Kongres „Odkryj małżeństwo”, 1.05.2024 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. inaugurującej Międzynarodowy Kongres „Odkryj Małżeństwo” organizowany przez Fundację Misterogrande we współpracy z Wydziałem Duszpasterskim Kurii metropolitalnej w Gnieźnie, 1 maja 2024, kaplica Centrum Edukacyjno-Formacyjnego w Gnieźnie. 

Moi Drodzy!

Bardzo się cieszę, że przyjechaliście do Gniezna. Cieszę się też, że odpowiadając w ten właśnie sposób na zaproszenie Fundacji Misterogrande i naszego Wydziału Duszpasterskiego spotykacie się tutaj, w tych pięknych majowych dniach całymi rodzinami, aby – jak głosi hasło waszego spotkania – odkryć małżeństwo. Jak zapowiadali organizatorzy i jak wskazywał wam obecny z nami ks. Renzo Bonetti, zachęcając do zorganizowania takiego właśnie spotkania, warto spojrzeć na ten wielki dar i łaskę sakramentu małżeństwa, która łączy was, jako małżonków z Jezusem i sprawia, że przez swoje powołanie do miłości – jak przypominał nam w swoim Liście do Rodzin święty Jan Paweł II – mężczyzna i kobieta zostają wprowadzeni w wymiar naprawdę wielkiej tajemnicy. A jeśli jest to naprawdę wielka tajemnica, to warto ją dla siebie dziś ponownie odkryć. Warto się ponownie zachwycić tym darem. Warto się na niego jeszcze raz nawzajem otworzyć, by dostrzec, czym sakrament małżeństwa jest, jaki to wielki dar i jaką głębię w sobie mieści. Muszę wam powiedzieć, że kiedy o tym myślę, wciąż powraca do mnie pewien obraz i pewne słowo, które zostało kiedyś zapisane przez Ojców Soboru Watykańskiego II w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym, i to właśnie w tym rozdziale, który ukazuje nam troskę Kościoła o godność małżeństwa i rodziny. Słuchając przed chwilą wraz z wami dzisiejszej Ewangelii o krzewie winnym i latoroślach, jeszcze raz doświadczyłem tego, że ten soborowy obraz i to słowo, które mu towarzyszy i które, jak sądzę, stanowi jego wyjaśnienie właśnie w stosunku do rzeczywistości sakramentu małżeństwa, znajduje przecież swoje ostateczne źródło i spełnienie w tej prawdzie, którą dzisiejszy fragment Janowej Ewangelii powtarza nam dokładnie aż siedem razy, a mianowicie trwajcie, to znaczy zachowujcie żywą więź ze Mną – jak mówi nam Jezus – pozostańcie ze Mną zjednoczeni jak latorośle w krzewie winnym.

Moi Drodzy!

Ojcowie Soborowi we wspomnianym tekście Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym odwołali się najpierw do obrazu Boga, który idzie na spotkanie swego ludu. Pan Bóg nie jest bowiem Tym, który tylko biernie wyczekuje, że my przyjdziemy do Niego, ale sam, pierwszy wychodzi do nas z miłością. On idzie – mówi nam wspomniany tekst – na spotkanie swego ludu poprzez przymierze miłości i wierności. Bóg, który do nas wychodzi. Bóg, który idzie nam naprzeciw, by zawrzeć z nami przymierze miłości i wierności, przede wszystkim – jak wiele razy podkreśla w swoim nauczaniu papież Franciszek – z Łaski: najpierw była Łaska,primerear, uprzedzające działanie Łaski. Było to decydujące odkrycie dla św. Pawła, św. Augustyna i wielu innych świętych: Bóg zawsze /jest primerea/ nas uprzedza, jest przed nami; zanim przybyliśmy, on już czekał. On jest jak kwiat drzewa migdałowego – rozkwita jako pierwszy i zapowiada wiosnę. I nie można zrozumieć tej dynamiki spotkania, która budzi zdumienie i prowadzi do przylgnięcia, bez miłosierdzia. Tylko ten, kto został przytulony przez czułość miłosierdzia, tak naprawdę zna Pana. Bo przecież nie jest to jakikolwiek Bóg, ale właśnie Ten, który w Jezusie Chrystusie odsłania przed nami swoje Boskie oblicze. Światłość Bożego oblicza – jak pisał o tym kiedyś święty Jan Paweł II – jaśnieje bowiem pełnią swego piękna w obliczu Jezusa Chrystusa, w tym obrazie Boga niewidzialnego i odblasku Jego chwały, pełnym łaski i prawdy. I ten właśnie obraz Boga zostaje we wspomnianej przeze mnie konstytucji soborowej z kolei dopełniony konkretnym słowem, które nie odnosi się już tylko ogólnie, do każdej i każdego z nas ochrzczonych, ale właśnie do was, do małżonków sakramentalnych. Jezus Chrystus, Zbawiciel ludzi i Oblubieniec Kościoła – jak czytamy bowiem dalej we wspomnianym tekście – przez sakrament małżeństwa wychodzi na spotkanie chrześcijańskim małżonkom. Pozostaje nadal z nimi, aby jak On sam ukochał Kościół i wydał za niego samego siebie, tak też i małżonkowie we wzajemnym oddaniu kochali się nawzajem z nieustanną wiernością.

Moi Kochani!

Sakrament małżeństwa to więc wasze spotkanie z Jezusem, który wychodzi do was i pozostaje nadal z wami. To rzeczywiście wasze trwanie w Nim. Trwanie – jak powie papież Franciszek – które nie jest trwaniem biernym, jakimś „zasypianiem” w Panu, pozwalając, by życie nas uśpiło (…) ale trwaniem, które proponuje nam Jezus, trwaniem czynnym, a także wzajemnym. W tym też sensie nie jest więc wcale tylko tym, co się kiedyś już zdarzyło, tym, co kiedyś już było, tym, co przed laty miało już miejsce, tym, co więc między wami kiedyś zaistniało, co zostało zawarte, co ślubowaliście sobie nawzajem, ale właśnie tym, co przecież wciąż jest, wciąż między wami żywe i obecne, wciąż istnieje i nadal trwa, wciąż jest między wami, prawdziwie i rzeczywiście obecne. Bo to przecież On, Jezus, wychodzi do was i pozostaje nadal z wami. Użyta dziś w Ewangelii metafora krzewu winnego, wyrażając – jak nam przypomina papież Franciszek – pełną miłości troskę Boga o nas, z drugiej strony przestrzega nas, ponieważ jeśli zerwiemy tę więź z Panem, nie będziemy w stanie przynosić owoców dobrego życia, a nam samym grozi, że staniemy się suchymi gałęziami. Prawo owocowania, o którym Jezus przypomina dziś swoim uczniom, jasno wskazuje, że bez krzewu latorośl usycha. Bo choć to prawda, że owoce nie rodzą się wprost na pniu, lecz każdego roku potrzebują do tego żywych latorośli, aby jednak tak właśnie mogło się wydarzyć, potrzeba wciąż ożywczych soków, potrzeba, by latorośle zasilała życiodajna siła winnego krzewu. Podobnie więc jak latorośl – mówił dziś Jezus – nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Skąd więc biorą się trwałe owoce w małżeńskim życiu? Czy są tylko wypadkową jakiegoś dobrego, wzajemnego porozumienia? A może pojawiają się właśnie wtedy, gdy respektujemy wzajemnie ustalone zasady? A może będą wtedy, gdy nie będziemy wchodzić sobie w drogę? Papież Franciszek mówił kiedyś, że właśnie wiara w Jezusa, więź z Nim (…) otwiera nas na przyjęcie życiodajnych soków Bożej miłości, która pomnaża naszą radość (…) i sprawia, że rodzą się pędy nawet wtedy, gdy gleba naszego życia staje się nieurodzajna. Dzięki łasce sakramentu małżeństwa odradza się bowiem to, co zdawało się już być może tak szybko obumierać, usychać czy więdnąć. Zaczyna owocować w otwarciu na dar życia, przyjmowanego niekiedy nawet w trudnych i niezwykle dramatycznych okolicznościach. Zaczyna owocować w świadectwie wiary i miłości, która zdolna jest do szukania wzajemnego pojednania, do prośby o przebaczenie, do cierpliwego znoszenia siebie nawzajem w miłości. Zaczyna owocować w postawie służby i pomocy innym, w świadectwie życia oddawanego na co dzień z miłości. I może ma rację papież Franciszek, gdy jeszcze zaznacza, że gdy Jezus mówi o trwaniu w Nim i owocowaniu, na pewno nie ma na myśli byle jakiego owocu. Owocem gałęzi, do których spływają soki, jest winne grono, a z winogrona pochodzi wino, które jest znakiem mesjańskim. Jezus bowiem, Mesjasz posłany przez Ojca, wnosi wino Bożej miłości do ludzkiego serca i napełnia je radością i napełnia nadzieją.

Drodzy w Chrystusie Panu, Siostry i Bracia!

Rozpoczynamy Kongres, by dopomóc sobie nawzajem w odkryciu małżeństwa. Rozpoczynamy Kongres, by – jak ktoś, myślę, że trafnie, powiedział – rozpakować dar sakramentu małżeństwa. Można to chyba nawet trochę porównać, choć każde porównanie kuleje, do ściągniętej na komórkę lub komputer aplikacji, którą trzeba po prostu uruchomić. Zacząć się nią posługiwać. Korzystać z daru łaski, którą niesie sakramentalne małżeństwo. To wielki dar, który trzeba nieustannie odkrywać i o który trzeba się troszczyć, nie żałując czasu i zaangażowania. Jezus wskazuje nam dziś, na początku tego wydarzenia, że to można robić tylko wtedy, kiedy się jest rzeczywiście Jego uczniem. To jest, popatrzcie, ostatnie zdanie dzisiejszej Ewangelii: Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. Ktoś, komentując te słowa, słusznie zauważył, że celem działania, o którym opowiadała nam dzisiejsza Ewangelia, jest nasze bycie uczniem. Chwała Boga w nas polega bowiem na tym, że wciąż jesteśmy gotowi do uczenia się, do pójścia dalej za Jezusem; że jesteśmy ciągle z Nim w drodze, że ciągle jesteśmy otwarci na to, dokąd On sam pragnie nas prowadzić. Niech więc to jezusowe wskazanie przyświeca i wam, tutaj, teraz w waszych kongresowych spotkaniach. Odkryjcie małżeństwo! Bądźcie uczniami! Idźcie za Jezusem! Dajcie się Mu poprowadzić! Liczne wyzwania – pisał w swym liście do rodzin papież Franciszek – nie mogą pozbawić radości tych, którzy wiedzą, że idą za Panem. Przeżywajcie więc intensywnie wasze powołanie. Nie pozwólcie, aby grymas smutku odmieniał wasze twarze. Twój małżonek czy twoja małżonka potrzebuje twojego uśmiechu. Wasze dzieci potrzebują waszych spojrzeń, które dodawałyby im otuchy. Duszpasterze i inne rodziny potrzebują waszej obecności i waszej radości: radości, która pochodzi od Pana!  

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter