Jubileusz kapłaństwa, 28.11.2020 Inowrocław

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 50. rocznicy święceń kapłańskich ks. kan. Zenona Rutkowskiego, 28 listopada 2020, kościół pw. Świętej Jadwigi Królowej, Inowrocław. 

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia,
Kochani Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Drogi i Kochany Jubilacie!

Prawdziwe, dobre, ludzkie i święte kapłaństwo mogłoby uratować świat. Są to słowa świętego papieża Pawła VI, które nasz dzisiejszy Złoty Jubilat przywołał na swoim prymicyjnym obrazku. Odnaleziony przez moją mamę w naszym domowym archiwum prymicyjny obrazek pozwala mi powrócić myślą do pierwszej niedzieli adwentu, 29 listopada 1970 roku, gdy wraz z trzema kolegami, w katedrze gnieźnieńskiej, diakon Zenon Rutkowski pochodzący z parafii pw. św. Mikołaja i św. Konstancji w Gniewkowie, przez posługę biskupa Jana Czarniaka, biskupa pomocniczego naszej archidiecezji, przez sakrament święceń został włączony w Chrystusowe Kapłaństwo w stopniu prezbitera. Prymicyjny obrazek nie tylko jednak przywołuje na pamięć otrzymane pięćdziesiąt lat temu przez naszego Jubilata święcenia i Mszę świętą prymicyjną sprawowaną w gniewkowskiej farze, ale poprzez te papieskie słowa na nim wypisane pozwala nam jeszcze raz doświadczyć daru i tajemnicy kapłaństwa. Każde z tych słów świętego papieża są jakże ważne i jakże niezwykle aktualne dziś, gdy z jednej strony jesteśmy, niewątpliwie, świadkami różnorakich kryzysów, rodzących pytania i stawiających przed nami wciąż nowe wyzwania, jak i z drugiej, gdy właśnie w tym czasie pandemii, lęków i niepokojów, natarczywie szukamy tego, co naprawdę mogłoby uratować świat. Czy jednak w świecie skandali, naszej ludzkiej słabości i niewierności, która prawdziwie przeraża, rzeczywiście – jak mówił papież Paweł VI – prawdziwe, dobre, ludzkie i święte kapłaństwo mogłoby uratować świat? Chyba potrzeba dziś naprawdę dużo samozaparcia, aby nadal tak twierdzić i w to jeszcze raz uwierzyć. A może jednak trzeba nam właśnie do tej papieskiej myśli odważnie powrócić. Trzeba do niej powrócić i dostrzec istotę tego, co tak naprawdę wyraża. Ktoś być może powie, że przywołuje i kreśli przed nami tylko jakiś niedościgły ideał, który nigdy nie potrafi się ziścić. Za dużo w nas bowiem ludzkiej ułomności i słabości, by sobie z nim poradzić. Ktoś inny może zauważy, że to chyba jednak zbyt mało dla uratowania świata, że to zbyt proste, że problemy są dziś znacznie głębsze, poważniejsze i bardziej skomplikowane, a prawdziwa zdolność ich rozwiązania przekracza siły i możliwości pojedynczego, i to nawet świętego, człowieka. Ktoś wreszcie, może nawet lekceważąco wskaże, że przecież nie ma się tu nad czym tak naprawdę zastanawiać, bo kapłaństwo tak mało dziś jest wiarygodne, tak dosadnie obciążone słabościami i grzechami, tak po ludzku ułomne, tak często zniszczone, wypalone, wyblaknięte, bez ducha. Kiedyś papież Franciszek opisując ten współczesny stan ducha, chyba dość trafnie go nazwał znużeniem nadziei. To znużenie – mówił w swej homilii w bazylice katedralnej Santa Maria la Antigua w Panamie – które pojawia się wówczas, gdy – jak w Ewangelii – słońce pada jak ołów, a godziny stają się nie do zniesienia, z taką intensywnością, że nie pozwalają iść naprzód czy też spoglądać w przyszłość. Jakby wszystko stało się zamglone. Nie chodzi mi tutaj o „swoisty trud serca” ludzi „rozerwanych na strzępy” z powodu pracy, potrafiących pod koniec dnia ukazać spokojny i wdzięczny uśmiech, ale o to inne znużenie, które rodzi się w obliczu przyszłości, kiedy rzeczywistość „wymierza policzki”, i podważa siły, środki, wykonalność misji w tym tak zmieniającym się i stawiającym pytania świecie.

Moi Kochani!

A może to jednak prawda – jak wypisał sobie pięćdziesiąt lat temu na swoim prymicyjnym obrazku nasz Drogi Jubilat – że prawdziwe, dobre, ludzkie i święte kapłaństwo uratuje świat? Przecież nie jest ono naszą własną, ludzką receptą na problemy tego świata. To nie my sami mamy moc zbawić ten świat. Nosimy bowiem skarb – jak pisał święty Paweł Apostoł – w naczyniach glinianych, a więc ze swej natury słabych, grzesznych i po ludzku ułomnych, ale po to właśnie, aby się wciąż okazywało, że moc jest z Boga a nie z nas. Kapłaństwo nie jest więc żadnym naszym sposobem na zbawienie świata. Nie jest żadną ludzką promocją naszej własnej osoby. Nie jest po to – jak nam przypomniał w czasie swej pielgrzymki do Polski w Krakowie papież Franciszek – by szukać jakiś własnych zabezpieczeń, przestrzeni zamkniętych i własności prywatnych, dla własnej wygody. Naszym skarbem, posłaniem i misją, naszym kapłańskim życiem jest – jak wskazywał papież – wprowadzać Pana w środek życia, nie szukając innego skarbu dla siebie. To On jest życiem i źródłem życia. On jest odkupicielem człowieka i zbawieniem świata. Tylko On ma moc, by uratować ten świat. Przywołana nam przed chwilą w ostatniej części Księgi Apokalipsy Świętego Jana Apostoła wizja rzeki życia jednoznacznie przecież wskazuje, że jej źródłem, z którego wypływa i czerpie moc jest Bóg i Branek. Ożywcza i ozdrowieńcza moc wód tej rzeki, słusznie nazwanej wodami życia, nie bierze bowiem początku w jakimś ludzkim źródle. W środku wszystkiego – jak czytaliśmy przed chwilą w Apokalipsie – jest tron Boga i Baranka. A człowiek, który ma dosłownie na czole wypisane imię Boga, bo przecież do Niego całkowicie należy i przez chrzest święty, i – jak każdy ksiądz – przez sakrament święceń, widzi – jak prorokował starotestamentalny Ezechiel – że gdy ta rzeka płynie i rozlewa się w wodach słonych, wody te stają się zdrowe, a wszystkie istoty żyjące, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostają przy życiu, bo dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko jest uzdrowione. Tak właśnie widzimy, gdy patrzymy na to wszystko nie przez nasze ludzkie słabości i ułomności, przez nasze własne ludzkie projekty i pomysły na zbawienie świata, ale w świetle Boga, wiarą i przez wiarę. Prawdziwe, dobre, ludzkie i święte kapłaństwo będzie zaś w tym Bożym projekcie jak swoisty kanał, jak koryto, jak łono rzeki życia. Im bardziej prawdziwe, dobre, ludzkie i święte tym bardziej przepływ Bożej wody życia, jak w górskim strumieniu, żywy, mocny, życiodajny, niosący radość i życie. Jeśli się samo zamuli, zatka, pozarasta, z trudem będzie niosło Boże życie do innych, a w nim samym pozostanie coraz bardziej jedynie jakaś brzydko pachnąca, stojąca woda. Jubileusz pięćdziesięciolecia kapłaństwa to dziś wielka wdzięczność Bogu za to, że dał Tobie, Zenonie, przez te wszystkie lata kapłańskiego życia i posługiwania, być drożnym kanałem, korytem wody życia; że byłeś i jesteś, przez głoszone Słowo Boże, przez sprawowane sakramenty, przez miłość i troskę pasterską, przez Twe ludzkie życie ofiarowane, i to dosłownie aż po życie i zdrowie, dla Boga i dla ludzi, aby wciąż przez Ciebie i Twą kapłańską posługę obficie płynęła na innych Boża łaska i Boże miłosierdzie.

Drogi Księże Jubilacie! Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Pięćdziesiąt lat temu na Twój, Drogi Księże Jubilacie, dzień święceń, biskup Jan Czerniak wybrał pierwszą adwentową niedzielę. Adwent to początek roku kościelnego. Tak to wszystko wówczas i dla Ciebie się zaczęło. Zaczęło się i trwa. Ale Adwent, to także czas, który wzywa nas do modlitwy i do czuwania. Uważajcie na siebie (…) czuwajcie i módlcie się powiedział już dziś do swoich uczniów Jezus. W minioną środę w swej katechezie papież Franciszek wspomniał, że gdy uczniowie opowiadają o tym, co Pan powiedział i uczynił – słuchanie Słowa – gdy się modlą, aby wejść w komunię z Nim, wszystko staje się żywe. Modlitwa wzbudza światło i ciepło: dar Ducha sprawia, że rodzi się w nich zapał. Dziękując więc w modlitwie wraz z Tobą, Drogi Jubilacie, za dar kapłaństwa, za wszystko, co w Tobie i przez Ciebie, sam Jezus w ciągu tych pięćdziesięciu lat posługi uczynił, pewnie i przed Twoimi oczyma wszystko staje się na powrót jakoś dziwnie dziś żywe. I spotkani w życiu ludzie, i miejsca kapłańskiej posługi, od tego pierwszego w Dębowie k/Nakła aż po Inowrocław, i tutaj Twój umiłowany kościół pw. świętej Jadwigi Królowej, który z okazji jubileuszu zapragnąłeś jeszcze, za zgodą obecnego proboszcza, przyozdobić nowym witrażem, i trudne i radosne sytuacje, i wydarzenia, których przecież było już w życiu tak wiele. Modlitwa wzbudza światło i ciepło. Wyraża Twoją i naszą wdzięczność Bogu za dar, który – jak mówi Pismo święte – został Ci dany przez włożenie rąk biskupa. Jest także dziś, na tym etapie Twojego kapłańskiego życia, naszym wołaniem wraz z Tobą do Pana. Niech Cię Pan, Drogi Bracie, zachowa, niech Cię darzy potrzebnymi siłami i zdrowiem, niech łaską swą wspomaga i uszczęśliwia.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter