25-lecie święceń kapłańskich, 16.06.2025 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z okazji 25-lecia święceń kapłańskich, 16 czerwca 2025, katedra gnieźnieńska.
Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono naszej posługi, okazujemy się sługami Boga przez wszystko (2 Kor 6,3-4).
Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Drodzy Srebrni Jubilaci,
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia,
Drugi List Świętego Pawła Apostoła do Koryntian jest – w powszechnej nieomal opinii badaczy i komentatorów – jednym z najbardziej osobistych pism świętego Pawła. Ktoś nawet powiedział wprost, że w tym liście Paweł otwiera przed nami okno, co daje nam wyjątkową okazję zobaczenia, jak pojmuje on swe apostolskie życie i posługę ukształtowaną na wzór Jezusa. Widzimy miłość i troskę apostoła względem założonego przez siebie Kościoła korynckiego. Wyczuwamy jego radości i frustracje. Obserwujemy raczkującą dopiero wspólnotę, zmagającą się z wieloma spośród tych problemów, z którymi chrześcijanie mierzą się i dzisiaj, niemal dwadzieścia wieków później. A pośrodku tego wszystkiego dostrzegamy przebłyski natchnionego (i dającego natchnienie) wglądu Pawła w to, kim jest Bóg i jak z miłości wyciągnął On rękę ku światu poprzez życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa i dar Ducha Świętego. Uzyskanie takiego poznania Bożej wierności i miłości pociąga z kolei za sobą konieczność należytej odpowiedzi na nie i Paweł wzywa mieszkańców Koryntu – oraz nas samych – do jej udzielenia. A zatem i my, którzy dziś usłyszeliśmy przed chwilą jeden z fragmentów tego bogatego pawłowego listu, możemy przyjąć go jako światło na naszą drogę. Twoje słowo – jak śpiewaliśmy przed chwilą przed Ewangelią – jest pochodnią dla stóp moich, Panie i światłem na mojej ścieżce.
Umiłowani Bracia w Chrystusowym Kapłaństwie! Drodzy Srebrni Jubilaci!
Przybyliście dziś do katedry, tutaj, do tego wieczernika waszych święceń, aby w dwudziestą piątą rocznicę kapłaństwa dziękować Bogu za wasze apostolskie życie i za posługę, którą przez codzienną wierność Bogu i wy wypełniacie już przez te ćwierć wieku – jak wspomniany Apostoł Paweł – na wzór Jezusa. I w waszym kapłańskim życiu i posłudze jest niewątpliwie – jak w życiu Apostoła Pawła – miłość i jest troska o zbawienie powierzonych wam ludzi. Dwadzieścia pięć lat temu, w Wigilię Zesłania Ducha Świętego, w Roku Wielkiego Jubileuszu 2000 Chrześcijaństwa, arcybiskup Henryk Muszyński, szafarz waszych święceń, już u początków waszego posłania wskazywał wam, że Jezus posyła was jako swoich przyjaciół, ale jednocześnie posyła was jako sługi, jako tych, którzy odpowiadając na miłość całym sercem służą każdego dnia od nowa i odpowiadają na tę wielką łaskę, która stała się ich udziałem. Święcąc was na prawdziwych kapłanów Nowego Przymierza, wyjaśniał wam i zgromadzonemu Kościołowi, że tajemnica sług jest (…) tajemnicą miłości. Tajemnicą kogoś, kto dobrowolnie i z miłości wybiera Chrystusa jako najwyższą i jedyną miłość swojego życia. Wszystko zaś inne – jak dodawał wtedy jeszcze nasz arcybiskup senior – będzie umiłowane i miłowane tylko i wyłącznie w Jezusie Chrystusie. Wszystko będzie naszą odpowiedzią – jak wołał wspominany dziś przez nas Apostoł Paweł – Temu, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. A On – jak dobrze wiemy – w Jezusie Chrystusie umiłował nas przecież do końca, nie tylko – jak sam zapowiadał swym uczniom w dzisiejszej Ewangelii – nie stawiając w sobie oporu złemu, nie zakrywając swej twarzy dosłownie przed zniewagami i opluciem, nie cofając swego policzka, ale wprost dosłownie oddając na krzyżu swoje życie za nasze. Umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Dlatego dla mnie – jak nam powie jeszcze Apostoł Paweł – żyć, to Chrystus.
Drodzy Bracia!
Jubileusz dwudziestopięciolecia kapłaństwa jest okazją do wdzięczności za ten dar i za łaskę posłania, ale także za wierność temu, co Bogu wtedy przyrzekaliśmy. Owszem, trzeba też przepraszać i za nasze niewierności, za naszą małoduszność i opieszałość, za to, że w obliczu różnych trudności częściej i bardziej stawialiśmy może wciąż jeszcze na siebie samych niż na Jezusa. I w naszym życiu – jak w życiu piszącego swój list do umiłowanych Koryntian Pawła – pojawiały się żale i frustracje. Pojawiał się niepokój i lęk. Może nawet niekiedy dopadał i nas – jak to lubił niejednokrotnie przypominać nam kapłanom papież Franciszek – swoisty demon południa. A z tego rodziła się może wówczas – jak wskazywał papież – pokusa, którą moglibyśmy nazwać znużeniem nadziei. To znużenie – próbował objaśnić swoje słowa papież – które pojawia się wówczas, gdy – jak w Ewangelii – słońce pada jak ołów, a godziny stają się nie do zniesienia, z taką intensywnością, że nie pozwalają iść naprzód czy też spoglądać w przyszłość. Z pewnością oprócz jakichś osobistych sytuacji, w których może nas dopaść taka pokusa, są też i te, które dziś wspólnie w Kościele i jako Kościół przeżywamy. Widzimy bowiem intensywność i niepewność takich czy innych przemian, które przeżywamy jako społeczeństwo. Trudno je nam uchwycić i dobrze rozeznać, i często nie jest łatwo za nimi nadążyć. Widzimy dziś kruszenie się tak wielu pewników i rozpadanie czy podważanie tak wielu fundamentów, aż po rozpowszechnione przekonanie, że to, co było znaczące i ważne w innych czasach, wydaje się nie mieć dziś już miejsca. Doświadczamy publicznych ran na ciele Kościoła, zgorszeń innych, często naszych braci w kapłaństwie i ran naszych grzechów czy zaniedbań. Znużenie nadziei – mówił papież Franciszek – rodzi się bowiem także ze świadomości Kościoła zranionego swoim grzechem, który wiele razy nie potrafił usłyszeć licznych wołań. Wszystko to, i pewnie jeszcze tak wiele innych czynników, może, niestety, zrodzić – jak wskazywał papież – jedną z najgorszych możliwych herezji naszych czasów: myślenie, że Pan i nasze wspólnoty nie mają już nic do powiedzenia czy dania temu nowemu rodzącemu się światu. Zawiedzione nadzieje i znużone serca. Lęk i obawa, czy to czym dziś żyjemy i co czynimy ma jeszcze sens. Gdzie w tym wszystkim jesteśmy? Pokusa, aby zamknąć oczy, by zamknąć się w sobie, by sobie powiedzieć, że skoro wszystko jest tak złe, pozostaje apatia i rozczarowanie.
Moi Kochani!
Jaką odpowiedź podpowiada nam Apostoł Paweł? Wskazując – jak słyszeliśmy – żebyśmy nie przyjmowali na próżno łaski Bożej zaraz sam dodaje, że oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia. Przyjmować łaskę Bożą na próżno oznacza również poddawać się zgorzknieniu, tkwić w smutku i niepewności, które świadczą przecież tylko o tym, że wciąż nie pojmujemy, nie rozumiemy, nie przyjmujemy tego, że Bóg obdarował nas naprawdę wielkim darem. W dniu waszych święceń arcybiskup Henryk zapewniał was, że otrzymaliście, otrzymujecie i ustawicznie będziecie otrzymywać od Jezusa wszystko, co istotne i ważne dla waszego życia i kapłańskiego posługiwania. On sam dzieli się bowiem z wami swoim kapłaństwem i nigdy nie żąda – jak podkreślał ksiądz arcybiskup – ani nie oczekuje czegoś, czego sam by w Jezusie Chrystusie nie wypełnił. On nam wszystko i zawsze daje przecież w nadmiarze. On nam wciąż przypomina, że naprawdę decydujące jest zawsze nasze dziś, nasza odpowiedź, nasz powrót do tej miłości, którą On sam nas pierwszy umiłował, wybrał, powołał i posłał. Trzeba nam więc wytrwałości. Trzeba, abyśmy cierpliwie powracali do tej łaski, która została nam dana przez włożenie rąk. Trzeba, abyśmy we wszystkim – jak napisał Koryntianom święty Paweł – rzeczywiście okazywali się sługami Boga. Ktoś słusznie wskazał, że w ten sposób Paweł naucza nas, abyśmy byli ponad zmiennymi kolejami naszej duszpasterskiej posługi. Bo choć to prawda, że nikt nie jest powołany do pracy w niemożliwych do zniesienia okolicznościach, to jednak nie powinniśmy uciekać w obliczu pierwszych oznak zniechęcenia. Samo życie uczyć nas będzie wytrwałości. Samo życie będzie nas nawracać. Samo życie będzie nas wzywać, byśmy zwracali się ku Temu, który zapewnia nam siły niezbędne do wytrwania w naszej posłudze. Niech dar i łaska jubileuszu przyniosą wam zawsze niezbędną siłę i pociechę. Dwadzieścia pięć lat temu rozpoczynaliście waszą kapłańską posługę w Roku Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa. Dziś, po tych dwudziestu pięciu latach, dziękujecie Bogu za nią także w Roku Świętym, w Roku Jubileuszowym, w Roku Nadziei. To naprawdę piękne – powtórzymy jeszcze raz za papieżem Leonem XIV – że patrząc na nasze powołanie, na powierzone nam rzeczywistości i osoby, na obowiązki, które podejmujemy, na naszą posługę w Kościele, każdy z nas może z ufnością powiedzieć: chociaż jestem kruchy, Pan nie wstydzi się mojego człowieczeństwa (…) Towarzyszy mi swoim Duchem, oświeca mnie i wciąż czyni narzędziem swojej miłości wobec innych, wobec społeczeństwa i świata. Zaczerpnijcie dziś więc tego Ducha. Pamiętajcie, że Bóg jest hojny i nie zawodzi. Proście więc razem Pana, aby wyszedł wam ponownie naprzeciw, aby objął was swoją łaską i zmiłowaniem. Pan okazał nam swoje zbawienie (…) wspomniał na dobroć i na wierność swoją.