Pierwsza niedziela Adwentu, poświęcenie witraży, 27.11.2016 Września

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w pierwszą niedzielę Adwentu, z poświęceniem witraży, 27 listopada 2016, parafia pw. św. Jadwigi Królowej we Wrześni.

Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia!

Rozpoczynamy Adwent. W Adwencie – jak to trafnie, krótko i mocno ujął kiedyś ks. Jan Twardowski – czekamy na koniec świata, na przyjście Pana Jezusa i na święta Bożego Narodzenia. Okres oczekiwania na Boga to chyba najpiękniejszy okres w życiu – dodawał jeszcze ksiądz poeta – okres tęsknoty za Panam Bogiem. Co to jednak oznacza, że czekamy na Pana Boga i że za Nim tęsknimy? Czy to może znaczy, że dziś, teraz, jesteśmy tutaj sami i bez Niego, i trzeba Go po prostu z nadzieją dopiero oczekiwać i wyglądać aż przyjdzie? A może jest właśnie tak, że On już przyszedł, że wszedł w naszą historię, że już jest z nami, tylko my nie potrafimy Go jeszcze zobaczyć w naszym życiu? Ale cóż to tak naprawdę oznacza, że z jednej strony przecież wiemy i wierzymy, że Bóg jest i że już przyszedł, a z drugiej, że czekamy na Niego i że za Nim tęsknimy, że chcemy Go zobaczyć? Czy to wszystko więc, o czym mówimy, nie przypomina nam najpierw, że kiedy rozpoczynamy Adwent, kiedy wchodzimy w nowy rok liturgiczny i kiedy rozpoczynamy nowy rok duszpasterski, musimy sobie niejako na nawo przypomnieć właśnie o naszej przynależności do Jezusa, o tym, że przez chrzest święty zostaliśmy z Nim złączeni, że do Niego należymy i że rozpoczynamy czas, który i tym razem poprowadzi nas do przeżywania tajemnicy Bożego Narodzenia, a więc przyjścia Boga do nas w Jezusie Chrystusie, a kiedyś także do spotkania z Nim twarzą w twarz, gdy na końcu czasów – jak zapowiadają nam Ewangelie – Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale. Adwent – mówił kiedyś papież senior Benedykt XVI – jest bowiem stosownym czasem rozbudzenia w naszych sercach oczekiwania na Tego, Który jest, Który był i Który przychodzi. Syn Boży przyszedł już do Betlejem dwadzieścia wieków temu, wchodzi jednak w każdej chwili do duszy i do wspólnoty gotowej Go przyjąć, a przyjdzie ponownie przy końcu czasów, aby sądzić żywych i umarłych. Dlatego też – dodawał jeszcze papież – człowiek wierzący jest stale czujny, ożywiany wewnętrzną nadzieją na spotkanie Pana. By nas w tej postawie umocnić, sam Jezus wzywa nas w dzisiejszej Ewangelii właśnie do czujności, do gotowości, do aktywnego oczekiwania: czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie (…) bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.

Moi Drodzy!

Wezwanie do czuwania, do oczekiwania, do bycia przygotowanym na przyjście Pana, przychodzi do nas dziś, i w miejscu i w czasie, w jakim każdej i każdemu z nas przyszło żyć. Zbawienie nie dokonuje się bowiem poza naszą historią, ale właśnie w historii. Ono wpisuje się w naszą osobistą historię, ale także w historię i w dzieje Kościoła, do którego przez chrzest święty należymy. Ono więc dzieje się już teraz. Teraz – jak tłumaczył Rzymianom Święty Paweł Apostoł – zbawienie jest przecież bliżej nas niż wtedy, gdy uwierzyliśmy. Bóg ze swoją łaską przychodzi do nas w naszym dziś. On przychodzi z mocą swego Słowa i łaską swoich sakramentów pośród naszych codziennych trosk i zajęć. Jest z nami, gdy jemy i pijemy, gdy pracujemy i odpoczywamy, gdy żenimy się i za mąż wychodzimy, gdy modlimy się i zbieramy razem na Eucharystię. On jest więc tutaj, między nami, obecny. On przychodzi, choć tak często Go nie zauważamy. A nie zauważamy Go dlatego, że – jak przestrzegał chrześcijan w Rzymie Apostoł Paweł – i my tak często żyjemy w mroku a nie w świetle. Zaślepia nas bowiem ten świat. Uwodzi swoimi pokusami. Sprawia, że tracimy życie w kłótni i zazdrości. Adwent więc, choć jest czasem radosnego oczekiwania, wzywać nas będzie również do nawrócenia, do cierpliwego usuwania tego wszystkiego, co nas od Boga i od człowiek oddziela i odgradza, do – jak to ktoś trafnie powiedział – prostowania dróg do Boga i do człowieka. Ale ten adwentowy czas to także okazja do tego, aby zaczerpnąć nową siłę, by odważniej i z pełniejszym przekonaniem pójść drogą, na której wzywa nas Bóg. Wraz z pierwszą niedzielą Adwentu słyszymy powtarzane nam w tegorocznym wezwaniu roku duszpasterskiego zaproszenie: idźcie i głoście. Mamy przeżyć ten kolejny rok jeszcze bardziej świadomi naszego chrześcijańskiego powołania. Na mocy otrzymanego chrztu – wyjaśniał nam jego dynamikę papież Franciszek – każdy członek Ludu Bożego jest uczniem-misjonarzem (…) Jeśli ktoś rzeczywiście doświadczył miłości Boga, który go zbawia – tłumaczył dalej papież – nie potrzebuje wiele czasu, by zacząć Go głosić i nie może oczekiwać, aby udzielono mu wielu lekcji lub długich pouczeń. Każdy chrześcijanin jest misjonarzem w takiej mierze, w jakiej spotkał się z miłością Boga w Chrystusie Jezusie. Dlatego papież Franciszek wskazywał nam jeszcze, że nie mówimy i nie będziemy już więcej mówić, że jesteśmy uczniami i misjonarzami, ale zawsze, że jesteśmy uczniami-misjonarzami. Wezwanie, by iść i głosić innym Chrystusa i Jego Ewangelię, jest naszą konkretną odpowiedzią na miłość Boga, której sami doświadczyliśmy. Jak to czynić? Jak dziś głosić innym Chrystusa? Jak dziś podejmować posługę ucznia-misjonarza.

Umiłowani Siostry i Bracia!

Cały rok duszpasterski, który jest przed nami, powinien nam dopomóc rozeznać i podjąć czy ukierunkować to zadanie. Przychodzi ono do nas w bardzo konkretnym czasie. W minioną niedzielę zakończył się Rok Miłosierdzia. W naszych kościołach, w katedrach, a właśnie w minioną niedzielę w Bazylice Świętego Piotra na Watykanie, zostały uroczyście zamknięte Drzwi Święte. Zakończył się Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia. Jeśli jednak – jak napisał nam w swoim Liście Apostolskim Misericordia et Misera, wydanym na zakończenie tego jubileuszu papież Franciszek – miłosierdzie nie jest jakąś dygresją Kościoła, ale stanowi samo jego życie, czas miłosierdzia trwa nadal. Nie kończy się wraz z zamknięciem Drzwi Świętych, ale domaga się, by żyć nim na co dzień. Teraz jest czas miłosierdzia. Jest to czas miłosierdzia dla wszystkich i dla każdego, aby nikt nie mógł myśleć, że nie dla niego jest bliskość Boga i moc Jego czułości. Przypomnieliśmy sobie w ciągu tego jubileuszowego roku, że miłosierdzie ma oczy, aby widzieć, uszy, aby słyszeć, ręce, by innym pomagać. Przypomnieliśmy sobie konkretnie o uczynkach miłosierdzia co do ciała i co do duszy. A w tej parafialnej wspólnocie zapragnęliście, aby to właśnie przypomnienie miało trwałą postać, by nie pozostało tylko w słowach, ale zostało uwidocznione w tych nowych witrażach. Mamy za chwilę je poświęcić. To, co rzuca się od razu w oczy, gdy patrzymy na te witraże przedstawiające uczynki miłosierdzia, to niewątpliwie powtarzający się element ludzkiej twarzy, która każdemu z nich towarzyszy. Miłosierdzie ma twarz i uczynki miłosierdzia mają bardzo konkretną twarz. Nie są nigdy anonimowe. Nie są zlecane do wykonania innym. Nie spotyka się je w jakiś abstrakcyjny sposób. Mają konkretną twarz: moją, twoją, naszą. Mają twarz przemienioną miłosierdziem. Miłosierdzie odnawia i dokonuje odkupienia – mówił papież Franciszek – ponieważ jest spotkaniem dwóch serc (…) jestem kochany, więc jestem; otrzymałem przebaczenie, a więc odradzam się do nowego życia; doświadczyłem miłosierdzia, a zatem staję się narzędziem miłosierdzia. W swoim Liście Apostolskim opublikowanym na zakończenie Jubileusz Miłosierdzia papież Franciszek zachęcał wręcz, abyśmy teraz, gdy kończy się Rok Miłosierdzia, gdy przypomnieliśmy sobie o uczynkach miłosierdzia, a nawet – jak w waszym kościele – utrwaliliście je na witrażach, by mieć je na co dzień przed oczyma, teraz nadać im nowe oblicze, bo przecież miłosierdzie – jak mówił – zawsze idzie dalej, jest twórcze. Sam papież Franciszek zaproponował wręcz, aby rozwijać kulturę miłosierdzia, bo przecież uczynki miłosierdzia dotyczą całego życia człowieka. W swym Liście Apostolskim użył wręcz takiego sformułowania, że uczynki miłosierdzia są rękodziełem: żaden z nich nie jest taki sam jak inny; nasze ręce mogą je kształtować na tysiące sposobów i chociaż inspiruje je jeden Bóg i jest jedna materia, z której są wykonane, czyli samo miłosierdzie, to każdy nabywa odrębną formę.

Siostry i Bracia!

W tych pięknych witrażach waszego parafialnego kościoła otrzymujecie więc konkretne wezwanie, by właśnie tutaj rozwijać kulturę miłosierdzia. Wspomniany przeze mnie papież Franciszek powiedział wręcz tak, że możemy stworzyć prawdziwą rewolucję kulturalną, rozpoczynając od prostoty czynów, które mogą ogarnąć ciało i ducha, czyli życie ludzi. Jeśli więc to, co cieszy nasze oczy i jest przypomnieniem nie ulegnie – jak nas jeszcze przestrzegał papież – jakiejś pokusie uprawiania teorii miłosierdzia, ale będzie wezwaniem do czynów miłosierdzia, może niewątpliwie przyczynić się do tego, że każda i każdy z was, a także cała wspólnota parafialna ukazywać będziecie innym miłość, czułość i bliskość Boga, i w ten sposób prawdziwie iść i głosić Chrystusa i Jego Ewangelię współczesnemu światu. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter