Uroczystość Narodzenia Pańskiego, 25.12.2024 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w Uroczystość Narodzenia Pańskiego, 25 grudnia 2024, w katedrze gnieźnieńskiej.

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia,

Czym jest Boże Narodzenie – pytał kiedyś papież Franciszek – Czy to tylko choinka? Figurka dziecka, obok którego stoją kobieta i mężczyzna? Czy to tylko betlejemski żłobek, ciepły, świąteczny nastrój, miłe wspomnienie z naszych dziecięcych lat? Prawda, że to wszystko towarzyszy przeżywaniu Bożego Narodzenia. Nie to jest jednak jego istotą. Nie o choinkę, nie o żłóbek czy tylko o samo wspomnienie tutaj przecież chodzi. Znaki zewnętrzne – jak przypominał nam kiedyś papież Benedykt XVI – są oczywiście piękne i ważne, pod warunkiem, że nie skupiają na sobie całej naszej uwagi, lecz pomagają nam w przeżywaniu Bożego Narodzenia w jego najprawdziwszym sensie. A ten prawdziwy, najprawdziwszy sens Bożego Narodzenia odkrywamy właśnie tutaj, w liturgii tych dni, przez którą Kościół wprowadza nas w wielką tajemnicę Wcielenia, to znaczy, że nie mamy tu do czynienia ze zwykłą, kolejną rocznicą urodzin Jezusa, ale ze świętowaniem wielkiej tajemnicy, która wycisnęła i wciąż wyciska swe piętno na dziejach człowieka – sam Bóg przeszedł, by zamieszkać wśród nas, tajemnicy, którą przeżywamy w sposób konkretny właśnie w celebracjach liturgicznych, a szczególnie we Mszy świętej. Aby przyjąć tę tajemnicę, aby przeżywać ją wciąż na nowo, aby mieć w niej swój udział, w tym właśnie czasie i my wielokrotnie słyszymy i będziemy niejednokrotnie jeszcze słyszeć powtarzane nam słowa, którymi anioł zwiastował kiedyś betlejemskim pasterzom niesłychaną, radosną nowinę: dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. Jak to możliwe? W jaki sposób także my możemy nie tylko tym się ucieszyć, ale wprost tego właśnie dziś doświadczyć? W jaki sposób ta tajemnica staje się dziś naszym udziałem? Jak w niej uczestniczymy? Bo nie jest to przecież tylko jakaś konwencja słowna. Nie jest to pozbawiona sensu fraza, którą już z przyzwyczajenia powtarzamy. Właśnie tutaj, właśnie w liturgii – jak jeszcze tłumaczył nam kiedyś papież Benedykt – to wydarzenie przekracza granice przestrzeni i czasu, stając się aktualne, obecne; jego efekt trwa, podczas gdy mijają dni, lata i wieki. Co jest zatem tym efektem tego wydarzenia, który nieustannie trwa? Co jest efektem Bożego Narodzenia? W nas, wierzących – jak nam wskaże papież Benedykt – świętowanie Bożego Narodzenia odnawia pewność, że Bóg rzeczywiście jest z nami, wciąż jeszcze „ciałem”, a nie tylko w oddali: choć przebywa z Ojcem, jest blisko nas (…) możemy Go spotkać w „dziś”, które nigdy się nie kończy. Efektem Bożego Narodzenia jest więc obecność Boga w Osobie Słowa Wcielonego, jest przyjście Boga na świat w Jezusie Chrystusie, naszym Panu i Zbawicielu, abyśmy mogli Go przyjąć, i wraz z Nim iść z ufnością i nadzieją.

Moi Kochani!

Liturgia tej Mszy świętej w sam dzień Narodzenia Pańskiego nie wraca więc do betlejemskiego żłóbka. Nie przedstawia nam na powrót tego, co się tej nocy tam stało. Nie opowiada więc o historii, o wydarzeniu z dalekiej przeszłości. Liturgia dziś ukazuje nam, że Słowo Boże, które stworzyło świat i nadaje sens historii oraz drodze człowieka, stało się ciałem i przyszło, aby zamieszkać wśród nas. Przyszło – jak przypomina nam święty Jan w dzisiejszej Ewangelii – do swojej własności, bo człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże jest – jak uczył nas i przypominał nam święty Jan Paweł II – szczególną własnością Boga, w sposób odmienny niż jakiekolwiek inne stworzenie. Jest własnością Boga na podstawie wyboru miłości. Bóg w Jezusie Chrystusie nie tylko do nas – jak wspomina dziś Autor Listu do Hebrajczyków – kiedyś przemówił, ale przez Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie nas zbawił. On bowiem umiłował nas i samego siebie za nas wydał. Dlatego możemy mieć nadzieję, możemy żyć tą nadzieją, która – jak nam przypomniał w bulli ogłaszającej Rok Święty papież Franciszek – nie zawodzi ani nie rozczarowuje, ponieważ opiera się na pewności, że nic i nikt nigdy nie będzie w stanie oddzielić nas od Bożej miłości. Człowiek, stworzony z miłości na obraz i podobieństwo Boże, może jednak w swojej ludzkiej wolności odrzucić ten Boży dar miłości. Może go zanegować i zakwestionować. Może go nie przyjąć. Na świecie było Słowo – jak czytaliśmy dziś u świętego Jana – a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Nie przyjęli, bo nie poznali. Nie przyjęli, bo nie pojęli, jak wielka jest miłość Boża. Nie przyjęli, bo przyjście i obecność Boga wydawały się tak słabe, nic nie znaczące, pozbawione realnego wpływu na losy świata i człowieka. Nie przyjęli, bo nie znaleźli potrzebnego wsparcia. Nie przyjęli, bo zabrakło naszego świadectwa. Nawykliśmy często – wskazuje w swej bulli jubileuszowej papież Franciszek – by chcieć wszystkiego i natychmiast, w świecie, w którym pośpiech stał się czymś stałym. Nie mamy już czasu na spotkania, a często nawet w rodzinach trudno jest być razem i spokojnie porozmawiać. Cierpliwość została wygnana przez pośpiech, wyrządzając ludziom tak wielką krzywdę. Niecierpliwość, nerwowość, często nieuzasadniona przemoc biorą więc górę, rodząc niezadowolenie i zamknięcie. Nie słyszymy więc krzyku bólu i rozpaczy wielu naszych braci i sióstr. Rodzi się w nas obojętność.

Moi Drodzy!

Boże Narodzenie przywraca nam nadzieję. Ukazuje bowiem, że Bóg w Jezusie Chrystusie nie przychodzi, aby nas ograniczyć czy zniewolić. Wszystkim tym bowiem, którzy Je przyjęli – jak wskazuje nam dziś jeszcze święty Jan – Słowo, które stało się Ciałem dało moc, aby stali się dziećmi Bożymi. Nie jesteśmy więc niewolnikami, nie jesteśmy poddanymi, ale dziećmi Bożymi, tymi, którzy prawdziwie z Boga się narodzili. Na dobre i na złe – jak nam kiedyś pięknie to opisywał papież Franciszek – w zdrowiu i w chorobie, szczęśliwi lub smutni, w Jego oczach jawimy się więc pięknymi: nie z powodu tego, co czynimy, ale z powodu tego, kim jesteśmy. Jest w nas piękno nieusuwalne, niedotykalne, nieodparte piękno, które jest rdzeniem naszego bytu. Dzisiaj nam Bóg o tym przypomina, z miłością przyjmując nasze człowieczeństwo i czyniąc je swoim własnym, „poślubiając” je na zawsze. Nie jesteś więc niewolnikiem, ale synem, ale córką Jedynego Boga, Jego przybranym synem, Jego przybraną córką w Jezusie Chrystusie. Żyjmy więc prawdziwie jak Jego dzieci. Przyjmijmy Go, aby urodził się także w naszym życiu i je odnowił, oświecił, przekształcił swoją łaską, swoją obecnością. Otwórzmy Mu nasze domy i nasze serca, nasze wspólnoty i nasze życie. Tylko Jego miłość sprawi, że nowa ludzkość będzie możliwa.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter