Msza św. w intencji śp. papieża Franciszka, 21.04.2025 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. intencji zmarłego papieża Franciszka, 21 kwietnia 2025, Poniedziałek Wielkanocny, katedra gnieźnieńska.
Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami (por. Dz 2,32)
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!
Zmarły dziś rano papież Franciszek uczył nas, że dni Oktawy Wielkanocy, którą przeżywamy, są jakby jednym wielkim dniem, w którym przedłuża się radość Zmartwychwstania. W szczególny jednak sposób, jak widzimy, dziś tutaj, razem obecni, w tym roku rozpoczęliśmy te dni wielkanocnej oktawy. Dziś rano, w Wielkanocny Poniedziałek, usłyszeliśmy wiadomość o śmierci papieża. Może niektórzy z nas widzieli Go jeszcze wczoraj, jak podczas południowej modlitwy udzielił nam swego ostatniego błogosławieństwa Urbi et orbi. Może też patrząc na Niego, doświadczonego w tych ostatnich miesiącach chorobą i cierpieniem, mieliśmy wrażenie jakby właśnie z głębi swego własnego bolesnego doświadczenia w odcztanym nam przesłaniu z całą mocą jeszcze raz nam przypominał, że Wielkanoc jest świętem życia. Bóg nas stworzył do życia chce, aby ludzkość zmartwychwstała! W Jego oczach – jak usłyszeliśmy – każde życie jest cenne! Życie dziecka w łonie jego matki, podobnie jak życie osób starszych lub chorych. Widzieliśmy i wiedzieliśmy, że papież Franciszek jest miłośnikiem życia, że upomina się o dobre i godne życie dla każdego, zwłaszcza dla wszystkich, których ten świat wyrzuca na tzw. margines życia, wyrzuca na takie czy inne peryferie, skazuje na poniewierkę i tułaczkę. Może właśnie dlatego w tym swoim ostatnim testamencie tak usilnie nas jeszcze prosił, abyśmy powrócili do żywienia nadziei i zaufania innym (…) abyśmy – jak nam przypominał – na nowo żywili nadzieję, abyśmy pamiętali, że zmartwychwstanie Jezusa jest fundamentem nadziei, że począwszy od tego wydarzenia nadzieja nie jest już złudzeniem, że ci, którzy pokładają nadzieję w Bogu, wkładają swoje wątłe ręce w Jego wielką i mocną dłoń, pozwalają się podnieść i wyruszyć w drogę: razem ze zmartwychwstałym Jezusem stają się pielgrzymami nadziei, świadkami zwycięstwa Miłości, bezbronnej mocy Życia.
Moi Kochani!
Papież Franciszek przygotowując te słowa swojego wielkanocnego przesłania, którego z powodu choroby nie mógł już sam odczytać, wyraził swą głęboką wiarę, że także Jego, który przecież przez całe swe życie pokładał nadzieję w Bogu, w Bogu miłosiernym, w Bogu, który – jak nam nieustannie przypominał – nigdy nie męczy się przebaczeniem, ponieważ miserando atque eligendo – i jak sam wyznawał w swojej ostatniej autobiografii pod znamiennym przecież tytułem Nadzieja – ukształtował go swoim miłosierdziem, że właśnie Jego dziś rano, słabego i schorowanego, wziął w swoją wielką i mocną Boską dłoń, pozwalając Mu, ostatni raz na tej ziemi, podnieść się i wyruszyć ze Zmartwychwstałym Chrystusem w drogę, w drogę do życia, do wieczności, przed oblicze Miłosiernego Ojca. On, który w tym jubileuszowym roku przypominał nam wszystkim, że jesteśmy pielgrzymami nadziei, sam przez swoją śmierć zjednoczoną ze śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa, stał się teraz dosłownie – tak jak nas wczoraj wszystkich zachęcał – pielgrzymem nadziei, świadkiem zwycięstwa Miłości, po ludzku tak kruchej i bezbronnej mocy Życia. Wszystko więc, co się tego poranka tam, na Watykanie wydarzyło, wszystko, co pozwoliło przejść papieżowi Franciszkowi przez śmierć do życia, stało się wypełnieniem Jego własnych słów, którymi – znów użyczając z powodu choroby swego głosu sprawującemu w Jego imieniu Wigilię Paschalną kardynałowi – zapowiadał, że oto największa nadzieja naszego życia: możemy przeżyć tę biedną, kruchą i zranioną egzystencję, trzymając się Chrystusa, ponieważ On pokonał śmierć, pokonuje nasze ciemności i pokona mroki świata, abyśmy mogli żyć z Nim w radości, na zawsze.
Moi Drodzy, Siostry i Bracia!
Dziękujemy w tej Eucharystii za życie i za apostolską posługę papieża Franciszka. Dziękujemy za Jego życie i za Jego nauczanie. Sami bardzo dobrze wiecie, że lubiłem wiele razy sięgać do tego, czego nas papież uczył, dzieląc się z wami, także tutaj, w katedrze Słowem Bożym. Papież Franciszek miał bowiem ten wielki dar, że potrafił w sposób piękny i mądry, w sposób przemawiający do naszych umysłów i serce, do naszej wyobraźni, przedstawiać w prostych i jasnych słowach treść Słowa Bożego. Pamiętacie, że wiele razy mówił wprost, aby to Słowo mieć dosłownie przy sobie, nosząc niewielkich rozmiarów Pismo Święte w torebce czy w kieszeni marynarki, aby czytać, aby pytać i szukać w nim odpowiedzi dla siebie. Kiedyś, właśnie w Poniedziałek Wielkanocny, wyjaśniając nam dzisiejszą Ewangelię, której słuchaliśmy, podpowiadał, że lęk i strach, które – jak mówił – są naszymi codziennymi nieprzyjaciółmi, można zwyciężać na dwa sposoby, po pierwsze, jeszcze raz ufając Temu, który swoją męką, śmiercią i zmartwychwstaniem, zwyciężył strach i lęk, zwłaszcza ten największy, który nas obezwładnia, a mianowicie lęk przed śmiercią, obawę przed zniknięciem, przed utratą bliskich, przed chorobą, przed tym, że nie dam rady. Doświadczyłem, dla ciebie śmierci – mówi tobie Jezus – obarczyłem się twoim złem. Teraz zmartwychwstałem, aby ci powiedzieć: jestem z tobą, na zawsze. Nie bój się. Miej odwagę, jak kobiety w dzisiejszej Ewangelii, by się zatrzymać, by podejść do Jezusa, w duchu objąć Go za nogi, tak się do Niego przez wiarę przybliżyć, tak się Go dosłownie uchwycić, żeby jeszcze raz poczuć, że jesteś w Jego pewnych i mocnych dłoniach, w Jego Boskich rękach, które cię nigdy nie wypuszczą. Papież Franciszek swoim życiem i swoim posługiwaniem dał nam przykład, że tak można zrobić, że w tym jest moc i siła, aż po kres naszego życia. A drugim sposobem na pokonanie lęku i strachu, na zwycięstwo w walce z tymi – jak to nazywał – naszymi codziennymi nieprzyjaciółmi jest wyjście i głoszenie Jezusa Zmartwychwstałego. Strach zawsze zamyka w sobie – przestrzegał nas papież – Jezus natomiast nas wyprowadza i posyła do innych. Oto środek zaradczy. Od pierwszej, programowej adhortacji apostolskiej Evangelii Gaudium, czyli o głoszeniu Ewangelii we współczesnym świecie, nie tylko uczył nas, że dwa słowa: uczeń i misjonarz, trzeba wypowiadać razem: uczeń-misjonarz, ale przecież przekonująco nam już wówczas tłumaczył, że jeśli ktoś rzeczywiście doświadczył miłości Boga, która go zbawia, nie potrzebuje wiele czasu, aby zacząć Go głosić, nie może oczekiwać, aby udzielono mu wiele lekcji lub długich instrukcji. Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom, niech udadzą się do Galilei, tam Mnie zobaczą!
Moi Drodzy, Siostry i Bracia!
Spotykamy się na wspólnej modlitwie w poniedziałek wielkanocny, nie ubraliśmy fioletowych, żałobnych ornatów, nie towarzyszą nam śpiewy smutku, ale wielkanocnego orędzia o zmartwychwstaniu Chrystusa. Przed chwilą zaśpiewaliśmy słowa sekwencji wielkanocnej: „Żywego już Pana widziałam, grób pusty, I świadków anielskich i odzież, i chusty. Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja”. Papież wczoraj skomentował te słowa w następujący sposób: „śmierć zwarła się z życiem w przedziwnym pojedynku – lecz Pan żyje teraz na wieki i zaszczepia w nas pewność, że my również jesteśmy powołani do uczestnictwa w życiu, które nie zna zachodu”.
Wczoraj, w ostatnich wypowiedzianych do nas osobiście słowach podczas błogosławieństwa „Urbi et orbi”, życzył nam wszystkim po prostu: „Dobrej Paschy”. Jak szczególnie to sformułowanie brzmi w kontekście jego przejścia z tego do tamtego świata. Wczorajsza papieska homilia skończyła się słowami: „W zadziwieniu paschalnej wiary, niosąc w sercu wszelkie oczekiwanie pokoju i wyzwolenia, możemy powiedzieć: z Tobą, o Panie, wszystko jest nowe. Z Tobą, wszystko zaczyna się od nowa”. „Chrystus zmartwychwstał! – i dodał – W tym orędziu zawarty jest cały sens naszej egzystencji, która nie jest stworzona dla śmierci, lecz dla życia. Wielkanoc jest świętem życia! Bóg nas stworzył do życia i chce, aby ludzkość zmartwychwstała!”