Akademickie spotkanie noworoczne, 4.01.2017 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji noworocznego spotkania środowiska akademickiego, 4 stycznia 2017, Prymasowskie Wyższe Seminarium Duchowne w Gnieźnie.

Drodzy Przedstawiciele Środowiska Akademickiego,

Siostry i Bracia w Chrystusie,

Na postawione przed chwilą pytanie uczniów Jana: Nauczycielu – gdzie mieszkasz? – sam Jezus odpowiada: chodźcie, a zobaczycie. Zaprasza, by poszli z Nim. Zaprasza, by konkretnie doświadczyli Jego obecności. Odpowiada więc na ich pragnienia. Zwraca uwagę na ich wewnętrzne poszukiwania. Czyta w ich sercach. Odpowiada na ich najgłębszą potrzebę. Jak wyjaśnia jeden z komentatorów, dosłownie tłumacząc ten tekst, moglibyśmy powiedzieć nawet więcej, że Jezus mówi do tych dwóch uczniów: Przychodźcie, a zobaczycie. Nie przestawajcie przychodzić do Mnie, a doświadczycie życia we Mnie (…) Jego pragnieniem jest, abyśmy weszli w przestrzeń Jego życia. Po to właśnie przyszedł i rozbił namiot wśród nas, bo – jak przypomina nam w swym prologu do Ewangelii święty Jan – Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Oto Bożonarodzeniowa nowina, której w tych minionych dniach tyle razy już słuchaliśmy. Oto Bożonarodzeniowe przesłanie, że Bóg w Jezusie Chrystusie postanowił się zbliżyć do nas osobiście i w swoim ciele przyjąć nasze ciało, w swojej słabości przyjąć naszą słabość, w swojej małości ukryć naszą małość. On – jak to trafnie wyraził w tych dniach papież Franciszek – w Chrystusie nie przebrał się za człowieka, ale stał się człowiekiem (…) Nie chciał być zamknięty w jakimś stanie idei czy abstrakcyjnego bytu, ale być blisko tych wszystkich, którzy są zagubieni, smutni, poranieni, zniechęceni, przygnębieni, zastraszeni. Blisko tych wszystkich, którzy w swoim ciele niosą ciężar odosobnienia i samotności, aby grzech, wstyd, poranienie, rozpacz, wykluczenie nie miały ostatniego słowa w życiu Jego dzieci. W Jezusie Chrystusie Bóg stał się nam naprawdę bliski, tak bliski, że – jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii – Jan, który stał nad Jordanem wraz ze swymi uczniami, w tłumie ludzi, w tłumie ciągnącym się i przesuwającym się przed ich oczami, wypatrzył Jezusa i wskazał im, że to Baranek Boży. W tych mijających dniach mogliśmy doświadczyć – jak mówił papież Franciszek – że liturgia bierze nas za rękę i prowadzi nas do serca Bożego Narodzenia, wprowadza nas w jego tajemnicę. W ten sposób to, co przeżyliśmy i wciąż przeżywamy pozwala nam wniknąć w prawdę o Bogu, który stał się człowiekiem i jednocześnie doświadczyć życia w Nim, bo Jego pragnieniem jest – powtórzmy jeszcze raz – abyśmy weszli w przestrzeń Jego życia, z Nim byli, w Nim odkrywali sens naszego życia, naszych zmagań, naszych pragnień i oczekiwań, naszych trosk i nadziei, naszej teraźniejszości i przyszłości. W istocie bowiem – jak uczy nas Sobór Watykański II – misterium człowieka wyjaśnia się prawdziwie jedynie w misterium Słowa Wcielonego (…) to znaczy ­– tłumaczy Sobór – Chrystus w objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i odsłania przed nim jego najwyższe powołanie. On sam – jak to pięknie ujął kiedyś święty Jan Paweł II – pozwala zrozumieć kim człowiek jest, jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Tego wszystkiego, a więc i siebie samego, człowiek nie zrozumie bez Chrystusa.

Moi Drodzy!

Boże Narodzenie jest więc po to, abyśmy się do tej prawdy, do prawdy o nas samych, jeszcze raz odważnie zbliżyli. Boże Narodzenie jest po to, abyśmy tą prawdą żyli, abyśmy – jak to ujął papież Franciszek – przyswoili sobie Bożą logikę, to znaczy logikę spotkania i bliskości. Boże Narodzenie jest po to, abyśmy odkryli w naszym życiu, w naszym człowieczeństwie, ale także w naszej codzienności, w naszej pracy i posłudze, w naszych codziennych zmaganiach i oczekiwaniach, w naszych akademickich troskach i nadziejach, co znaczy, że narodziliśmy się z Boga, że trwa w nas nasienie Boże, że jesteśmy Bożymi dziećmi, bo i my jesteśmy z Boga. Usłyszeliśmy przed chwilą te słowa w pierwszym czytaniu. Możemy pytać: jak to jest możliwe? W jaki sposób się to stało? Jak my rodzimy się z Boga? W jaki sposób doświadczamy tej nowości życia w nas? Jak ona do nas dociera? Wiemy, że staliśmy się jej uczestnikami w sakramencie chrztu świętego. W ten właśnie sposób zwycięstwo Chrystusa nad grzechem i śmiercią objawia się w nas. Ono zostaje nam przez łaskę podarowane na teraz i na całą wieczność. Ono też jest w nas źródłem wciąż nowej mocy i siły. Skoro – jak pisał w swym liście święty Jan – Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła, i przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie – jak wierzymy – rzeczywiście tego dokonał, każda i każdy z nas, którzy przez chrzest święty mamy udział w tym Chrystusowym zwycięstwie, jesteśmy wezwani, by żyć nowością tego życia, które otrzymaliśmy, by z Nim w naszym życiu zwyciężać, by rodzić się i odradzać wciąż na nowo. Potrzebujemy więc, aby Pan otworzył nam oczy – przypominał nam papież Franciszek – potrzebujemy tego światła, abyśmy nauczyli się z naszych błędów i prób, żeby byś lepszymi i zwyciężać siebie; tego światła i tej mocy rodzących się z pokornej i odważnej świadomości osób znajdujących siłę, by za każdym razem powstawać i zaczynać od nowa. Boże Narodzenie jest dla nas więc i po to, aby doświadczać tej łaski. Boże Narodzenie jest po to, aby podjąć odważnie wyzwania, przed którymi stajemy. Boże Narodzenie jest po to, aby uwierzyć, że właśnie w Jezusie Chrystusie mamy siłę i moc do konkretnego działania. Spoglądanie na żłóbek – wskazywał nam w tym czasie Bożego Narodzenia papież Franciszek – to odkrycie, jak Bóg się angażuje, angażując nas, czyniąc nas częścią swego dzieła, zachęcając nas do mężnego i stanowczego przyjęcia stojącej przed nami przyszłości.

Moi Kochani!

W tym duchu wspólnie, jako środowisko akademickie naszego miasta, teraz razem się modlimy. W tym duchu też będziemy dziś sobie składać życzenia. W tym duchu też pragniemy w ciągu całego nowego roku, w który cztery dni temu weszliśmy, realizować nasze własne zadania i nasze powołanie. Jest pewną ciekawostką, że w czasie mijających już świąt Bożego Narodzenia, papież Franciszek zwrócił się do nas z dwoma bardzo konkretnymi wezwaniami. Pierwsze zawarł w swym bardzo osobistym liście skierowanym do biskupów. Mówiąc w nim, że Bożonarodzeniowej radości towarzyszą dziś niestety również łzy, stanowczo upomniał się o ochronę krzywdzonych dzieci. Wezwał nas, byśmy odważnie bronili je przed nowymi Herodami naszych dni. Z drugim wezwaniem papież zwrócił się z kolei na zakończenie mijającego roku. Zachęcając nas wszystkich, abyśmy spoglądali na żłóbek, wskazał, że spotykamy w nim młode twarze, Józefa i Maryi, twarze pełne nadziei i aspiracji, pełne pytań. Młode twarze patrzące w przyszłość z niełatwym zadaniem pomagania Bogu-Dzieciątku w rozwoju. Spojrzenie na tych dwoje młodych ludzi ma nas dziś pobudzić – mówił papież – do odpowiedzialności wobec naszych ludzi młodych; więcej niż odpowiedzialności – dodawał – bo właściwym słowem jest tutaj dług, tak, dług, jaki mamy wobec nich i pomyśleć, i postawić sobie bardzo szczere pytanie, jak interesujemy się miejscem, jakie młodzi mają w naszym społeczeństwie. Myślę, że jest to pytanie, które i nas wszystkich, tutaj dziś zgromadzonych, może i powinno zainteresować, bo przecież dotyka tych, którym w naszych środowiskach akademickich konkretnie służymy, dla których pracujemy, o których myślimy i którym przecież chcemy pomóc w ich życiu i rozwoju. Wiem, że słowa, którymi papież Franciszek wezwał nas do tej noworocznej refleksji, nie odnoszą się jedynie i wprost do naszego środowiska. Mówią jednak – jak rozumiem treść tego papieskiego przesłania – o pewnej filozofii samego rozumienia młodości, a zwłaszcza przygotowywania młodych do podjęcia konkretnych zadań w przyszłości. Ojciec Święty zauważył, że mamy dziś do czynienia z kulturą, która ubóstwia młodość, starając się uczynić ją wieczną. Paradoksalnie jednak temu powszechnemu przekonaniu nie odpowiada realne przemyślenie i przygotowanie społecznej przestrzeni dla młodych. Skazaliśmy ich – powie papież – na brak jakiejś przestrzeni prawdziwiej integracji. Usunęliśmy ich na margines życia publicznego, zmuszając do emigracji lub żebrania o zawody, które nie istnieją lub nie pozwalają im zaplanować przyszłości. Daliśmy pierwszeństwo spekulacji, a nie pracy godnej i autentycznej (…) Mamy wobec nich oczekiwania i wymagamy, aby byli zaczynem przyszłości, ale ich dyskryminujemy i skazujemy na pukanie do drzwi, które przeważnie pozostają zamknięte. Zastanawiam się, czy tak ukazany nam obraz świata młodych jest również odbiciem naszej sytuacji. Czy wyrasta on raczej z obserwacji, które dotyczą młodych gdzie indziej? I nurtuje mnie pytanie nie tyle nawet o nasz udział w tak opisanym procesie, ale o naszą odpowiedzialność za przygotowanie do czekających ich właśnie takich czy innych wyzwań w przyszłości. Papież Franciszek, po tak dokonanej diagnozie, powiedział, że jesteśmy wezwani, aby każdy podjął swoje własne zaangażowanie, choćby zdawało się to niewiele, aby pomóc naszym młodym w odnalezieniu tutaj, na ich ziemi, w ich ojczyźnie konkretnych perspektyw przyszłości, którą trzeba zbudować. Nie pozbawiajmy się siły ich rąk i ich umysłów – mówił – postawmy na prawdziwą integrację (…) Spoglądanie na żłóbek stawia przed nami wyzwanie, by pomóc naszym młodym, żeby nie ulegli rozczarowaniu w obliczu naszych niedojrzałości i pobudzić ich, aby byli zdolni do marzeń i walki o marzenia.

Moi Drodzy!

Zrobił się z tego trochę mini wykład, ale mam nadzieję, że wszyscy jesteście do tego jakoś przyzwyczajeni. Muszę Wam się przyznać, że trochę zainspirowało mnie do tego papieskie stwierdzenie, że kontemplowanie żłóbka w oddzieleniu od otaczającego go życia byłoby czynieniem z Bożego Narodzenia pięknej bajki, która wzbudzałaby w nas dobre uczucia, ale pozbawiłaby nas twórczej mocy Dobrej Nowiny, jaką pragnie nas obdarzyć Słowo Wcielone. A taka pokusa – mówi papież – wciąż istnieje. Dzisiejsza Ewangelia mówi nam jednak z nadzieją, że można taką pokusę zwyciężyć. Dziać się będzie to tylko wtedy, gdy i my, jak Szymon Piotr damy się – takiemu czy innemu Andrzejowi – przyprowadzić do Jezusa. W Jego zaś spojrzeniu i w Jego słowach, jak Szymon, i my otrzymamy nowe spojrzenie na nas samych, na pełne nadziei i ufności, pełne odwagi i twórczego niepokoju nasze życia i nasze działanie. Zaufajmy, że z Jezusem również i my, jak kiedyś on, możemy być skałą i budować nasze życie na skale, którą jest Chrystus. Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter