Dzień Migranta i Uchodźcy, rocznica śmierci kard. Józefa Glempa, 14.01.2018 Inowrocław

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy, w intencji śp. kard. Józefa Glempa w bliskości 5. rocznicy jego śmierci, 14 stycznia 2018, parafia pw. Zwiastowania NMP w Inowrocławiu. 

Umiłowani Siostry i Bracia,

W minioną niedzielę Chrztu Pańskiego byliśmy świadkami spotkania Jana Chrzciciela i Jezusa nad Jordanem. To właśnie wtedy, gdy Jezus stanął w wodach Jordanu i przyjął od Jana chrzest, ten rozpoznał w Nim Syna Bożego. Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: po Mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił (…) Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym. Niewątpliwie słowa Jana Chrzciciela słyszeli otaczający go wówczas ludzie, zwłaszcza wysłani z Jerozolimy kapłani i lewici, którzy – jak zapisał w swej Ewangelii święty Jan  – byli spośród faryzeuszów. Nie znamy ich reakcji na te słowa. Być może wydały im się niezrozumiałe. A może sami nie za bardzo się nimi przejęli. Nie potrafili znaleźć w nich odpowiedzi na pytania, z którymi przyszli nad Jordan do Jana. Nie wiemy też, co powtórzyli tym, którzy ich wysłali. Wydaje się więc jakby to janowe świadectwo zawisło w próżni. Nie dotarło do ludzkich umysłów i serc. Nie przyniosło też spodziewanego owocu. Dzisiejsza Ewangelia prowadzi nas jednak o krok dalej. Oto – jak zapisał święty Jan Ewangelista – nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu nad Jordanem. Tym razem jednak nie otaczali go już przybyli z Jerozolimy ludzie, ale dwóch spośród jego uczniów. Teraz więc wobec nich Jan Chrzciciel jeszcze raz powtórzył: Oto Branek Boży. Uczniowie Jana usłyszeli więc te same słowa, co wspomniani wcześniej przybysze z Jerozolimy. W nich jednak wzbudziły one bardzo konkretną reakcję. Poszli za Jezusem i pozostali u Niego. Świadectwo Jana Chrzciciela pozwoliło im teraz stać się Jego pierwszymi uczniami. Odtąd oni będą dzielić Jego los i Jego przeznaczenie. Będą szli za Nim, towarzysząc Mu w drodze. Rozpoznali w Nim bowiem – jak sami mówili –  Mesjasza, to znaczy Chrystusa. W Jezusie rozpoznali Zbawiciela. I rozpoznali Tego, który wzywa ich do pójścia za Nim. Najpierw uwierzyli więc słowu swego mistrza Jana Chrzciciela, a potem – w spotkaniu z Jezusem – sami rozpoznali Tego, który przyszedł, aby nas zbawić. Z nadzieją czekałem na Pana – wołał dziś psalmista – a On pochylił się nade mną. Rzeczywiście Jezus pochylił się wówczas nad Andrzejem i nad jego bratem Szymonem Piotrem. Pochylił się również nad drugim uczniem, z którym Andrzej poszedł za Jezusem. Pochylił się nad Jakubem, synem Zebedeusza i bratem jego Janem, i nad tymi wszystkimi, których wezwał, i wciąż nadal wzywa do pójścia za Nim. Bóg bowiem wzywa ludzi, by stali się Jego uczniami. Powołuje nas i czyni swoimi uczniami. I nie ma naprawdę żadnych powodów – jak tłumaczył nam kiedyś papież Franciszek – dla których ktoś mógłby uważać, że to zaproszenie nie jest skierowane do niego. Bóg zwraca się przecież do każdego człowieka ze swoim zaproszeniem i wezwaniem. Niekiedy – słyszeliśmy w pierwszym czytaniu – czyni to bardzo cierpliwie, nawet po trzykroć wychodząc mu naprzeciw. Niekiedy prawdziwie nas zaskakuje, jak wspomnianego w Ewangelii Szymona Piotra, gdy nadając mu nowe imię, ukazuje od teraz całkowicie nową perspektywę, nową drogę, nowe wyzwania. Zawsze jednak przychodząc, daje nam swoją łaskę, bo przecież – jak zapewniał nas dziś Apostoł Paweł – kto łączy się z Panem, jest z Nim jednym duchem. Musi wciąż tylko pamiętać, że za wielką cenę został kiedyś nabyty, bo to przecież sam Bóg dosłownie zapłacił za nas krwią swojego Syna.

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Jesteśmy dziś razem w tym szczególnym miejscu, w którym prawda o powołaniu, o wezwaniu do wspólnoty z Bogiem, stała się kiedyś, prawie dziewięćdziesiąt lat temu, udziałem późniejszego arcybiskupa metropolity gnieźnieńskiego i warszawskiego, prymasa Polski, kardynała Józefa Glempa. Zbliża się piąta rocznica jego śmierci, dlatego modlimy się tutaj, w Inowrocławiu, w kościele Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie, gdzie kiedyś przyjął chrzest święty. Z tym kościołem i z tym miejscem był przecież – jak wszyscy wiemy – bardzo związany. Często mówił, że Inowrocław, w którym przyszedł na świat, to jakby okno przez które spoglądał na nasze Kujawy, poznawał ludzi i Boga. Sam też zapragnął, aby tutaj, po jego śmierci, pamięć o nim pozostała. Ucieszył się powstaniem Instytutu Prymasa Glempa, który właśnie tutaj, w Inowrocławiu, powołany przy Kujawskim Centrum Kultury, sięga do spuścizny jego nauczania i pasterskiego posługiwania. Wszyscy wiemy, że pasterzowanie prymasa Glempa przypadało na czasy przełomu. Autorka jego biografii zauważa, że bywają w historii postacie, które godzą się „iść bez oklasków świata”, i zwykle dopiero „późny wnuk” przyznaje im rację. Tak, kard. Józef Glemp nie realizował nigdy swego kapłańskiego powołania i pasterskiego posługiwania dla ludzkich oklasków. W swej codzienności, w pojawiających się trudnościach i wyzwaniach, był zawsze człowiekiem głębokiej wiary i szacunku dla bliźniego, do którego wychodził z prawdziwie ojcowską troską. Dziś, w Światowym Dniu Migranta i Uchodźcy, warto wspomnieć jego pasterską troskę o Polaków żyjących poza granicami naszej Ojczyzny. Sam niejednokrotnie powtarzał, że Prymas Polski jest duchowym opiekunem Polonii i wyraża swoją jedność z rodakami, którzy żyją na emigracji i współtworzą rzeczywistość nowej Ojczyzny, ale jednocześnie podtrzymują więź z Macierzą (…)  Życie i rzeczywistość Polaków poza granicami Ojczyzny było Księdzu Prymasowi Glempowi rzeczywiście dobrze znane. Może o tym świadczyć ogromna liczba podróży i odwiedzin u rodaków w różnych zakątkach świata. Ludzie zawsze cieszyli się z jego wizyt – wspomina jeden z polonijnych kapłanów – To był wielki zaszczyt, gdy przyjeżdżał, by nas odwiedzić. Wielu imigrantom było miło, gdy wiedzieli, że Kościół w Polsce troszczy się o nich. Kardynał Józef Glemp swą troską zarażał i motywował też innych. Wspomniany już ksiądz mówił, że Prymas Józef był zawsze nastawiony na pomoc. Cieszył się, gdy przy Episkopacie powstała Komisja ds. Polonii i Polaków za granicą, wspierał ją, bo przejmował się naszymi losami. Szukał dróg współpracy, bo zależało mu na tym, żeby nikt nie czuł się zagubiony. Dobry pasterz zna owce swoje. Szuka też dla nich dobra i w kraju, i poza jego granicami. Pragnie ich dobra, bo je naprawdę kocha. Miłość nie pozwala mu milczeć. W jednej ze swych ostatnich podróży, w Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown, w Pensylwanii, prosząc naszych rodaków o modlitwę za Polskę, wskazywał, że wiele jest w niej trosk i spraw, o które trzeba nam wszystkim wciąż zabiegać: bronić życia, każdego – dojrzałego i nienarodzonego; pomagać kobiecie i mężczyźnie zawrzeć godnie małżeństwo; otaczać opieką rodzinę płodną i kochającą się, zapewnić godne warunki wychowania dzieci. Szlachetne rzeczy – mówił – łatwo jednak popsuć okrzykami, propagandą, pieniędzmi. Do naprawy potrzebne są inne środki. Odkrył je święty Paweł, gdy pisał do Koryntian: a moje nauczanie i przepowiadanie nie opierało się na mądrych wywodach, ale na ukazywaniu Ducha i mocy.

Siostry i Bracia!

Nam wszystkim potrzeba wciąż Ducha i mocy. Potrzeba nam też radości naszego chrześcijańskiego powołania. Potrzeba ufności, że Ten, który nas wciąż wzywa i zaprasza, byśmy szli za Nim i z Nim byli, uczyć nas będzie i wspomagać swą łaską, przemieniając nasze serca i czyniąc je coraz bardziej otwartymi dla Boga i dla drugiego człowieka. Jan Chrzciciel, ukazując Go wpierw Żydom, a potem dwóm swoim uczniom mówił, że Zbawiciel przychodzi jako Baranek Boży: Oto Baranek Boży. Ów obraz baranka – mówił kiedyś papież Franciszek – może zaskakiwać, oto bowiem zwierzę, nieodznaczające się z pewnością siłą i wielkością, bierze na swój grzbiet tak przytłaczający ciężar. Ogromna masa zła zostaje zebrana i poniesiona przez stworzenie słabe i delikatne, będące symbolem posłuszeństwa, łagodności i bezbronnej miłości, które posuwa się aż do ofiary z siebie. Baranek nie jest władcą, ale jest uległy; nie jest agresywny, lecz nastawiony pokojowo, nie pokazuje pazurów ani zębów w obliczu jakiegokolwiek ataku, lecz znosi cierpienie i jest ustępliwy. I taki jest Jezus! Jezus jest jak baranek. Nam wszystkim więc, którzy dziś, jak w każdej Eucharystii, jesteśmy na uczcie Baranka, trzeba Go prosić, byśmy coraz lepiej rozumieli i naszym życiu przyjmowali, że jesteśmy uczniami Jezusa, Baranka Bożego. Trzeba nam prosić o łaskę i uczyć się od Niego, brać i na nasze barki nadzieje i troski naszych sióstr i braci. Także tych, za których dziś szczególnie się modlimy – wszystkich uchodźców i wygnańców. Każdy z nich – jak przypomina nam w swym orędziu papież Franciszek – gdy puka do naszych drzwi, jest okazją do spotkania z Jezusem. Pan bowiem powierza macierzyńskiej miłości Kościoła każdą osobę ludzką zmuszoną do opuszczenia swojej ojczyzny w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Tak, macierzyńskiej miłości Kościoła, miłości nas wszystkich, Bóg powierza Polonię i Polaków żyjących poza Polską; powierza wszystkich przybywających do nas z Ukrainy; powierza tych, którzy będąc uchodźcami, potrzebują naszej pomocy i troski. A wszystko to po to, abyśmy i my – jak wskazuje nam papież Franciszek – zgodnie z najważniejszym przykazaniem Bożym nauczyli się kochać bliźniego, obcego, jak siebie samego. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter