Uroczystości odpustowe i bierzmowanie, 9.08.2020 Jarząbkowo

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. odpustowej z okazji święta Przemienienia Pańskiego, 9 sierpnia 2020, kościół pw. św. Marcina w Jarząbkowie.

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Papież Franciszek mówił kiedyś w swym rozważaniu przed niedzielną modlitwą Anioł Pański, że wydarzenie przemienienia Pańskiego jest dla nas przesłaniem pełnym nadziei – z Nim [z Jezusem] i my tacy będziemy; zachęca nas też do spotkania z Jezusem, abyśmy służyli braciom. I my, świętując dziś tutaj, w Jarząbkowie, uroczystość odpustową ku czci Przemienia Pańskiego, słyszymy więc przesłanie nadziei. Z Jezusem i my tacy będziemy. Będziemy przemienieni. Co więcej, z Jezusem już w pewnym sensie tacy właśnie jesteśmy. Jesteśmy przemienieni. On bowiem ma moc nas przemieniać. On ma moc przemieniać nasze serca i nasze życie. On ma moc kształtować nas według Ewangelii. W Niego się wpatrujemy i za Nim idziemy. Przez sakrament chrztu świętego dał nam udział w swoim życiu. Zostaliśmy z Nim złączeni. W chrzcie świętym zostaliśmy, jak w wodzie, dosłownie w Nim zanurzeni, odrodzeni do życia Bożego, przemienieni Bożą łaską i Bożą mocą. W tym sensie zajaśniał już i w nas Boży blask. Zajaśniało prawdziwie Boże światło. Mocą Ducha Świętego – tłumaczył nam w jednej ze swych katechez o chrzcie świętym papież Franciszek – chrzest zanurzył nas w śmierć i zmartwychwstanie Pana, zatapiając w źródle chrzcielnym starego człowieka, opanowanego przez grzech oddzielający od Boga, i sprawiając zrodzenie nowego człowieka, stworzonego na nowo w Jezusie. Dlatego od chrztu świętego i w nas, w każdej i w każdym z nas, jak dziś na górze Tabor, rozbrzmiewa głos Ojca: To jest mój Syn umiłowany. Ten ojcowski głos – powie jeszcze papież Franciszek – niedostrzegalny dla ucha, ale dobrze słyszalny sercem ludzi wierzących, towarzyszy nam przez całe życie, nigdy nas nie opuszczając. Przez całe życie Ojciec nam mówi: Tyś jest mój syn umiłowany, Tyś jest moją umiłowaną córką. Odrodzeni jako dzieci Boże, jesteśmy nimi na zawsze! Bóg nigdy nie wypiera się swoich dzieci! Bóg się nas nigdy nie wypiera!

Moi Drodzy!

Wejście z Jezusem na górę Tabor stało się dla uczniów, dla Piotra, Jakuba i Jana okazją do tego, by doświadczyć szczególnego spotkania z Jezusem. Do tej pory, tam, na dole, widzieli Go przecież na co dzień. Poszli za Nim. On ich powołał, aby Mu towarzyszyli. Znali już dobrze choćby rysy Jego twarzy i Jego ludzką sylwetkę. Rozpoznawali Go, tak jak rozpoznaje się innych ludzi, na przykład po charakterystycznej barwie głosu czy nawet samym sposobie, w jaki do nich mówił. Słyszeli czego nauczał i co czynił. Teraz, tam na górze, zobaczyli chwałę, która Go ogarnęła. Twarz Jego zajaśniała jak słońce – jak przekazuje nam święty Mateusz – odzienie zaś stało się białe jak światło. Wszystko to jednak nie miało nic z pełnych fantazji nadzwyczajnych wizji. Jezusowe przemienienie nie było przecież jakimś tanim czy pocieszającym fajerwerkiem, jakąś magiczną sztuczką, jakąś wizją czy pochwaleniem się przed uczniami obrazami nieba. Dobrze sobie to zapamiętał święty Piotr, gdy po latach, w swoim liście, którego fragmentu słuchaliśmy dziś w drugim czytaniu napisze, że przyjście i poznanie Jezusa nie miało nic z wymyślonego mitu i że to spotkanie na górze stało się okazją, by na własne oczy zobaczyć – jak powie kiedyś papież Franciszek – Jego człowieczeństwo przejrzyste dla chwały Boga, który jest Miłością i usłyszeć Boży głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie. Nie za wymyślonymi mitami postępowaliśmy wtedy – powie nam święty Piotr. Tam, na górze Jezus bowiem otrzymał od Boga Ojca cześć i chwałę (…) i słyszeliśmy jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej. Po takim spotkaniu także oni sami schodzili z tej góry – jak zauważy papież Franciszek – z oczyma i sercem przemienionym. Przemienienie Pańskie niewątpliwie ich przemieniło i umocniło. Owszem, nie uwolniło ich od późniejszych zmagań. Nie oszczędziło im trudnych doświadczeń, które na nich, zwłaszcza w czasie męki i śmierci Jezusa, już za chwilę spadły. Nie odebrało im odpowiedzialności za podejmowane w życiu wybory i decyzje. To spotkanie pozwoliło im jednak zejść z góry i wyruszyć z Jezusem w dalszą drogę, czyniąc ze swego życia dar dla innych. Papież Franciszek powie nam, że takie właśnie spotkania, że coraz żywsze odkrywanie Jezusa nie jest nigdy celem samym w sobie, ale pobudza i nas do „zejścia z góry”, będąc napełnieni mocą Ducha Bożego, aby dawać konkretne świadectwo miłości (…) Przemienieni obecnością Chrystusa i żarem Jego słowa, będziemy konkretnym znakiem ożywiającej miłości Boga dla wszystkich naszych sióstr i braci.

Moi Drodzy, a zwłaszcza Wy, Moim Drodzy Młodzi Przyjaciele, którym za chwilę udzielę bierzmowania!

Chrzest zanurzył was już w Chrystusa. Odrodzeni w chrzcie świętym jako dzieci Boże, jesteście nimi na zawsze. Ale jak przypomni nam w swych katechezach o bierzmowaniu papież Franciszek odrodzenie się do życia Bożego w chrzcie świętym to naprawdę pierwszy krok. Trzeba bowiem teraz zachowywać się jak dzieci Boże – dopowie papież – to znaczy upodobnić się do Chrystusa działającego w Kościele świętym, angażując się w jego misję w świecie. A to nam właśnie zapewnia namaszczenie Ducha Świętego. Jeśli bowiem w chrzcie świętym – tłumaczy nam dalej w swej katechezie papież – zanurza nas w Chrystusa, to w bierzmowaniu Chrystus napełnia nas swoim Duchem, konsekrując nas na swoich świadków. Jezus mówił swym uczniom: gdy zstąpi na was Duch Święty, otrzymacie Jego moc, i będziecie moimi świadkami aż po krańce ziemi. Bierzmowanie konsekruje nas na świadków Chrystusa. Nie tylko więc nam o tym uroczyście przypomina i nie tylko ponownie, po chrzcie, nas do tego wzywa czy jeszcze raz zaprasza. Duch Święty nas namaszcza, a to konkretnie sprawia, że otrzymujemy Dar Ducha, otrzymujemy moc i bogactwo Jego darów. Jest tylko jeden Duch – zaznaczy w swych katechezach papież – ale przychodząc do nas, przynosi z sobą bogactwo darów: mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności, bojaźni Bożej (…) Jeden Duch udziela licznych darów, które wzbogacają jeden Kościół. Otrzymujemy je jednak nie tylko dla siebie. Bardzo mi się podoba taki obraz, którym papież Franciszek próbuje nam pokazać, że dar Ducha Świętego wkracza w nasze życie, i powoduje, że rodzi owoce, abyśmy następnie mogli dawać go innym. Mówi więc, że to nie jest taka chwila, w której otrzymujemy i gromadzimy rzeczy w swoim wnętrzu, tak jakby dusza była magazynem. Jest to bowiem dar, dany nam nie po to, aby go trzymać w głębi magazynu, ale aby go dawać – zawsze i wszystkim. Mamy służyć tym darem. Nie wolno nam zamykać w klatce Ducha Świętego. Nie wolno – jak jeszcze mówi – stawiać oporów Wiatrowi wiejącemu. To, co otrzymujemy w darze od Boga musi być dane innym, aby było owocne, a nie ukryte w ziemi z powodu lęków czy egoistycznych obaw, jak naucza przypowieść o talencie. Także o ziarnie, gdy mamy je w ręku, nie jest po to, aby umieszczać je w szafie, aby je tam zostawić; ale aby siać. Całe życie musi zostać zasiane, aby przynieść owoc, aby się pomnażało. Ducha Świętego musimy dawać wspólnocie. Przez nas, ma być On tutaj obecny. Amen.  

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter