Msza św. Krzyżma, 28.03.2024 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. Krzyżma, Wielki Czwartek, 28 marca 2024, katedra gnieźnieńska.
Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!
Każdego roku, o poranku w Wielki Czwartek, wracamy do Wieczernika. Jesteśmy razem w tym miejscu, w którym większość z nas, prezbiterów gnieźnieńskiego Kościoła, została namaszczona Duchem Świętym i posłana, aby głosić dobrą nowinę o zbawieniu i gromadzić w imię Jezusa wspólnotę Kościoła. To tutaj, przez wylanie Ducha Świętego, każdy z nas został bowiem – jak usłyszeliśmy w dniu naszych święceń prezbiteratu – wyświęcony na prawdziwego kapłana Nowego Przymierza, abyśmy upodobnieni do Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana głosili Ewangelię, kierowali ludem Bożym i oddawali cześć Bogu, przede wszystkim przez składanie Ofiary Chrystusowej. Wszystko więc kim tak naprawdę jesteśmy i co czynimy, a raczej co możemy w naszej ludzkiej kruchości i słabości, w naszym życiu i kapłańskim posługiwaniu czynić wciąż dla drugich, ma swe ostateczne źródło w namaszczeniu Duchem Świętym. Papież Franciszek powie wręcz, że to On jest u źródła naszej posługi, życia i żywotności każdego pasterza. On bowiem namaścił nas swoją Boską mocą. On nas uczynił prawdziwymi kapłanami Nowego Przymierza. Przez Niego zostały naznaczone nasze kapłańskie ręce, namaszczone Duchem Chrystusa. Każdy z nas więc może, Drodzy Bracia, przyjąć za swoje słowa, które usłyszeliśmy dziś w pierwszym czytaniu z Księgi proroka Izajasza: Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Wszystko przecież, kim jesteśmy w naszym kapłańskim życiu i co czynimy w kapłańskim posługiwaniu, nie jest z powodu naszych zasług, ale z Bożej łaski, z Bożego daru dla nas. Pan nas namaścił. Bo to z czystej łaski – jak przypomni nam jeszcze papież Franciszek – otrzymaliśmy to namaszczenie, które uczyniło nas ojcami i pasterzami pośród świętego Ludu Bożego. Przychodząc co roku właśnie tutaj, do gnieźnieńskiej katedry, dla większości z nas do wieczernika naszych święceń, stajemy z radością i wdzięcznością w sercu. Jesteśmy razem, by Bogu dziękować za łaskę kapłaństwa, za ten Boży dar, który został nam dany przez włożenie rąk, za namaszczenie Duchem Świętym i mocą, za posłanie nas, by głosić dziś dobrą nowinę o zbawieniu, przede wszystkim jednak najpierw naszym własnym życiem, a nie tylko wypowiadanym słowem. Trzeba bowiem, aby wpierw to właśnie na nas samych, tak jak wtedy na Jezusie, spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście. Bo jak ktoś słusznie zauważył, tam w nazaretańskiej synagodze, gdy oczy wszystkich były w Nim utkwione, Jezus miał wówczas wszelkie prawo powiedzieć: zobaczcie, jak we Mnie to słowo staje się ciałem. Nasza wdzięczność Panu Bogu za dar i łaskę kapłaństwa, za namaszczenie nas Duchem Świętym i za posłanie, wciąż wzywa nas i musi nas, Kochani Bracia, mobilizować do rzeczowej refleksji nad sobą, do spojrzenia na siebie i na swoje życie w prawdziwe, do odważnego i jasnego rachunku sumienia, do poszukania dojrzałej odpowiedzi na pytanie, czy więc w moim kapłańskim życiu i posługiwaniu, spełniają się nadal i na mnie te słowa: Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił.
Drodzy Bracia!
Jestem Bogu wdzięczny za każdego z was. Jestem wdzięczny za waszą wiarę i za wasze życie i kapłańską posługę w naszym Świętowojciechowym Kościele. Jestem wdzięczny za codzienne świadectwo wierności, która zdolna jest pokonywać i przekraczać pojawiające się w nas pokusy znużenia, kompromisu czy zniechęcenia. Jestem wdzięczny za świadectwo braterskiej jedności, w której ujawnia się prawdziwy duch wspólnoty Kościoła i odpowiedzialności za siebie nawzajem. To właśnie ona broni każdego z nas przed przyjmowaniem mentalności korporacyjnej i kierowania się w życiu jedynie jakimiś własnymi interesami. W ten sposób przekracza w nas samych kwestię strategii czy jakiejś tylko ludzkiej uprzejmości, a objawia naprawdę głęboką postawę życia Duchem Pana. Chroni nas przed szkodliwą manipulacją czy życiem pozorami i pozwala trzeźwo, w prawdzie patrzeć na siebie i na współbraci. To z niej, kiedy trzeba, płynie odwaga do upominania siebie nawzajem, do nietolerowania i nie przymykania oczu na nasze własne i na innych słabości, odwaga do nie przyklaskiwania jakimś obłudnym sądom i siania zwątpienia w to, co robimy. Bo jeśli ludzie widzą w nas – jak nas przestrzegał i pytał kiedyś papież Franciszek – osoby wciąż niezadowolone i rozgoryczone, krytykujące i obmawiające innych za plecami i wytykające ich palcami, to gdzie tak naprawdę mogą zobaczyć harmonię i jedność? Na nic się bowiem zda wówczas tak naprawdę nasze nawoływanie do niej innych, nasze upominanie się o nią w życiu społecznym, nasze apele i wzniosłe słowa, gdy wpierw nie będzie ona w naszych własnych szeregach, pośród nas, w jasnych i przejrzystych relacjach między nami, w trosce o to, by przekraczać dzielące nas różnice i bariery, by szukać prawdziwych dróg jedności i zgody. Opryskliwość i narzekanie – jak wskazywał papież Franciszek – nie tylko nie przynoszą nic dobrego, lecz również niszczą nasze przepowiadanie, ponieważ są antyświadectwem Boga, który jest komunią i harmonią. Budowanie wspólnoty Kościoła musi się więc zawsze zaczynać od budowania naszej braterskiej wspólnoty. Wspólnota Kościoła – jak nam podpowiadał ubiegłoroczny List do Kapłanów na Wielki Czwartek – a przez to i wspólnota prezbiterium, o tyle jest bowiem dobrym miejscem, w którym chce się być, o ile stanowi sieć rzeczywistych relacji budowanych z wrażliwością na nie swoje tylko potrzeby. Jezus usiłuje nam uświadomić, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem, by móc kochać i być dla tych, którym mamy służyć we wspólnocie Kościoła. Jak bardzo potrzebujemy tego, by być między sobą braterską wspólnotą gotową służyć sobie wsparciem, dzielić się wiarą, braterskim upomnieniem i zrozumieniem w słabości.
Umiłowani w Chrystusie Panu!
Nasza wdzięczność za łaskę i za dar naszego powołania, za namaszczenie nas w sakramencie święceń Duchem Świętym i za posłanie do Winnicy Pana, Świętowojciechowego Kościoła, nie może pozwalać nam zapomnieć, że są i będą pojawiać się momenty kryzysu i próby na naszej drodze. Przed czym jako kapłani, dzisiaj stajemy? Co stanowi główne wyzwanie w naszym kapłańskim życiu i posłudze? O czym powinniśmy pamiętać? Pewną inspiracją do poszukania odpowiedzi może być wypowiedź jednego z kapłanów, który na wyczytaną w tegorocznym Liście do Kapłanów uwagę, że podstawową przyczyną bolesnych dramatów kapłańskich jest przede wszystkim osłabienie i utrata wiary, sam zareagował wskazując, że w jego odczuciu największym naszym wrogiem jest zmęczenie, wypalenie, coraz większa frustracja – jak wskazywał – spowodowana narastającym wciąż niezrozumieniem dziejących się procesów społecznych, demograficznych, kulturowych. Wobec tak szybkich i nagłych wyzwań, jakie dziś przeżywamy, wobec ich skali i rozmiaru, czujemy się po prostu zagubieni i zdezorientowani. Sami nie mamy dziś na to ani łatwej, ani szybkiej odpowiedzi, ani nawet wystarczającego pomysłu. Papież Franciszek mówi tu wręcz, że mamy dziś do czynienia z pewnym punktem decydującym dla tych, którzy otrzymali namaszczenie. W obliczu bowiem tak wielu i tak szybkich społecznych przemian, w których żyjemy i których codziennie doświadczamy, rodzić się może w nas pokusa ucieczki i zamknięcia w bezpiecznym świecie naszych własnych pewników. Grozi nam przy tym jakieś popadanie w przeciętność, snując się – jak to określał sam papież – prawdziwie znużeni w pewnej „normalności” (…) I choć pozornie wszystko pozostaje bez zmian, zamykamy się w sobie i, apatyczni, staramy się przetrwać. Jeśli tak jest, to naszą odpowiedzią nie może być nasz lęk i strach przed trudną dziś i coraz bardziej złożoną rzeczywistością. Wciąż musimy pamiętać, że namaszczając nas swym Duchem, Bóg udziela nam Jego mocy nie tylko do tego, aby przetrwać, ale by z pomocą Ducha Świętego wzrastać i stawiać czoło nowym wyzwaniom. Odkryjemy wówczas na nowo – jak nam to wskazywał sam papież Franciszek – że nasze życie i posługiwanie kapłańskie staje się wolne i radosne wcale nie wtedy, gdy ocala się formy i przyszywa łatę, ale wówczas, gdy zostawia się inicjatywę Duchowi Świętemu, i zdając się na Jego zamysły, jesteśmy gotowi służyć tam, gdzie, i w jaki sposób zostajemy wezwani: bo nasze kapłaństwo – jak to obrazowo wyraził papież Franciszek – nie wzrasta za sprawą „łatania”, lecz przez przeobfitość!
Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie! Kochani Siostry i Bracia!
Nie jesteśmy więc od łatania dziur, ale otwierając się na działanie Ducha Świętego, ufamy w przeobfitość Bożej miłości. Ufamy bowiem – jak głosił w Księdze Apokalipsy święty Jan Apostoł – Temu, który nas miłuje i który przez krew swoją uwolnił nas od naszych grzechów, i uczyniła nas królestwem – kapłanami dla Boga i Ojca swojego. Ufamy Temu, który namaścił nas Duchem Świętym i posłał. Jego namaszczenie – jak ktoś słusznie wskazał – wciąż na nowo nas popycha i zbliża do innych – taka jest przecież nasza tożsamość i duchowość kapłańska. Ono nam też pozwala budować wspólnotę Kościoła ze wszystkimi, którzy wraz z nami mają przez chrzest święty udział w powszechnym kapłaństwie Jezusa Chrystusa. Ono też otwiera nas wciąż na tę łaskę, której Bóg hojnie nam udziela. Niech teraz odnowienie naszych kapłańskich przyrzeczeń będzie odpowiedzią na tę łaskę. Amen.