Msza św. krzyżma, 25.06.2020 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. krzyżma (przełożonej z Wielkiego Czwartku z powodu obostrzeń obowiązujących w związku z pandemią koronawirusa), 25 czerwca 2020, katedra gnieźnieńska. 

Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

W swym liście do Was, Drodzy Bracia w Chrystusowym Kapłaństwie, dzieląc się przed tegoroczną Wielkanocą troskami związanymi z przeżywanym czasem pandemii napisałem, że w tym roku nie spotkamy się w Wielki Czwartek w katedrze, ale każdy z nas, gdy stanie w tym dniu w czasie Wieczerzy Pańskiej przy ołtarzu, będzie przecież modlił się i pamiętał o innych. Módlmy się, prosiłem, wzajemnie za siebie i pamiętajmy o sobie. Dziś więc, gdy jesteśmy razem, aby sprawować Mszę świętą krzyżma i zawierzając nas samych Sercu Jezusowemu odnowić nasze przyrzeczenia kapłańskie, chciałbym najpierw serdecznie podziękować za Waszą pamięć i modlitwę, a także za Wasze kapłańskie świadectwo. Jestem naprawdę Panu Bogu wdzięczny za Was, Drodzy Bracia, za to – jak już wspomniałem w liście do Was – że pomimo różnych trudności jesteście wiernymi pasterzami owczarni, z którą cierpicie, którą pocieszacie i której naprawdę służycie. Wiem, także z rozmów telefonicznych z Wami, że nam wszystkim udzielała się i wciąż udziela atmosfera tych trudnych dni. Wiem, że musimy odbudować w sobie ufność i nadzieję. Wiem też, że jesteśmy dziś razem, tutaj, w naszym Wieczerniku, nie tylko po to, aby poświęcić nowe oleje, ale nade wszystko po to, aby jeszcze raz zawierzyć Jezusowi, aby w Nim znaleźć umocnienie i siłę, aby od Niego zaczerpnąć ducha na dalszą drogę. Papież Franciszek w swoim liście do kapłanów diecezji rzymskiej zauważył, że Zmartwychwstały Jezus nie szukał sytuacji idealnej, aby wkroczyć w życie swych uczniów. Również i my chcielibyśmy, aby wydarzenia minionych miesięcy nie miały miejsca. Jak uczniowie idący do Emaus możemy nadal ubolewać nad tym, co się stało. Jednakże Chrystus – napisał Ojciec Święty – który pojawia się w Wieczerniku pomimo zamkniętych drzwi, pośród izolacji, lęku i niepewności, jest również w stanie nadać prawdziwie nowy sens historii i wydarzeniom. Zmartwychwstały nie tylko jednak nadaje nowy sens wszystkim wydarzeniom, ale to właśnie Jego obecność pośród nas, Jego uczniów, wciąż wytycza nam drogę, otwiera nowe horyzonty i daje odwagę, byśmy nie zamykali się w sobie i – jak przestrzega nas papież – nie odwracali się plecami do trudnej sytuacji naszych sióstr i braci. To On nas przecież prowadzi, by nieść dobrą nowinę ubogim, więźniom wolność, a niewidomym przejrzenie, by obwoływać rok łaski Pana.

Moi Drodzy!

Każdego roku podczas Mszy świętej z poświęceniem krzyżma słyszymy słowa, które Jezus, czytając księgę proroka Izajasza, odnosi do siebie: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie. Papież Franciszek w swoich katechezach o bierzmowaniu podkreśla, że to, co Jezus mówi o sobie w synagodze w Nazarecie, to jakby Jego dokument tożsamości. Przedstawia siebie w synagodze swojego miasteczka jako ten, który został namszczony Duchem Świętym. Przedstawia siebie jako tego, który rozpoczął swoją misję po tym, jak wyszedłszy z wód Jordanu, został namszczony przez Ducha, który zstąpił i spoczął na Nim. Przedstawia siebie, który jest pełen Ducha Świętego i jest jednocześnie źródłem Ducha obiecanego przez Ojca. On wylewa na nas swego Ducha. Mówi wprost papież Franciszek, że daje swym uczniom Ducha Świętego, że tchnie na nas, a to Jego „tchnienie” napełnia życiem płuca Kościoła. Jego „tchnienie” napełnia nas nowym życiem i tak, jak w Jego życiu staje się bodźcem misyjnym, aby ofiarować swoje życie dla uświęcenia ludzi i na chwałę Boga. On nas konsekruje na swoich świadków, uczestników tego samego źródła życia i misji, zgodnie z planem Ojca Niebieskiego. Nosimy więc w sobie Jego tchnienie. Nosimy w sobie Jego namszczenie. Nosimy w sobie Jego konsekrację, by mieć udział w Jego życiu i misji. W jednym ze swoich tekstów napisanych w czasie pandemii, papież Franciszek użył dość ciekawego zwrotu. Mówił mianowicie o namaszczeniu współodpowiedzialności. I choć odnosił to do wszystkich, a zwłaszcza do tych – jak wtedy mówił – co pilnują, aby nie wystawiać na ryzyko życia innych, a także do tych, którzy przez swoją służbę człowiekowi dosłownie wylewają namaszczenie na innych, to myślę jednak, że właśnie nasze namaszczone kapłańskie dłonie w szczególny sposób wciąż do nas mówią i nam wciąż z nową mocą przypominają o naszym namaszczeniu współodpowiedzialności. Nie otrzymaliśmy bowiem tego kapłańskiego namaszczenia jedynie dla samych siebie. Nie otrzymaliśmy go z powodu samych siebie. I nie otrzymaliśmy go, by zatrzymać je w sobie. Mamy nim służyć innym. Przecież i my, Drodzy Bracia, z głębi naszych kapłańskich serc możemy powtórzyć Chrystusowe słowa: namaścił i posłał mnie. Namaścił i wciąż posyła, bo zawsze – jak na to wskazywał papież Franciszek – jest to otrzymywanie, aby dawać innym. Nie jest to otrzymywanie i gromadzenie rzeczy w swoim wnętrzu, tak, jakby dusza była magazynem – nie! Zawsze otrzymujemy po to, aby z kolei dawać innym. Otrzymujemy Boże łaski, aby dawać je innym, bo – jak mówi papież Franciszek – właściwością Ducha Świętego jest odwodzenie nas od skupienia się na naszym „ja”, aby nas otworzyć na „my” – otrzymywać, by dawać innym. Nie my jesteśmy w centrum, lecz jesteśmy narzędziem łaski dla innych.

Umiłowani w Panu! Drodzy Bracia Kapłani!

Czas epidemii, który nas zaskoczył, nie tylko zatrzymał nas i przesunął poświęcenie olejów świętych. Nie odbyła się tak oczekiwana przez nas wszystkich beatyfikacja naszego biskupa Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Trwamy w oczekiwaniu. Modlimy się i duchowo przygotowujemy. Sięgamy do nauczania Prymasa Tysiąclecia. Swój pierwszy list do kapłanów naszej archidiecezji napisał dwa miesiące po swym ingresie do Gniezna, na Wielki Czwartek 1949 roku. Przelał w nim całą swoją kapłańską duszę. Przypomniał nam, kapłanom, że w swej posłudze jesteśmy sługami i nosicielami łaski Bożej. I za takich właśnie – mówił – mają uważać nas ludzie. By tak było – dodawał – nie wystarczy sprawować sakramenty święte jako znaki widzialne łaski. Całe nasze życie, w intencjach, czynach i celach, ma tchnąć nadprzyrodzonością. Zmysłowy i zmaterializowany doczesny świat ma odczuć w nas tchnienie innego świata. I choć to prawda – jak z całym realizmem wówczas wskazywał – że nie jest wcale łatwo wznieść się ponad doczesne ludzkie sprawy, to jednak właśnie naszym zadaniem jest uczyć, jak te doczesne sprawy po Bożemu prowadzić. Nie wolno wam – pisał i przestrzegał w swym pierwszym liście swych kapłanów Prymas Tysiąclecia – opuścić ludzi w ich walce o chleb, o sprawiedliwość, ale w ten ludzki wysiłek wprowadzać Bożą myśl, Bożą sprawiedliwość i wskazywać ostateczny, Boży cel skłóconemu światu (…) Za jedną cenę tego dokonamy – dodawał Ksiądz Prymas – gdy rozjaśnieje w nas moc życia nadprzyrodzonego, gdy przestaniemy być martwymi pozycjami, ludźmi ujętymi w kleszcze bezduszności, bez zapału i ognia Bożego. Żyjmy łaską Bożą, a odnowimy oblicze ziemi. To ona bowiem, to Chrystus wlewa w nas nowy zapał apostolski. Znikną wtedy spośród nas – pisał kapłanom nasz biskup – ci ludzie bez wyrazu, bez zapału, dziwnie obojętni na każdy poryw gorliwości i dobrego przykładu, zlaicyzowani w swym anemicznym życiu wewnętrznym, niemalże niemrawi w świątyni, choć tak sprytni i ruchliwi na ulicy i w towarzystwie. Całość tego pierwszego listu Stefana Kardynała Wyszyńskiego, arcybiskupa metropolity gnieźnieńskiego i warszawskiego, prymasa Polski do kapłanów naszej archidiecezji warto – jak sądzę – jeszcze samemu przemedytować, może właśnie jako nasze kapłańskie przygotowanie do beatyfikacji. Ksiądz Prymas kończy swój tekst jedenastoma konkretnymi wskazaniami. Są wśród nich wezwania naszego biskupa, by nie narzekać na ciężkie czasy, ale wciąż dziękować Bogu za wielkie zaufanie nam okazywane. Jest zachęta, by – jak napisał – nikogo nie odpychać, ale wychodzić ludziom na spotkanie. Jest wreszcie i prośba, jakże wciąż aktualna i prawdziwie ponadczasowa, abyśmy, Kochani Bracia, modlili się często za siebie. Nie żałujcie sobie modlitwy! Nie róbcie oszczędności na sobie samych! Bądźmy za siebie prawdziwie odpowiedzialni, przecież w tym duchu chcemy dziś odnowić nasze kapłańskie przyrzeczenia, bo i my nosimy na sobie namszczenie, namaszczenie współodpowiedzialności.  

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter