Przekazanie Betlejemskiego Światła Pokoju, 16.12.2018 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z przekazaniem Betlejemskiego Światła Pokoju, 16 grudnia 2018, katedra gnieźnieńska.

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Zbliżamy się do Bożego Narodzenia. Oto dziś Trzecia Niedziela Adwentu. Cieszymy się więc już wszyscy na Boże Narodzenie. Cieszymy się, że Pan jest blisko. Cieszymy się dziś także i z tego powodu, że w ten niedzielny wieczór przychodzą do naszej katedry harcerze, aby przekazać nam zapalone w betlejemskiej grocie narodzenia Jezusa Chrystusa betlejemskie światło pokoju. Mamy dziś, stąd, z naszej katedry zabrać je do naszych domów i do naszych wspólnot. Mamy wnieść w nasz świat Boże światło. Mamy przy nim ogrzać nasze serca i prosić Boga, by teraz nam dał odwagę wprowadzać w nasze życie światło i pokój. Potrzeba nam odwagi, by nieść światło i pokój. Wiemy i widzimy bardzo dobrze, jak wiele wokół nas, a często i w nas samych, ciemności i niepokoju. Przygniatają nas różne sytuacje, także wieści ze świata, w którym wciąż tak bardzo brakuje pokoju. Widzimy konsekwencje wojen i konfliktów zbrojnych. Przerażają nas dokonywane zamachy czy morderstwa. Jesteśmy wciąż świadkami różnych oskarżeń i ataków na siebie nawzajem. Z obawą spoglądamy i myślimy nieraz, czy i te kolejne święta i nasze własne racje, znów nas tak nie poróżnią i nie podzielą, że nawet w naszych najbliższych rodzinach nie będziemy w stanie usiąść razem do świątecznego stołu. Może właśnie dlatego, pośród tak licznych obaw i niepokojów, pośród naszych lęków i niepewności, jakie wciąż przeżywamy, trzeba i nam usłyszeć dziś wołanie proroka: Nie bój się! Niech nie słabną twe ręce. Pan, Twój Bóg, jest pośród Ciebie (…) uniesie się weselem nad tobą, odnowi cię swoją miłością, wzniesie okrzyk radości. Źródłem pokoju jest Bóg. On w Jezusie Chrystusie przynosi pokój światu. Ten, o którym mówi nam dziś święty Jan Chrzciciel, że jest mocniejszy od niego, nie używa swej Boskiej mocy i potęgi, aby nas zmiażdżyć. On chrzcić nas będzie Duchem Świętym i ogniem. W ten sposób będzie nas nieustannie zanurzać w mocy swego Ducha, w mocy Bożego Ducha, w mocy Ducha Świętego i tak uczyni nas samych światłem, żywym ogniem dla naszego świata. On będzie płonął w nas. On będzie przez nas promieniował i oświecał innym drogę. On będzie nas rozjaśniał, a przez nas ciemności naszego życia. Ciesz się więc i wesel z całego serca (…) Pan jest pośród ciebie. Otwórz przed Nim swe serce i przyjmij więc dar betlejemskiego pokoju.

Drodzy Bracia i Siostry!

Boże Narodzenie przypomina nam o przyjściu Pana. Zapowiada je dziś ostatni prorok Starego Testamentu święty Jan Chrzciciel. Zanurzając ludzi w wodach Jordanu, udzielając im w ten sposób chrztu nawrócenia, mówi im, że po nim przychodzi, że idzie mocniejszy od niego. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. On też właśnie w ten sposób – jak mówi nam Jan Chrzciciel – będzie nas oczyszczał. Zdolny jest przecież oddzielać w nas to, co jest pszenicą od tego, co jest plewami, które wiatr rozmiata. W ten sposób wzywa nas do nawrócenia. Wyrywa z trawiącej nas obojętności, ucząc wrażliwości i wielkoduszności dla innych. Przestrzega przy tym przed nieopanowaniem i chciwością, pokazując, że trzeba poprzestać na tym, co i nam słusznie wyznaczono. Broni nas przed zadawaniem jakiegokolwiek gwałtu i stosowaniem ucisku w celach uzyskania własnych korzyści. Odwraca więc to, co jest panowaniem nad innymi, ucząc nas pokory i jasnego spojrzenia na nasze życie. Przypomina nam w ten sposób, że źródłem niepokoju, ludzkich konfliktów czy waśni, jest wciąż nasz ludzki egoizm i niepohamowana chęć zyskania wszystkiego jedynie dla siebie. W odróżnieniu do Jana Chrzciciela proponuje nam, byśmy poszli jednak o krok dalej. Gdy bowiem Jan mówi o podzieleniu się z innymi tym, co się samemu posiada, odzieniem czy żywnością, Jezus wskazuje, że temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Nie zatrzymuj się więc tylko na tym, co masz i czym możesz się, bez zbytniego uszczerbku dla siebie samego, podzielić. Zaryzykuj coś więcej. Okaż się człowiekiem otwartych oczu i wrażliwego serca. Nie bój się, że będziesz być może zbyt naiwny, że dasz się wykorzystać, że nie obronisz wszystkiego dla siebie. Wiesz, że są przecież takie sytuacje, w których nie można obawiać się, że się straci, że trzeba ryzykując, odważnie pójść jeszcze dalej. Gdy Jan zachęca nas do uczciwości i kierowania się w życiu jasnymi i sprawdzonymi przez obowiązujący społeczny porządek prawny zasadami sprawiedliwości, przypominając, że otrzymuje się przecież tylko tyle, ile się każdemu z nas słusznie należy, Jezus wezwie nas, by dać temu, kto cię prosi, i nie odwracać się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Wydaje się bowiem, że wciąż są wokół nas również i takie sytuacje, w których sama sprawiedliwość, aczkolwiek godna przecież szacunku i respektowana, jednak nie wystarcza. Trzeba dopełnić ją miłością i miłosierdziem. Nie da się bowiem w tym świecie wszystkiego zmierzyć jedną miarą. Na janową uwagę zaś o konieczności jakiegoś rozsądnego przecież ograniczenia przemocy czy gwałtu, Jezus mobilizuje swych uczniów, by nie stawiali oporu złemu. Bo jeśli cię kto uderzy w prawy policzek – powie – nadstaw mu i drugi. Czy to rozszerzenie ma jednak sens? Czy nie są to tylko bardziej wymagające wskazania? Czy można będzie jakoś wcielić je w normalne życie? Papież Franciszek wczytując się dobrze w tekst dzisiejszej Ewangelii przypominał, że to, czego wymaga Jan od swoich rozmówców, jest już zawarte w Prawie. Od nas zaś – dodawał papież – wymaga się zaangażowania bardziej radykalnego (…) Ten, kto został ochrzczony wie bowiem, że ma większe zadania (…) Jesteśmy bowiem w tym świecie odpowiedzialni za nieskończoną miłość, pomimo naszych sprzeczności.

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Światło, które dziś przyjmujemy, chce oświetlić naszą adwentową drogę do żłóbka i jednocześnie rozgrzać nasze serca, dodając nam odwagi, by razem pójść za betlejemskim światłem. Harcerze wniosą światło do naszych domów. Zaniosą je do urzędów, do miejsc pracy i do miejsce cierpienia. Postawimy je na naszym biurku i przy łóżkach chorych i cierpiących. Wejdzie więc wszędzie, rozejdzie się w każdy zakamarek naszego życia. Trzeba zawierzyć sile tego światła. Nie będzie nas jednak oślepiać ani powodować, że mrużąc oczy z nadmiaru światła przed nim się skryjemy. Nie ma też sensu, by zapaliwszy je, przyjąwszy do naszych domów, schować pod łóżkiem. Trzeba – jak słyszeliśmy niejednokrotnie w Ewangelii – postawić je na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. W tym świetle będzie lepiej widać. Zobaczymy nie tylko naszą słabość i grzech, ale też i twarze naszych bliźnich, często spowite cierpieniem i mrokiem. Bóg rozjaśni swym światłem ich i nasze twarze. Będą bardziej przyjazne dla siebie. W tym świetle dostrzeżemy malujący się powoli na nich uśmiech i wdzięczność. W tym betlejemskim świetle ukaże się nam droga. Świecąc nam i naszym bliskim, zaprosi nas ono, by wyjść z domu i iść na spotkanie z Jezusem. Światło z Betlejem poprowadzi nas do żłóbka tak, jak stamtąd wyszło, by i tym razem do nas przemówić. Nie będzie jednak krzyczeć ni podnosić głosu, ale swym delikatnym blaskiem i tym razem ogranie nas wszystkich. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł naszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie, naszym Panu i Zbawicielu. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter