Niedziela Męki Pańskiej, 24.03.2024 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w Niedzielę Męki Pańskiej, 24 marca 2024, w katedrze gnieźnieńskiej.

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Niedziela Palmowa jest niczym brama, która po raz kolejny w naszym życiu otwiera przed nami Wielki Tydzień. Wchodzimy dziś przez nią i przybliżamy się już do dni zbawczej męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Przed nami – jak czytaliśmy przed chwilą w Liście Świętego Pawła Apostoła do Filipian – On, Chrystus Jezus (…) posłuszny aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej, w tajemnicy swego chwalebnego zmartwychwstania uwielbiony i ponad wszystko wywyższony, abyśmy i my, przede wszystkim naszym życiem mogli wyznawać, że to właśnie On jest naszym Zbawicielem i Panem. Cały bowiem Wielki Tydzień, który dziś rozpoczynamy, chce i nas wprowadzać – jak nam wskazywał kiedyś Benedykt XVI – w spotkanie z paschalną Tajemnicą Chrystusa, z Jego Krzyżem i z Jego Zmartwychwstaniem i przez to spotkanie chce nas wewnętrznie uzdrowić i nas podźwignąć. Słowo Boże prowadzi nas wiec dziś w tym spotkaniu od uroczystego wjazdu Pana Jezus do Jerozolimy aż do Jego śmierci na krzyżu i złożenia Jego ciała w grobie, który – jak skrzętnie zapisał Ewangelista Marek – był wykuty w skale. Słyszymy dziś najpierw gromkie: „Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie (…) Król Izraela”, ale także nieomal już za chwilę krzykliwe wołanie: „Ukrzyżuj Go!”. Widzimy, jak towarzyszący Jezusowi uczniowie, sami pewnie najpierw zaskoczeni reakcją wiwatującego w Jerozolimie tłumu – jak zapisał święty Jan – nic z tego wtedy tak naprawdę nie zrozumieli, potem zaś, gdy Jezusa pojmano, dosłownie opuścili Go wszyscy i uciekli. Owacje i upokorzenie. Radość i cierpienie. Świąteczne wołanie i okrutna zawziętość. Ta właśnie podwójna tajemnica – powie papież Franciszek – co roku towarzyszy rozpoczęciu przez nas Wielkiego Tygodnia. Towarzyszy dziś i nam, tutaj zgromadzonym, jakby chciała może po raz kolejny nam jeszcze raz przypomnieć o człowieku, o nas samych, o ludziach, którzy w ciągu kilku dni przeszli od witania Jezusa okrzykiem „hosanna” do krzyczenia „ukrzyżuj Go”. I może ma rację papież Franciszek, że tak się właśnie stało także dlatego, że szli oni bardziej za swoim własnym obrazem Mesjasza, niż za Mesjaszem, szli bardziej za swoją własną wizją i własnym spojrzeniem czy wyobrażeniem, niż za rzeczywistością, za tym, kim naprawdę był Ten, którego spotkali. Trzeba będzie – jak zapowiadał prorok Izajasz – że to właśnie On sam dosłownie podda swój grzbiet bijącym i policzki rwącym mu brodę, że nie zasłoni swej twarzy przed zniewagami i opluciem, że się nie oprze cierpieniu i nie cofnie przed krzyżową męką i śmiercią, ale właśnie w ten sposób nam objawi, jak cenny jest w oczach Boga każdy człowiek, jak Bóg nas kocha, jak chce wydobyć nas z grobu grzechu i śmierci, jak chce naprawdę wewnętrznie nas uzdrowić i podźwignąć, że właśnie w Jezusie Chrystusie, w swym Jednorodzonym Synu, sam zdolny jest za nas i dla nas przyjąć potworne upokorzenie, zadawane Mu nieludzkie cierpienie, odrzucenie i krzyżową śmierć. I właśnie wtedy, właśnie tam, w godzinie Jego męki i śmierci krzyżowej – jak zapisał nam w swej Ewangelii Święty Marek – widząc, że w ten sposób wyzionął ducha, setnik pod krzyżem wyzna: istotnie, ten człowiek był Synem Bożym.

Moi Drodzy!

Co nas to wyznanie spod krzyża dziś uczy? O czym nam dziś przypomina, gdy w naszym życiu rozpoczynamy kolejny Wielki Tydzień? Co nam chce powiedzieć? W co pragnie nas wprowadzić? Dlaczego w Jezusie Chrystusie Bóg posunął się tak daleko? Papież Franciszek powie nam, że przecież tak naprawdę odpowiedź jest tylko jedna: dla nas. Stał się solidarny z nami aż po kres, aby całkowicie i do końca być z nami. Aby nikt z nas nie mógł myśleć, że jest sam i bezpowrotnie stracony. Doświadczył opuszczenia – jak mówi jeszcze dalej papież – aby nie pozostawić nas zakładnikami rozpaczy i aby na zawsze być u naszego boku. Bracie, siostro, uczynił to dla mnie, dla ciebie, dla nas, aby istniała nadzieja, kiedy ja, ty czy ktokolwiek inny znajdzie się przyciśnięty plecami do muru, zagubiony w ślepym zaułku, pogrążony w otchłani opuszczenia, wciągnięty w wir „dlaczego” (…) aby każdy z nas mógł powiedzieć: w moich upadkach, w mojej rozpaczy, kiedy czuję się zdradzony, odrzucony i opuszczony, Ty, Jezus, jesteś tam; w moich porażkach jesteś ze mną; kiedy czuję się zagubiony i popełniam błąd, kiedy nie mogę już sobie poradzić, Ty jesteś, jesteś ze mną; w moich „dlaczego?”, pozostających bez odpowiedzi, jesteś ze mną. Bóg nas się nie wyrzekł. Nie odwrócił od nas swego oblicza. Nie wycofał się przed naszym grzechem i naszą słabością. W Jezusie Chrystusie wyszedł nam naprzeciw. Nie zszedł z krzyża i nie wybawił samego siebie, abyśmy – jak drwili i wyszydzali Go ci, którzy przechodzili wtedy obok Jego krzyża – zobaczyli i uwierzyli. Pozostał na krzyżu do końca, bo jest po stronie każdego człowieka, bo w ten sposób stanął po stronie nas wszystkich. Oto właśnie wtedy otchłań zła – jak powie papież Franciszek – zostaje zanurzona w jeszcze większej miłości, tak że wszelkie nasze oddzielenie przekształca się w komunię, wszelka odległość w bliskość, wszelka ciemność w światłość.

Moi Kochani!

Słyszymy te słowa w Niedzielę Palmową. Wchodzimy z nimi w Wielki Tydzień. Jesteśmy wolni i owszem, możemy je zlekceważyć. Możemy nie chcieć słuchać. Możemy zająć się swoimi własnymi sprawami. Możemy się usprawiedliwić, że trzeba jeszcze poczekać, odłożyć na później. Tyle pewnie różnych ważnych rzeczy czeka nas w tym czasie. Chcemy dobrze przygotować dom na święta. Chcemy ucieszyć się sobą i naszymi bliskimi. Chcemy po prostu wypocząć i się spotkać. Warto jednak zatrzymać się i dać się ogarnąć sile tej miłości, która przez krzyż prowadzi i nas do zmartwychwstania. Może właśnie dlatego na progu tego Wielkiego Postu papież Franciszek zachęcał nas, aby wejść w to, co ukryte, aby powrócić do serca. Właśnie tam – mówił – gdzie ulokowało się także wiele lęków, poczucia winy, grzechów, tam zstąpił Pan, zstąpił, aby cię uzdrowić i oczyścić. Potrzebujemy więc tego czasu. Potrzebujemy Wielkiego Tygodnia. Potrzebujemy, by jak kiedyś uczniom w Wieczerniku i nam obmył nogi i przypomniał, że w ten sposób wciąż daje nam przykład i uczy miłości i służby. Potrzebujemy usłyszeć z krzyża Jego słowa: dokonało się i w nie uwierzyć, uwierzyć, że On raz na zawsze umarł za nas, że tak właśnie wszystko się dokonało po to, abyśmy żyli. I potrzebujemy, by i nam zwiastowano, by w poranek wielkanocny jeszcze raz usłyszeć, że nie ma Go tu, w grobie, że On zmartwychwstał i jest i żyje z nami, że jest zawsze i na zawsze z nami, i że nie jesteśmy skazani na poniewierkę i tułaczkę, ale że żyjemy i że w Nim i z Nim jest i dla nas prawdziwe życie i nadzieja. Proszę was, Siostry i Bracia, wykorzystajmy ten czas, który jest przed nami. Niech ta brama, brama Niedzieli Palmowej, przez którą dziś wspólnie tutaj przechodzimy nie zatrzyma nas i nie przerazi, bo przecież my wszyscy, którzy otrzymaliśmy chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć (…) razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my postępowali w nowym życiu – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca.    

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter