Srebrny jubileusz kapłaństwa, 24.05.2019 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. dziękczynnej za 25-lecie kapłaństwa księży wyświęconych w 1994 roku, 24 maja 2019, katedra gnieźnieńska.

Kochani Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Drodzy Srebrni Jubilaci,
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia,

Dwadzieścia pięć lat temu, w uroczystym dniu święceń kapłańskich naszych Drogich Srebrnych Jubilatów, szafarz waszych święceń, Umiłowani Bracia, Ksiądz Arcybiskup Henryk Muszyński w swej homilii wskazał, że przymierze kapłańskie to przymierze wierności i miłości. Tłumaczył przy tym, że nasza wierność nie opiera się na ludzkiej zuchwałości, na przekonaniu, że jesteśmy lepi od innych. Przecież – jak mówił kiedyś do kapłanów również papież Franciszek – nie jesteśmy żadnymi superbohaterami, którzy z wyżyn łaskawie zniżają się na spotkanie ze śmiertelnikami. Zwłaszcza dziś, w tych właśnie majowych dniach, w których – posługując się jeszcze dalej słowami tego samego papieża Franciszka – i u nas, w Kościele w Polsce życie kapłańskie przechodzi naprawdę trudne godziny nieobojętnych wstrząsów i wyzwań, bo wraz z wiernością ogromnej większości, wyrósł także kąkol zła, z jego następstwami zgorszenia, bólu i cierpienia wykorzystanych osób, trzeba nam wciąż od nowa powracać do źródeł, do fundamentów, do istoty naszego kapłaństwa, a więc do tej prawdy – jak mówił wam przed dwudziestu pięciu laty arcybiskup Henryk – że jest ktoś, na kim możemy się oprzeć. Jest ktoś, kto nigdy nie zawiedzie, kto zawsze dochowuje wierności. On teraz, jak wtedy w Wieczerniku przed swoją męką, śmiercią i zmartwychwstaniem, mówi do was, jak wtedy mówił do swoich uczniów: nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał.

Drodzy Bracia!

On was wybrał. On was powołał. On w sakramencie święceń związał się z wami przymierzem miłości. Każdy z was przecież może za świętym Pawłem powtórzyć, że umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. On przecież dosłownie oddał swoje życie za nas, oddał za przyjaciół swoich, a to jest właśnie miłość, prawdziwa miłość, większa miłość, konkretna miłość, zawarta nie we wzniosłych słowach czy deklaracjach, ale w czynach Tego – jak mówi nam dziś Ewangelia – który uważa nas za swych przyjaciół, i tak nas traktuje. I On sam, przez święcenia, dał nam udział w tej miłości, w miłości do Niego i w Jego miłości do ludzi. I stąd – jak to trafnie powiedział kiedyś wspomniany już przeze mnie papież Franciszek – chrześcijańskie powołanie polega właśnie na tym, by trwać w miłości Boga, oddychając jej tlenem i żyjąc jej powietrzem. Trwać w miłości Boga. Trwać w miłości Jezusa. Trwajcie więc w miłości mojej. Bo na tym przecież w samej swej istocie polega nasze kapłańskie powołanie, właśnie na tym, by oddychać tlenem miłości Jezusa i żyć jej powietrzem, bo tylko wtedy się kwitnie, bo tylko wtedy się rozkwita, bo tylko wtedy, pomimo kruchości naczynia jakim wciąż wszyscy jesteśmy, możemy być Mu wierni, bo tylko wtedy, pomimo wątpliwości i lęków, nieustannie powraca się do Jezusa, wtedy pozwala się, aby Jezus odnawiał nam serce, aby nas nawracał, aby nas podnosił i mocną swą ręką nas trzymał i podtrzymywał. Bo być wiernym – mówił w dniu waszych święceń arcybiskup Muszyński – to znaczy miłować. Ale jeśli tego nie ma, ale jeśli tego zabraknie, ale jeśli się to straci, jeśli zabraknie miłości właśnie jak tlenu, jak powietrza, wtedy wkradnie się zło i grzech, wejdzie do naszej duszy i naszego serca apatia i rozczarowanie, wejdzie pustka i lęk, i wtedy się człowiek zacznie dusić, jakby mu tlenu i powietrza zabrakło, i wtedy kapłaństwo zaczyna go dusić, i wierność Chrystusowi zaczyna go dusić, i ludzie, którzy przychodzą zaczynają go dusić, i w życiu zaczyna się koszmar, zaczynają się wciąż większe i dalsze ucieczki, dezercje, niewierności, kapłańskie tragedie, a nade wszystko jest przecież ból i cierpienie bardzo konkretnych ludzi dzieci, młodzieży, rodzin, które – jak opisywał to kiedyś kapłanom papież Franciszek – zobaczyły i doświadczyły, że zdradzono ich zaufanie, pokładane w sługach Kościoła. Ból z powodu cierpienia wspólnot kościelnych – dopowiedział jeszcze papież – a także wasz ból, ból was, Drodzy Bracia, którzy oprócz wyczerpania z powodu swego oddania przeżyliście i przeżywacie w ten sposób przecież szkody spowodowane podejrzeniami i zwątpieniami, brakiem zaufania i jakiegoś odarcia i zakwestionowania tego wszystkiego, co stanowi piękno waszej wiernej kapłańskiej posługi pośród Ludu Bożego. Myślę, że tragedia, która nie ominęła i waszego rocznika, dała wam wszystkim jakoś to już poznać i nawet odczuć.

Kochani Jubilaci!

W tym właśnie realizmie naszego kapłańskiego życia, w rzeczywistości takiej, jaka nam się dziś ukazuje, czy nam się to podoba czy nie, jesteśmy wezwani, aby potwierdzić naszą wierność Jezusowi. Po to przecież powróciliście w to miejsce, do wieczernika waszych święceń, i właśnie dziś, po dwudziestu pięciu latach przyszliście razem, aby Bogu dziękować za wierność i miłość. Przyszliście, aby ponowić swoje „tak” z rozmachem i zapałem. Może właśnie myśląc o takiej jak ta chwili, papież Franciszek powiedział kiedyś kapłanom, że chodzi teraz o to, aby powiedzieć jeszcze raz swoje „tak”, ale realistycznie, gdyż opiera się na spojrzeniu Jezusa. Nasze realistyczne tak, a więc tak naszych drogich srebrnych jubilatów. Tak wypowiadane z pokorą i wdzięcznością. Tak dla miłości wiernej i odważnej. Tak dla Kościoła, dla parafii, w których teraz posługujecie, i w których Kościół się urzeczywistnia. Tak dla ludzi, do których wciąż jesteście posłani, by dawać świadectwo o miłości, która jest w Chrystusie Jezusie, miłości większej niż grzech, niż śmierć. Tak dla kapłańskiej przyjaźni, dla przyjaciół Jezusa, dla tych którzy w Nim znajdują wciąż wsparcie i moc dla tej wzajemnej, serdecznej braterskiej kapłańskiej więzi, nie korporacyjnej solidarności, lecz więzi aż do bólu przejrzystej i odpowiedzialnej za siebie nawzajem. Wasze kapłańskie tak, Drodzy Bracia, pełne dziś wdzięczności i radości. Niech Dobry Bóg, który rozpoczął w was dobre dzieło, sam go dokona. Amen.       

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter