Konferencja teologów dogmatyków. 16.09.2025 Gniezno
Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka, Msza św. na rozpoczęcie konferencji naukowej Towarzystwa Teologów Dogmatyków „Wokół chrześcijańskiej nadziei”, 16 września 2025, katedra gnieźnieńska.
Wokół chrześcijańskiej nadziei.
Drodzy Siostry i Bracia!
Święci męczennicy, których dziś wspominamy w liturgii Kościoła, papież Korneliusz i biskup Cyprian byli niewątpliwie świadkami nadziei. Rok jubileuszowy, który przeżywamy, przypomina nam bowiem, że to właśnie męczennicy, obecni we wszystkich wiekach i we wszystkich miejscach świata, dali i wciąż dają najbardziej przekonujące świadectwo nadziei. Bulla jubileuszowa nazywa ich wprost wyznawcami życia, które nie ma końca. Takimi właśnie wyznawcami życia, które nie ma końca byli starożytni święci męczennicy, Korneliusz i Cyprian, ale takim wyznawcą życia, które nie zna końca był również nasz święty Wojciech, biskup i męczennik, przy którego relikwiach w naszej prymasowskiej bazylice dziś jesteśmy i się modlimy. Aby bowiem żyć wiecznie – jak wskazuje nam papież Leon XIV – nie trzeba oszukiwać śmierci, ale służyć życiu – to znaczy troszczyć się o życie innych w czasie, który wspólnie przeżywamy. To jest najwyższe prawo, które jest ponad wszystkimi regułami społecznymi i nadaje im sens. To jest też świadectwo nadziei. Tak też – jak nam przypominał w swej encyklice o nadziei chrześcijańskiej papież Benedykt XVI – sami otwieramy się na wielką nadzieję i stajemy się sługami nadziei wobec innych: nadzieja w sensie chrześcijańskim – uczył papież – jest też zawsze nadzieją dla innych. I jest to nadzieja czynna, w której walczymy, aby rzeczy nie zmierzały ku „perwersyjnemu końcowi”. Jest ona czynna również w tym sensie, że utrzymujemy świat otwarty na Boga. I tylko tak pozostaje ona nadzieją prawdziwie ludzką.
Moi Drodzy!
Patron dnia dzisiejszego, święty Cyprian, biskup i męczennik z Kartaginy, w De oratione, czyli piśmie o Modlitwie Pańskiej wskazywał, że wydarzenia ewangeliczne niczym innym nie są jak nauką Boską, która ma na celu utwierdzać nas w nadziei, umacniać w wierze, karmić nasze serca, wskazywać nam drogę i ułatwić nam osiągnięcie zbawienia. Przedstawione nam w dzisiejszej Ewangelii spotkanie Jezusa, które miało miejsce – jak wskazuje Ewangelista – u bram pewnego miasta, zwanego Naim, niewątpliwie utwierdza nas w nadziei. Myślę, że papież Franciszek kiedyś bardzo trafnie w swoich porannych homiliach zauważył, że podstawą i źródłem nadziei, o której opowiada nam Ewangelia o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain, jest współczucie. Współczucie nazwane przez papieża soczewką serca nie jest jednak tym samym – jak mówił – co żal lub smętne wyznanie: „szkoda, jacy biedni ludzie!”. Współczucie bowiem angażuje. Jest uczuciem, które angażuje, jest uczuciem płynącym z serca, z wnętrza człowieka i angażuje go całego. Współczucie angażuje. Jest więc ono – jak tłumaczył nam na przykładzie dzisiejszej Ewangelii papież Franciszek – językiem Boga, podczas gdy często językiem człowieka jest obojętność. Podjąć odpowiedzialność tylko do tego punktu i dalej się nie przejmować.
Siostry i Bracia!
Tak, można przecież nawet widzieć wiele rzeczy, ale nie zbliżać się do nich. Można, rozważając o nich, trzymać się na bezpieczny dystans. Można nawet doskonale znać i rozważać ludzkie problemy, ale nie szukać dla nich tak naprawdę rozwiązania. Można formułować chłodne – sine ira et studio – nawet i trafne, a po ludzku bardzo zręczne oceny tego wszystkiego, podejmowane i formułowane również z perspektywy teologicznej i wciąż pozostawać nadal jedynie w sferze jakiś własnych twierdzeń, które nie mają żadnego wpływu na ludzkie życie. Papież Leon XIV na spotkaniu z Papieską Akademią Teologiczną przywołując, jak często to czyni, świętego Augustyna przypominał więc teologom, aby teologia nigdy nie była jedynie tylko poszukiwaniem czysto abstrakcyjnym, lecz zawsze owocem doświadczenia Boga i żywej relacji z Nim. Tylko wtedy będzie ona – jak to nazwał Leon XIV – prawdziwą teologiczną refleksją wcieloną i zdolną rzeczywiście odpowiadać na potrzeby duchowe, doktrynalne, duszpasterskie i społeczne naszych czasów. Teolog czy teolożka – mówił papież – to osoba, która w samym uprawianiu teologii przeżywa bowiem misyjne pragnienie przekazywania wszystkim „wiedzy” i „smaku wiary”, aby mogła ona oświecać egzystencję, podnosić słabych i wykluczonych, dotykać i uzdrawiać cierpiące ciało ubogich, pomagać w budowaniu świata braterskiego i solidarnego oraz prowadzić nas do spotkania z Bogiem. Bo tylko taka teologia będzie znakiem i świadectwem nadziei.
Moi Drodzy!
Wyzwaniem czasów, w których żyli święci męczennicy, rzymski papież Korneliusz i afrykański biskup Cyprian z Kartaginy, były niewątpliwie okrutne prześladowania chrześcijan. Wywołane odmową, by w czasie szerzącej się wówczas, najpierw w Rzymie, a potem również i w Kartaginie epidemii, wziąć udział razem z poganami w przebłaganiach bóstw przez publiczne procesje, modły i składane im ofiary, okazywały się szczególnie ciężkie i okrutne, zwłaszcza za czasów cesarza Decjusza. Historycy wspominają, że choć to prześladowanie trwało zaledwie dwa lata, utopiło Kościół Boży w morzu męczeńskiej krwi. Nowy władca obrał sobie za cel wzmocnienie państwa w oparciu o pogan. Wprowadził nadto okrutną nowość: nakazał torturami zmuszać opornych do wyrzeczenia się wiary. Szczególną nienawiść skierował przeciwko hierarchii kościelne tak, że sam Cyprian nazwał go w jednym ze swoich listów „niestrudzonym tyranem kapłanów Boga”. Z pewnymi przerwami, choćby za czasów panowania cesarza Galla, chrześcijanie byli prześladowani również przez cesarza Waleriana, który m.in. pod karą śmierci zakazał zebrań liturgicznych, a opornych karał konfiskatą majątków, banicją i śmiercią. Skutkiem tych wszystkich okrutnych prześladowań, oprócz męczeństwa, było jednak także wyparcie się ze strachu przed cierpieniem wiary. Wielu chrześcijan wystraszonych okrutnymi torturami, zaparło się wiary. Po czasie prześladowań pojawił się problem, co z nimi zrobić. Rygoryści odmawiali im możliwości powrotu. Papież Korneliusz i biskup Cyprian stanęli jednak po stronie tych, którzy ze strachu wyparli się wiary. Może właśnie ta soczewka serca, która pozwoliła im szerzej zrozumieć rzeczywistość nie pozwoliła trzymać się im od nich z daleka, ale poprzez nakazaną pokutę, zbliżyć się do nich i dotknąć rzeczywistości. Ślad tej postawy pasterskiej znajdujemy również zapisany w jednym z kanonów, wspominanego w tym roku Soboru Nicejskiego (325), w którym czytamy, że co zaś do tych, którzy zawiedli podczas tyranii Licyniusza (…) więc ci, którzy są szczerze skruszeni i już należą do wiernych, muszą czynić pokutę przez trzy lata z pokutnikami słuchającymi i siedem lat z klęczącymi. Podczas dwóch następnych lat będą mogli uczestniczyć z ludem w modlitwach, jednak bez udziału w samej ofierze. Na samym końcu mogą być dopuszczeni do poświęconych darów.
Moi Drodzy!
Teologia jest źródłem nadziei, bo Bóg w Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał, jest gwarantem naszej nadziei. On – jak nam wskazywał kiedyś w świetle dzisiejszej Ewangelii papież Franciszek – to właśnie zrobił w odkupieniu. Współczuł – Bóg współczuł – sam zbliżył się do nas w swoim Synu i zwrócił nam godność dzieci Bożych. Stworzył nas wszystkich na nowo. Dał nam więc nadzieję. Teologia w tym zakresie – jak podkreśla papież Leon XIV – bezpośrednio wezwana jest do działania, ponieważ nie wystarcza wyłącznie etyczne podejście do problemów złożonego świata, trzeba odnieść się do wizji antropologicznej, która stanowi fundament etyki i tym samym cierpliwie wracać do pytania: kim jest człowiek, jaka jest jego nieskończona godność. I czym jest dla człowieka ta nadzieja, którą zawieść nie może. Amen.











