Zakonne jubileusze, 18.08.2018 Orlik
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 50-lecia profesji wieczystej sióstr Deborahy, Ewy i Agnieszki oraz 25-lecia profesji sióstr Grażyny, Majelli i Klelii, 18 sierpnia 2018, Dom Prowincjalny Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej w Orliku.
Drodzy Współbracia w kapłańskim powołaniu,
Drogie Siostry Franciszkanki z Siostrą Generalną Deborą, Dostojną Złotą Jubilatką i Siostrą Prowincjalną,
Czcigodne Siostry Jubilatki,
Obchodzące Złote i Srebrne Jubileusze Profesji Wieczystej,
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,
Sierpień to w wielu regionach Polski czas dożynek, czyli dziękczynienia za tegoroczne zbiory. Ziarno żyta czy pszenicy wrzucone w ziemię i tym razem dało plon. To prawda, tegoroczna susza przypomniała nam, że plon to ziarno, słońce i woda, że potrzeba – jak mówił nam przed chwilą Jezus w Ewangelii – aby ziarno wpadłszy w ziemię, obumarło, ale potrzeba też sprzyjających warunków, aby wydało odpowiedni plon. Jednym z nich jest oczywiście sama ziemia. Gdy bowiem jest rzucane na drogę czy między ciernie nic się z nim nie stanie, nic się nie dokona. Wypali je wschodzące słońce lub zagłuszą chwasty. Jeśli bowiem pozostanie zamknięte w sobie – tłumaczył jeszcze tę logikę ziarna kiedyś papież Franciszek – nic się nie wydarzy. Ale jeśli natomiast pęknie, otworzy się, to wówczas rodzi kłos, odrośl, później roślinę, a roślina przyniesie owoc. Musi więc obumrzeć, by zrodzić owoc i przynieść plon obfity. Jest więc w życiu ziarna czas zasiewu, czas obumierania i czas owocowania. Pierwszy wiąże się niewątpliwie z jakimś początkiem. Pięknie opisuje go dziś Księga Pieśni nad Pieśniami: oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł. Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic, drzewo figowe wydało zawiązki owoców i winne krzewy kwitnące już pachną. Idzie wiosna. Drugi etap drogi ziarna to czas potężnego wysiłku, a więc dosłownie obumierania, nie bez powodu więc porównany przez samego Jezusa – jak usłyszeliśmy w Ewangelii – wprost od utraty własnego życia. A ten trzeci to już czas radości, czas owocowania, czas zbiorów, czas świętowania, czas dziękczynienia, bo przecież – jak śpiewamy w jednej z dziękczynnych pieśni – ziemia plony już wydała, Bóg nam dał błogosławieństwo, niech rozbrzmiewa Jego chwała w każdym czasie, w każdym miejscu. Uwielbiajmy Go więc, bo i wy – jak pisał święty Paweł – ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały, gdy osiągniecie cel waszej wiary: zbawienie dusz.
Drodzy Moi! Kochane Siostry Jubilatki!
W pewnym sensie Wasze jubileusze profesji wieczystej to dziś czas dożynek, czas dziękczynienia i uwielbienia Boga za owoce waszego życia i waszej zakonnej posługi. Pewnej wiosny, gdy minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł, a może też w innym czasie, bo to wy same wiecie bardzo dobrze kiedy to było, dał się usłyszeć głos Boskiego Oblubieńca: powstań, przyjaciółko moja, piękna moja i pójdź. Ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos. Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku. Żeby usłyszeć ten głos i pójść za Nim trzeba było Mu wówczas zawierzyć. Trzeba było Go przyjąć, trzeba było uwierzyć, że On weźmie mnie teraz do swej ręki jak ziarno, weźmie delikatnie z wielkim szacunkiem dla całej mojej ludzkiej wolności i rzuci w ziemię. Trzeba było więc, w pewnym sensie, dać się Mu tak właśnie rzucić ufając, że w ten sposób rozpoczyna się i dla mnie jedyna i wybrana przez Niego przygoda życia, ta właśnie jedyna, która w moim życiu będzie rodzić i przynosić błogosławione owoce. Pięćdziesiąt czy też dwadzieścia pięć lat temu każda zatem z Was, każda z obecnych tutaj Drogich nam Sióstr Jubilatek, przez złożenie swojej profesji wieczystej, dała przyzwolenie Panu Bogu, we wspólnocie Kościoła, w waszym Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek de Poenitentia et Caritate Christiana, aby w niej ten proces się rozpoczął. Ziarno wpadło w ziemię. Zaczęło się zakorzeniać. Zaczęło dojrzewać. Zaczęło obumierać. Zaczęło pękać. Zaczęło rodzić plon, najpierw, zgodnie z Ewangelią, źdźbło, potem kłos, potem pełne ziarno w kłosie. Być może niejednokrotnie temu wzrostowi ziarna powołania – jak przypomniał nam, kapłanom i osobom konsekrowanym, w Krakowie papież Franciszek – i wam towarzyszyło to pytanie: czego Jezus od nas tak naprawdę oczekuje? Do czego ma mnie to wszystko zaprowadzić? Czego On naprawdę ode mnie oczekuje? A On – idąc teraz jeszcze dalej za podpowiedzią papieża Franciszka – wciąż nam przypominał, że pragnie serc naprawdę konsekrowanych. A co to są za serca? Jakie to są te serca naprawdę konsekrowane? Są to serca, które żyją przebaczeniem otrzymanym do Niego, aby je przelewać ze współczuciem na siostry i braci, serca otwarte i delikatne wobec słabych – w żadnym wypadku surowe. Są to serca uległe i przejrzyste, które nie udają wobec tych, którzy mają w Kościele zadanie wskazywania drogi, a nadto i serca wrażliwe, które – jak pisał Filipianom Apostoł Paweł – mają te same dążenia, i tę samą miłość, i wspólnego ducha, serca wolne od pogoni i zaspakajania jedynie własnych ambicji, wolne od ludzkiej rywalizacji i zazdrości, dalekie wszelkiej próżności, serca pokorne i otwarte na innych, zdolne – jak jeszcze mówił nam w Krakowie papież Franciszek – modlić się dziś i codziennie tymi słowami: jesteś Jezu moim jedynym dobrem, drogą mojego pielgrzymowania, sercem mojego życia, moim wszystkim.
Kochani w Panu Bracia i Siostry!
Słuchając Ewangelii mogliśmy zauważyć, że ziarnu wrzuconemu w ziemię sam Jezus zapowiada dość trudny los. Nie da się ominąć umierania, aby przynosić plon. Trzeba stracić, by ostatecznie zyskać. Jezus mówi wiec, że ziarno musi obumrzeć, aby przyniosło plon obfity. Nie jest to logika przegrywająca? Co o tym myślicie – pytał kiedyś papież Franciszek. Sam zaś na to pytanie zaraz odpowiadał, że rzeczywiście mogłoby się nawet tak wydawać, bo ten, kto kocha, traci władzę, ten, kto daje, wyzbywa się czegoś, kto daje siebie i służy innym, nie ma już tak naprawdę nikogo i nic tylko dla siebie. W istocie jednak logika ziarna, które obumiera, pokornej miłości, jest drogą Boga – przypominał jeszcze Ojciec Święty – i mówił, że tylko ta logika wydaje owoc. Minione dni i lata przekonały, tak sądzę, nasze Drogi Jubilatki, o prawdziwości tych słów. Wszystkie przecież prosząc kiedyś o przyjęcie do Zgromadzenia prawie jednym głosem mówiły, że pragną służyć Bogu i ludziom, krocząc śladami świętego Franciszka, pragną poświęcić swe życie Bogu i ludziom, gdyż zafascynowało je życie świętego Franciszka, chcą w lepszy sposób służyć Bogu i ludziom. A któż inny właśnie niż On, nasz Święty z Asyżu, nie przypomina nam wszystkim swym życiem, że właśnie obumieranie sobie i światu jest drogą Boga i życiem na sposób Boga, i że tylko taki właśnie jest ostatecznie wygrywającym, zbawia siebie samego i innych: staje się ziarnem nadziei dla świata. Święty Franciszek pokazał nam to swoim życiem. Rzeczywiście był on – jak powiedział o nim kiedyś papież Benedykt XVI – żywą ikoną Chrystusa. Nie tylko bowiem zachęcał do tego, by żyć jak Jezus, ale dosłownie – jak wzywa nas dziś Ewangelia – poszedł za Nim. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. Franciszek szedł za Chrystusem. A skąd zaczyna się droga Franciszka ku Chrystusowi – pytał podczas swej wizyty w Asyżu papież Franciszek – Wychodzi ona od spojrzenia Jezusa na krzyżu. Pozwolić, aby On na nas patrzył w chwili, kiedy oddaje za nas swoje życie i pociąga nas do Siebie. Franciszek przeżył to doświadczenie w sposób szczególny – wyjaśniał papież – w kościele świętego Damiana, modląc się przed Ukrzyżowanym (…) A Ukrzyżowany nie mówi nam o porażce, o niepowodzeniu. Paradoksalnie mówi nam o śmierci, która jest życiem, która rodzi życie, ponieważ mówi nam o miłości, ponieważ jest miłością Boga wcielonego, a miłość nie umiera, wręcz przeciwnie – zwycięża zło i śmierć (…) Stąd wynika wszystko: jest to doświadczenie łaski, która prawdziwie człowieka przemienia. Nie tylko więc uczy oddawać swe życie, ale nade wszystko daje siłę, by móc je tracić i wciąż z Chrystusem zyskiwać na nowo.
Drogie Siostry Jubilatki!
Ziarno wsiane w ziemię obumiera i w ten sposób rodzi plon. Życie oddane Bogu, wasze powołanie do naśladowania Jezusa na drodze rad ewangelicznych, jest codziennym obumieraniem wraz z Nim, rzucaniem ziarna waszego powołania w ziemię, w tę konkretną ziemię, gdzie jesteście i pełnicie swą posługę, aby tam owocowała i przyniosła plon obfity. Dziś, po dwudziestu pięciu czy pięćdziesięciu latach w tej dziękczynnej Eucharystii niesiecie do ołtarza wasz plon, owoc łaski Bożej i waszego codziennego trudu oddawania swego życia Bogu i ludziom. Świętowane dziś jubileusze pozwalają widzieć w waszych dłoniach dojrzały plon. W pokorze waszego serca chciałybyście może tylko nam powiedzieć, że przecież wymaga on wciąż jeszcze oczyszczenia, wymaga też umocnienia, wymaga oddzielenia ziarna od tzw. życiowych plew. I Bóg będzie to w was czynił. Będzie oczyszczał was przez kolejne doświadczenia i trudy życiowe. Będzie was umacniał przez swoją przebaczającą i uzdrawiającą was miłość. Będzie was prowadził, dając pokój Ducha, który tak hojnie rozlewa w sercach waszych. A wy same wciąż będziecie doświadczać, że jest z wami, że idzie z wami, że – jak sam mówił – On tam we wszystkim będzie, gdzie będzie i jego służebnica. A jeśli kto Mu tak służy, uczci go Bóg Ojciec, który jest w niebie. Amen.