Kapłański jubileusz, 5.10.2024 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 50. rocznicy kapłaństwa ks. Jana Buczkowskiego, 5 października 2024, wspomnienie św. Faustyny Kowalskiej, kaplica w Archidiecezjalnym Domu Księży Seniorów w Gnieźnie. 

Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Drogi Księże Jubilacie,
Osoby Życia Konsekrowanego,
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!

Ewangelię według świętego Łukasza, której fragmentu przed chwilą wspólnie wysłuchaliśmy, charakteryzuje niezwykły ruch. Jezus jest w drodze. Idzie z uczniami do Jerozolimy. Wędruje przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o Królestwie Bożym. Ci, których spotyka po drodze, którzy potrzebują uzdrowienia, którzy dręczeni są przez złego ducha, idą do Niego. Są z Nim, by Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swoich chorób. Tłumy – jak niejednokrotnie czytamy – szukają Go więc i przychodzą do Niego, a nawet pragną Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. On jednak idzie dalej. Idzie i mówi, że także innym musi głosić Dobrą Nowiną o królestwie Bożym, bo na to został posłany. Wspiera się w tym głoszeniu tymi, którzy Go otaczają. Najpierw więc, po całonocnej modlitwie, woła do siebie uczniów i spośród nich wybiera sobie dwunastu, których nazywa apostołami. Ich posyła, dając im moc i władzę, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych. Oni więc teraz idą. Chodzą po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie. Potem znów wracają do Niego i opowiadają Mu wszystko, co zdziałali. Idąc do Jerozolimy – jak relacjonuje nam dalej święty Łukasz – wysyła przed sobą posłańców, ale także spośród swoich uczniów wybiera jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysyła ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Posłani przez Niego idą więc, ale też – jak słyszymy dziś w odczytanej nam Ewangelii – wracają znów do Niego z radością, opowiadając o tym, czego dokonali w Jego imię. Nieustanny ruch. Wyjścia i powroty. Wędrówki i przychodzenie do Jezusa. Ciągle w drodze i ciągle w spotkaniach z tymi, którzy z tej drogi powracają. Słysząc o tym, często skupiamy się jednak na wybraniu, na powołaniu, na posłaniu uczniów. Mniej natomiast zwracamy uwagę na powroty, na przychodzenie z powrotem do Jezusa, na powracanie do Niego z podjętej misji, z podjętego przez uczniów posłania, z radosnej, choć często przecież wciąż tak trudnej i tak niebezpiecznej przygody. Może dlatego dziś, i to już na początku fragmentu, który odczytaliśmy, Ewangelista święty Łukasz przypomina i nam o tych, którzy powracają do Jezusa, którzy po wypełnieniu swej misji, swego posłania, swego posługiwania, znów są z Nim. Jak w życiu biblijnego Hioba, o którym wspomniało nam pierwsze czytanie i my możemy za nim w tej sytuacji powtórzyć: Wiem, że Ty wszystko możesz, co zamyślasz, potrafisz uczynić. Kto przysłoni Twój plan nierozumnie (…) Dotąd Cię znałem ze słyszenia, teraz ujrzało Cię moje oko. Wiem bowiem – jak mówi psalmista – że przecież to Ty, Panie czuwasz nad naszym wyjściem i powrotem, teraz i po wszystkie czasy.

Moi Drodzy!

Dokładnie pięćdziesiąt lat temu, 5 października 1974 roku, przez sakrament święceń, Pan Jezus wezwał i po nałożeniu rąk przez biskupa oraz namaszczeniu świętym olejem, posłał w drogę, naszego jubilata ks. Jana Buczkowskiego. On zaś idąc w Jego imię, szedł i głosił Ewangelię o królestwie Bożym. Na miarę odpowiedzi, jaką dawał swym życiem i swym kapłańskim posługiwaniem Bogu w wolności, i On mógł przecież, jak każdy ksiądz, w swej posłudze pewnie niejednokrotnie doświadczać, że działa Jezus, że – jak czytaliśmy przed chwilą w Ewangelii – przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy się poddają. Uroczystość pięćdziesięciolecia kapłaństwa, to więc w pewnym sensie dla naszego złotego jubilata jego powrót do Jezusa. Z radością i wdzięcznością wraca więc dziś do Niego – jak tych siedemdziesięciu dwóch przez Jezusa kiedyś posłanych – aby nie tylko zdać Mu jeszcze raz sprawę z tego wszystkiego, czego w swej kapłańskiej drodze doświadczył, co przeżył, co zdziałał, ale także, aby – jak oni – usłyszeć dziś od Niego, że tak naprawdę nie o same dokonania czy ich brak tu chodzi. Nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się z tego, że wasze imiona zapisane są w niebie. Kapłaństwo jest darem i łaską, a nie nagrodą czy premią w życiu. Jest darem i łaską – jak uczył nas święty Jan Paweł II – nie tylko wiadomą samemu Bogu, ale przewyższającą wszystkie nasze ludzkie oczekiwania i pragnienia. Nic nie wydarza się przez przypadek. Nic nie jest przeznaczone. Nic nie uchodzi i nie ginie. Wszystko bierze się w nim, albo też zamiera i zasycha, z – jak na to wskazywał kiedyś kapłanom papież Franciszek – z tych dwóch fundamentalnych więzi naszej tożsamości: z Jezusem i z ludem. Dlatego papież wzywał nas, kapłanów: szukajcie Jezusa, znajdziecie Go i cieszcie się radością z tego, że pozwolicie Mu się o siebie troszczyć, towarzyszyć i udzielać wam rad. I zaraz jeszcze dodawał, abyśmy w naszym życiu kapłańskim i posługiwaniu nie izolowali się od ludu, bo to jest zgubne i niebezpieczne. Nie bójcie się iść naprzód, bo wszystko możecie z Chrystusem, który daje wam siłę. I choć dobrze wiemy, że gdy idą lata, gdy przychodzą choroby i różne doświadczenia, gdy w naszej drodze coraz bardziej zdani jesteśmy na pomoc i na wsparcie innych, to jednak wciąż pozostaje i musi w nas pozostać to przekonanie, ta wiara, że przecież wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia, że wierny jest Bóg, że – jak śpiewaliśmy przed chwilą w psalmie – sprawiedliwe są Twoje wyroki, że poznanie Twoich słów oświeca nasza drogę, że wszelkie rzeczy i wszyscy ludzie Ci służą.

Księże Jubilacie! Drodzy Bracia Kapłani! Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!

W pięćdziesiątą rocznicę święceń prezbiteratu jeszcze raz więc dziękujemy wraz z ks. Janem za jego kapłańską drogę, często przecież również niełatwą, o czym on sam wie najlepiej, często naznaczoną różnymi wyzwaniami, często może i dla niego samego i dla innych wraz z nim prawdziwie wymagającą. Powracającym do Jezusa, a wpierw przecież posłanym przez Niego siedemdziesięciu dwóm uczniom, nie tylko przypomniał, że ich imiona są zapisane w niebie, że Bóg o nich na wieki pamięta, że wszelkie dobro i wszelki czyn miłości nie pójdzie w zapomnienie. Wskazując bowiem – jak usłyszeliśmy dalej – na tych najmniejszych, na tych, którzy nie są zawsze w życiu mądrymi i roztropnymi, uspakajał ich, zapewniając, że drogi Boże nie są drogami ludzkimi, a myśli Boże nie podążają bezwiednie za ludzkimi. Bóg nas zawsze wyprzedza. Idzie przed nami. Toruje nam drogę. Zaprasza nas i wciąż zdaje się powtarzać: szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Szczęściem – jak mówi na innym miejscu psalmista – jest przebywać blisko Pana. Szczęściem jest pójść z ufnością Jego drogą. Szczęściem znać Go – jak biblijny Hiob – już nie tylko ze słyszenia, ale prawdziwie ujrzeć Go, zobaczyć Go w swoim życiu. Znając opowiadaną nam w Biblii historię życia Hioba dobrze wiemy, że do tego poznania, do tego zobaczenia, do tego doświadczenia swej prawdziwiej obecności, Bóg poprowadził Hioba niełatwą drogę cierpienia i krzyża. Wszystko jednak w życiu jest po coś. Nic nie wydarza się w nim jedynie przez przypadek. Potrzebne są więc nasze wyjścia i powroty. Potrzebne posłania i zadania, które z ufnością podejmujemy i staramy się je jak najlepiej, na miarę naszej wolności i odpowiedzialności, spełnić. Potrzebna też jest wdzięczność za dar i łaskę, którymi nas Bóg prowadzi. Szczęśliwe oczy, które to wiedzą. Szczęśliwe serce, które to odczuwa. Szczęśliwe usta, które z wdzięcznością dziś zawołają: okaż swym sługą, okaż Księdzu Janowi, pogodne oblicze.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter