Spotkanie rodzin misjonarzy, SWPK, doradców życia rodzinnego, 21.12.2024 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej dla rodzin misjonarzy, członków Stowarzyszenia Wspierania Powołań Kapłańskich oraz doradców życia rodzinnego i małżeńskiego z archidiecezji gnieźnieńskiej, 21 grudnia 2024 kaplica Centrum Edukacyjno-Formacyjnego w Gnieźnie.

Moi Kochani,

Serdecznie was wszystkich jeszcze raz pozdrawiam i bardzo dziękuję, że już w takiej bliskości Świąt Bożego Narodzenia jesteśmy po raz kolejny właśnie dziś razem w tej wspólnocie rodziców i rodzin naszych misjonarek i misjonarzy, wspólnocie przedstawicieli Stowarzyszenia Wspierania Powołań Kapłańskich oraz doradców życia małżeńskiego i rodzinnego. Łączy nas wiara, troska i miłość do Jezusa i do Kościoła. Łączy nas nadzieja, o której przypomina nam w swej bulli zapowiadającej Rok Święty papież Franciszek. On nam wskazuje, że to właśnie Duch Święty, swoją nieustanną obecnością na drodze Kościoła, promieniuje w wierzących świateł nadziei: podtrzymuje ją jak pochodnię, która nigdy nie gaśnie, aby wspierać i ożywiać nasze życie. A przywołując piękne powiedzenie świętego Augustyna jeszcze raz zaznacza, że nie można żyć w jakimkolwiek stanie bez tych trzech uczuć duszy: wierzenia, ufania i kochania. Chcemy więc i my z takimi uczuciami duszy stawać dziś przed Panem, dziękując Mu jeszcze raz, w obchodzone w tym roku pięćdziesięciolecie pierwszego posłania fideidonistów za posługę wszystkich naszych sióstr i braci, misjonarek i misjonarzy Świętowojciechowego Kościoła. Z wiarą, nadzieją i miłością, takimi uczuciami duszy włączamy się też w modlitwę, zanoszoną szczególnie przez wszystkich członków Stowarzyszenia Powołań Kapłańskich o nowe, święte i dobre powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Wyrażamy też serdeczną wdzięczność wszystkim wam, siostry i bracia, którzy jako doradcy towarzyszycie małżonkom i rodzinom, na drogach ich życia i powołania, podtrzymując w sercach naszych sióstr i braci, w naszych rodzinach ufność i nadzieję.

Usłyszeliśmy przed chwilą, że Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem do Elżbiety. Po zwiastowaniu – jak zauważy papież Franciszek – mogła skupić się na samej sobie, na zmartwieniach i obawach, związanych z Jej nowym stanem. Nie jest jednak kobietą, wokół której cały świat się kręci. Nie jest Tą, na której wszystko się koncentruje. Nie siebie stawia więc w centrum. Idzie do swej krewnej Elżbiety. Kardynał Joseph Zen w swoich rozważaniach adwentowych słusznie zauważył, że w Piśmie Świętym nie napisano, że anioł polecił Maryi odwiedzić swą krewną. Dlaczego więc – jak mówi nam dziś Ewangelia – Maryja wyruszyła z pośpiechem? Dlaczego pozostała u Elżbiety około trzech miesięcy? Z pewnością – jak podkreślił kardynał Zen – uczyniła to z miłości, uczyniła to, by służyć. Powstaje i rusza w drogę. Idzie do Ain Karim, do domu Zachariasza. Spieszy do Elżbiety. Myśli więc bardziej o innych niż o samej sobie. Nie siebie stawia w centrum. Idzie do Elżbiety, bo dowiedziała się od anioła, że jej krewna będzie matką. Idzie do Elżbiety sama niosąc pod swym sercem Jezusa. Dlatego też to spotkania – jak słyszymy dziś w Ewangelii – staje się okazją do wypowiedzenia przez Elżbietę pochwały wiary Maryi. Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana. Maryja niosąc Jezusa pod swym sercem do Elżbiety wzbudza w niej wiarę. I choć patrząc tak po ludzku Elżbieta nie mogła przecież wiedzieć, co stało się podczas zwiastowania, na głos pozdrowienia Maryi, gdy – jak zauważy święty Łukasz – poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę, wyznała ona wiarę w Boga, nazywając Maryję, Matką swego Pana. Pójście więc Maryi do Elżbiety stało się nie tylko okazją do okazania jej pomocy i troski o nią w trudnym dla niej czasie ciąży. Maryja przyniosła Elżbiecie Jezusa, a Jej krewna wyznała wiarę w Niego.

Ktoś słusznie zauważył, że ta scena ukazuje nam, jak bardzo potrzebni są ci, którzy – oddawszy siebie do dyspozycji Bogu, jak Maryja, Służebnica Pańska, idą do bliźnich, gotowi spotkać ich, aby i w nich coś się stało, coś się poruszyło. Są wśród nich misjonarze i misjonarki, którzy – jak Maryja – idą niosąc innym Jezusa, aby w tym spotkaniu z Nim, coś się w tych napotkanych ludziach poruszyło, coś się stało, aby uwierzyli, że On jest ich Panem i Zbawicielem. Są wśród tych ludzi, jakże dziś nam potrzebnych, wszyscy ci, którzy oddając swój czas Panu Bogu, idą do drugich przez modlitwę, z ufnością, że poruszą ich serca i otworzą w ten sposób na dar i łaskę powołania. Są też ci wszyscy, którzy dając świadectwo o życiu małżeńskim i rodzinnym, przyniosą w ten sposób do naszych rodzin, jak Maryja, Jezusa i poruszą umysły i serca małżonków, aby wyznając wiarę w Niego, z Nim kształtowali swoje życie. Potrzeba bowiem momentu wyzwolenia tego ukrytego potencjału Bożego życia. Potrzeba świadectwa ze strony tych, którzy doświadczyli w sobie nowego życia, wynikającego z wierności Bogu. Potrzeba takich nawiedzeń, jak to Maryi w stosunku do Elżbiety. Potrzeba takiego przyjścia, które poruszy nas i otworzy na Pana Boga, na wiarę, na Jego życie w nas. Potrzeba więc wciąż misjonarek i misjonarzy. Potrzeba świadków wiary. Potrzeba tych, którzy zaniosą jak Maryja innym Jezusa. Potrzeba tych, którzy w takich właśnie spotkaniach zdolni będą poruszyć i otworzyć serca innych na prawdę Chrystusowej Ewangelii. Potrzeba tych, którzy zdolni będą obudzić i poruszyć. W swej bulli zapowiadającej Rok Święty papież Franciszek wskazuje nam, że między innymi właśnie na tym polega, jak On mówi, przekształcanie tego, co zawiera tęsknotę ludzkiego serca, potrzebującego zbawczej obecności Boga, w znaki nadziei. Takie znaki nadziei potrzebne są tym, którym misjonarze i misjonarki niosą Jezusa. Potrzebne są młodym, aby odkrywali piękno i sens życia i powołania. Nie możemy ich zawieść – jak napisał papież – bo na ich entuzjazmie opiera się przyszłość. Znaki nadziei potrzebne są dziś małżonkom i rodzinom, aby jeszcze raz pojęli – jak czytamy w bulli jubileuszowej – że otwartość na życie z odpowiedzialnym macierzyństwem i ojcostwem, jest projektem, który Stwórca wpisał w serca i ciała mężczyzn i kobiet, jest misją, którą Pan powierza małżonkom oraz ich miłości.

Maryja słyszy dziś od Elżbiety, że jest błogosławioną, bo uwierzyła. Jest błogosławioną, bo najpierw – jak powie o Niej święty Augustyn – przyjęła Jezusa do serca przez wiarę, a potem do swego dziewiczego łona. Jest błogosławioną, bo poszła z pośpiechem do Elżbiety, aby w tym spotkaniu Bóg otworzył jej serce i usta, by ona mogła wyznać, że i do niej przez Maryję przychodzi Pan i Zbawca. A dziś też i do nas inny święty, święty Ambroży tak woła: ale i wy jesteście błogosławieni, którzyście usłyszeli i uwierzyli. Albowiem każda dusza, która wierzy, poczyna w sobie i rodzi Słowo Boga i rozpoznaje Jego dzieła.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter