Inauguracja roku formacyjnego w PSTP, 28.09.2024 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. inaugurującej drugi rok formacyjny trzeciej edycji Prymasowskiego Studium Teologiczno-Pastoralnego, 28 września 2024, kaplica Centrum Edukacyjno-Formacyjnego w Gnieźnie. 

Drodzy Wykładowcy,
Szanowni Uczestnicy Studium,
Siostry i Bracia

Uczniowie – jak usłyszeliśmy – byli pełni podziwu dla wszystkich czynów Jezusa. Pamiętali, że gdy wyszedł z Piotrem Jakubem i Janem na górę, aby się modlić – jak opisywał nieco wcześniej święty Łukasz – przemienił się wobec nich. Wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. Gdy zaś zeszli z góry, na prośbę pewnego ojca, uzdrowił jego syna, jedynaka, który miał padaczkę. Nic więc dziwnego, że otaczający Go wówczas Jego uczniowie byli naprawdę pełni podziwu dla Niego. Patrzyli na Jezusa, na to co czynił i na własne oczy widzieli cuda, jakie się przez Niego wśród ludzi się dokonywały. Zachwycali się więc Jego mocą. Skłonni byli, jak wtedy, gdy uzdrowił paralityka i tym razem jeszcze raz zawołać: przedziwne rzeczy widzieliśmy dzisiaj. Widzieli Jego władzę i moc. Jezus jednak mówi im – nie to, nie to weźcie sobie głęboko do serca. Weźcie wy sobie dobrze do serca to, że będę wydany w ręce ludzi, będę ukrzyżowany. Więcej bowiem mówi wam o Mnie, i powinno wam o Mnie powiedzieć nie to, że wobec was czynię wielkie znaki, wielkie dzieła, że uzdrawiam i wskrzeszam, ale że idę na krzyż. Tego jednak – jak zapisał nam wprost święty Łukasz – nie rozumieli. Tego właśnie nie byli w stanie ani pojąć ani sobie pewnie nawet jakoś wyobrazić, choć już drugi raz w ich drodze za Jezusem tę właśnie zapowiedź usłyszeli wprost od Niego. Nie potrafili bowiem przyjąć, że ich Pan i Nauczyciel, ich Mistrz z miłości do człowieka pójdzie na krzyż, da się ukrzyżować. Było to przed nimi zakryte – jak napisał święty Łukasz – a bali się Go pytać. Okazuje się więc jednak, że nie sama niewiedza jest tutaj problemem. Nie wszystko przecież sami wiemy. Nie wszystko sami możemy pojąć. Nie wszystko sami możemy zrozumieć. Problemem jest więc tak naprawdę wcale nie to, że nie pojęli, że nie rozumieli, że nie widzieli, ale że bali się zapytać. Może właśnie dlatego wczoraj, podczas obchodów 600-lecia Katolickiego Uniwersytetu w Leuven papież Franciszek – jak mówił – w naszym kontekście wskazywał, że i my jesteśmy zanurzeni w kulturze naznaczonej wyrzeczeniem się poszukiwania prawdy. Straciliśmy bowiem niestrudzoną pasję poszukiwania, aby schronić się w strefie komfortu wątłego myślenia, w przekonaniu, że wszystko jest jednakowe, że jedna rzecz ma taką samą wartość jak inna, że wszystko jest względne. Z drugiej strony – rozwijał dalej wczoraj swoją myśl papież Franciszek – często popadamy w postawę racjonalistyczną, zgodnie z którą tylko to, co możemy zmierzyć i doświadczyć, można uznać za prawdziwe, tak jakby życie redukowało się wyłącznie do materii i do tego co widzialne. W obu przypadkach – jak zauważył jeszcze papież – granice są ciasne. Ale nie tyle ciasna jest nasza głowa, co znużony jest nasz duch. Pociąga nas bowiem – jak mówił papież – powierzchowne życie, które nie zadaje zbyt wielu pytań; podobnie jak bardziej pociąga nas wiara łatwa, lekka, wygodna, która niczego nigdy nie kwestionuje.

Moi Drodzy!

Dzisiejszy dzień i wasza tutaj obecność, która rozpoczyna drugi rok trzeciego cyklu, trwającej już od sześciu lat formacji w Prymasowskim Studium Teologiczno-Pastoralnym, jest jednak świadectwem, że obecnemu i niestety rozpowszechnionemu w dzisiejszej kulturze – mówiąc jeszcze raz słowami papieża Franciszka – znużeniu ducha czy też bezdusznemu racjonalizmowi, potrafiliście przeciwstawić jednak waszą chęć, wasze pragnienie poznania prawdy i poszukiwania jej na drogach filozoficznej i teologicznej refleksji. Może więc jest w was właśnie wciąż coś z tej młodości ducha, o której przypomniał nam wszystkim dziś starotestamentalny Kohelet, która wobec prawdy o ludzkim przemijaniu, zdolna jest jednak zaufać Bogu i wyruszyć w drogę, napełniając radością nasze serca. Może jest więc w nas jeszcze coś z tej zbawiennej świadomości, że przecież i z tego kiedyś, według darów i łaski, która nam wszystkim została dana, że również z tego właśnie wszystkiego – jak powiadał Kohelet – będzie i nas sądził Bóg. Nie będzie nas pytał o to, czy wszystko zrozumieliśmy, czy pojęliśmy, czy wiemy, ale czy nie baliśmy się pytać. Ewangeliczne przypowieści o talentach zawsze nas upominają i zdają się nas wciąż pytać, czy i my nie jesteśmy czasem, także w naszym poznawaniu prawdy, jeszcze nazbyt leniwi i gnuśni, i to wcale przecież nie dlatego, że – jak nam się wydaje – otrzymaliśmy tylko jeden talent, że mamy – jak mówimy – niewielkie możliwości czy ograniczone zdolności, ale właśnie dlatego, że po prostu bojąc się wysiłku, zadawalając się tym, co mamy, ukryliśmy ten dar w ziemi, zakopaliśmy go, powtarzając sobie, że przecież tak naprawdę bezcelowe jest poszukiwanie sensu w rzeczywistości, która pozostaje niezrozumiała. Jezus oczekiwał, że Jego uczniowie po raz kolejny już słysząc zapowiedź męki, śmierci i zmartwychwstania, otworzą swe serca i umysły na moc i mądrość Bożą. I choć dziś jeszcze są – jak usłyszeliśmy w Ewangelii – tak zalęknieni, a nawet może dosłownie przerażeni perspektywą, którą Jezus kreśli przed nimi, że bali się Go pytać, dopiero po Jego śmierci i zmartwychwstaniu, zdolni będą jak Apostoł Paweł wszystkim głosić i wszystkim powtarzać, że gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków – Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.

Drodzy Siostry i Bracia!

Cieszę się bardzo, że poprzez kolejny rok formacji w naszym Studium Teologiczno-Pastoralnym ruszacie dziś w drogę. Papież Franciszek mówił kiedyś, że istnieje piękna analogia między studiowaniem a pielgrzymowaniem. Studiowanie w istocie to bowiem podróż. I nie chodziło, gdy tak mówił papieżowi wcale o to, by promować jakąś postawę wiecznego studenta, ale o to, by wskazać i przypomnieć, że studiowanie jest postawą człowieka, który chce się wciąż rozwijać. I w takim myśleniu – jak dopowiadał jeszcze papież – nie chodzi wcale o jakiś przywilej nielicznych, ale o naszą wspólną odpowiedzialność, o odpowiedzialność każdej i każdego z nas, która będzie prowadzić nas do tego, że to, co sami otrzymaliśmy, co poznaliśmy, co stało się także tutaj, poprzez studia naszym wspólnym udziałem, będziemy oddawać innym, posługując im we wspólnocie Kościoła. Dary, które otrzymujemy i posługi są bowiem wyrazem naszej odpowiedzialności za Kościół. Są więc darami, są charyzmatami, są zdolnościami, którymi mamy innym służyć. Publikując w ubiegłym roku, dokładnie na jesieni ubiegłego roku swój List apostolski o uprawianiu teologii zdolnej do sprostania wymogom nadchodzących czasów, papież Franciszek przypomniał w nim m.in., że dobrzy teologowie, podobnie jak dobrzy duszpasterze, pachną ludźmi i ulicą, a swoją refleksją wylewają oliwę i wino na rany ludzkości. Jednakże – jak sam wówczas zaraz wyjaśniał i dodawał – otwartość na świat, na człowieka w jego konkretnej egzystencjalnej sytuacji, z jego problemami, ranami, wyzwaniami i potencjałem, nie może być nigdy zredukowana do jakiejś postawy taktycznej, jedynie jakiegoś zewnętrznego dostosowania skrystalizowanych już treści do nowych sytuacji. Musi ona być bowiem wciąż otwarta i wciąż zdolna do odczytywania Ewangelii w warunkach, w których mężczyźni i kobiety żyją na co dzień (…) mając za punkt odniesienia Wcielenie odwiecznego Logosu, jego wejście w kulturę, w sposób rozumienia świata i w tradycje religijne ludu. Może właśnie dlatego publikując z kolei już w tym roku swój list o roli literatury w formacji, papież Franciszek jeszcze zauważył, że dzisiaj bardziej niż przed wyzwaniem ateizmu, stajemy przed wyzwaniem, by odpowiedzieć właściwie na pragnienie Boga u wielu ludzi. Pilne zadanie głoszenia Ewangelii w naszych czasach wymaga zatem od nas, wierzących – jak wskazywał nam papież – zaangażowania w to, aby każdy mógł spotkać Jezusa Chrystusa, który stał się ciałem, stał się człowiekiem, który za nas cierpiał, umarł na krzyżu i zmartwychwstał. To właśnie tę nadzieję, zakorzenioną w Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał, chcemy przyjąć i głosić światu. Niech więc wasze studiowanie będzie dla was i dla całego naszego gnieźnieńskiego Kościoła prawdziwe znakiem tej nadziei. Nadziei potrzebujemy wszyscy! Nadziei potrzebuje Kościół! Nadziei potrzebują nasze parafie! Potrzebuje jej nasze społeczeństwo! Niech więc wasz wysiłek służy temu, abyście wyposażeni w wiedzę, w moc i mądrość Bożą, sami byli – jak prosił kiedyś chrześcijan święty Piotr – zawsze gotowi, wobec każdego kto was będzie pytał, do dania, do złożenia świadectwa, do uzasadnienia tej nadziei, która w was jest.        

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter