasno do Niego: szukaliśmy Cię razem. Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Los zagubionego dziecka nie był żadnemu z nich obojętny. Oboje dźwigali ciężar i trud, niewątpliwie tak dramatycznej przecież, jaka ich spotkała w życiu, sytuacji. Można się domyślać, że w tej drodze poszukiwań zagubionego Jezusa nie wypominali sobie nawzajem – przynajmniej nic o tym nam nie mówi Ewangelia – jakiś popełnionych wcześniej względem Niego błędów wychowawczych. Nie oskarżali przy tym wzajemnie siebie, przerzucając się odpowiedzialnością za to, co On im uczynił. Nawet w tak trudnych chwilach, a może zwłaszcza wówczas, byli naprawdę do końca razem: Ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. I w ten sposób, razem Go również odnaleźli. Nikt nie biegał w swoją stronę. Nikt nie wymyślał jakiegoś lepszego sposobu, by Go odnaleźć. On i Ona szli bardzo konsekwentnie razem. I tylko taka postawa – widzimy – zakończył się sukcesem.

Drodzy Siostry i Bracia!

Jedność Świętej Rodziny, Jezusa, Maryi i Józefa, pozwoliła im przetrwać chwile grozy i wyjść z tej trudnej sytuacji prawdziwie obronną ręką. Co więcej, to, co wówczas sami przeżyli, jeszcze bardziej otworzyło ich nawzajem na siebie. W pewnym sensie ich wzmocniło. Syn – czytaliśmy – poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. Wracając do domu – opowie kiedyś tak pięknie papież Franciszek – Jezus z pewnością przytulił się do nich, aby okazać swoją miłość i posłuszeństwo. Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swoim sercu. I w ten właśnie sposób i Jej pozwalały te wydarzenia po prostu wzrastać. Józef, choć nic o Nim dziś nie słyszymy, stał nadal konsekwentnie u boku Jezusa, bo to przecież właśnie przy Nim w Nazarecie Jezus czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi. Od Niego uczył się życia. Wielkopolskie rodziny mają też w swych rodzinnych dziejach i losach różne doświadczenia. Rozalia i jej dzieci przeżyli stratę ojca w powstaniu. Musiało jednak coś nadal być i w nich z tej wspólnej drogi, z tego podążania razem i zmierzania do tego samego celu, skoro – jak informuje nas dalej biogram powstańca – syn Marian, żołnierz Armii Polskiej we Francji, poległ nad Bzurą w kampanii wrześniowej, a jedna z córek Irena została stracona 15 grudnia 1942 roku w więzieniu na ul. Młyńskiej za ukrywanie jeńców angielskich. Wielu powstańców i ich rodzin, zwłaszcza w czasach hitlerowskiej okupacji, podzieliło losy tych dwojga. Byli bowiem skrzętnie zapamiętani i zapisani na liście od eksterminacji. W tym wszystkim ujawniło się jednak i to, że społeczeństwo – jak mówił papież Franciszek – może wciąż czerpać z ducha rodziny, która – jak ta Jezusowa – podąża razem i zmierza do tego samego celu. Idzie bowiem ożywiona pamięcią i wzmocniona świadectwem jej członków, do końca wiernych i oddanych sobie nawzajem, Bogu i Ojczyźnie. Jeśli bowiem jest prawdą, że rodzina jest najważniejszym miejscem kształtowania dojrzałego człowieczeństwa, to także w tych właśnie wymiarach miłości i odpowiedzialności, nie tylko za swoje własne dobro, ale też i drugich. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy, że to właśnie dom rodzinny stanowi naturalne środowisko wprowadzania dzieci w solidarność i odpowiedzialność wspólnotową. Jest zatem uprzywilejowanym miejscem wychowania do miłości ojczyzny, do troski o nią i do odpowiedzialności za jej rozwój. Niech dzisiejsza modlitwa wdzięczności za to zwycięskie powstanie, za dar niepodległości, łączy się z przypomnieniem tak jasno podkreślanym przez świętego Jana Pawła II, że życie w wolności jest nieustannym zadaniem i wyzwaniem, że przemieniać się musi w codzienną troskę i odpowiedzialność nas wszystkich. Wszystkie te intencje składamy na ołtarzu Pana za Psalmistą powtarzając: błogosławiony, kto się boi Pan, kto chodzi Jego drogami. Niech cię Pan błogosławi, niech błogosławi wszystkim rodzinom i wspólnocie naszej. Amen.

 

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter