100-lecie urodzin ks. Franciszka Blachnickiego, 5.06.2021 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej z okazji 100. rocznicy urodzin ks. Franciszka Blachnickiego, z posłaniem na wakacyjne rekolekcje i zawierzeniem rodzin św. Józefowi, 5 czerwca 2021, katedra gnieźnieńska. 

Moi Drodzy!

Spotkamy się dziś w naszej archikatedrze, aby zanosić wspólną modlitwę o rychłą beatyfikację ks. Franciszka Blachnickiego, przeżywając w tym roku 100-lecie jego urodzin, aby otrzymać posłanie na zbliżające się rekolekcje wakacyjne, a w przeżywanym Roku Świętego Józefa, zawierzyć Jego wstawiennictwu nasze rodziny, zwłaszcza wszystkie rodziny Domowego Kościoła. Dzisiejsza Ewangelia zwróciła nam uwagę na dwie skrajnie różne postawy. Wszystko, co słyszymy dzieje się na świątynnym dziedzińcu, gdzie Pan Jezus – jak zauważa święty Marek – najpierw naucza rzesze, a potem sam usiadłszy naprzeciw świątynnej skarbony, przypatruje się tym, którzy wrzucają do niej pieniądze. Z jednej strony, przed oczami obserwatorów i ciągnących przechodniów, a także pewnie samego Pana Jezusa, powiewają powłóczyste szaty i frędzle przy sukniach, słychać głośno recytowane wielkie sumy przynoszone przez ludzi bogatych do świątynnego skarbca. Ludzie przyzwyczajeni – jak zauważył Jezus – do pierwszych krzeseł w synagogach i zaszczytnych miejsc na ucztach, i w ten sposób, także tutaj, w świątyni, pragną zaznaczyć swoją obecność, pochwalić się głośno swoją ofiarnością, powiadomić o swojej szczodrości i wielkoduszności. Ewangelista Mateusz powie o nich że wykonują swoje pobożne uczynki na oczach ludzi po to, aby ich widzieli. Dlatego, gdy coś dają – zauważa Ewangelista – trąbią przed sobą, aby ich ludzie chwalili. Chcą w ten sposób, kłując w oczy własną doskonałością, zabezpieczyć się na przyszłość. Jezus – jak słyszymy – głośno demaskuje ich obłudę i świat pozorów. W tym świecie to nie Bóg jest zabezpieczeniem i przyszłością, ale własna wielkość i wyniosłość, podszyta w dodatku jakimś pobożnym gestem. Świat obłudy i pozorów, które mają zapobiec zdemaskowaniu właściwych intencji. W oczach zaś ubogiej wdowy, bezimiennej i anonimowej, Pan Jezus widzi inny świat. Odbija się w nich prawda, że tak naprawdę więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu. I być może to właśnie staje się przeważającym argumentem za tym, że w ocenie Jezusa ta właśnie kobieta, dając przecież tak niewiele, wrzuciła najwięcej do świątynnej skarbony. Podjęła po ludzku odważną i wręcz karkołomną decyzję. Była to decyzja wolna od jakichkolwiek kalkulacji czy oczekiwań. Prosta i jednoznaczna. Tę prawdę święty Marek podkreśli jeszcze używając słowa, które nie tylko mówi nam, że ta kobieta wrzuciła wszystko, co miała na swe utrzymanie, ale wręcz napisze, że ona tam wrzuciła ton bion, co oznacza wrzuciła całe swe życie. Ona naprawdę oddała wszystko, zastawiając dosłownie swe życie. Kobieto, naprawdę wielka jest twoja wiara i zaufanie Bogu.

Moi Kochani!

Wiem, że nie muszę wam tłumaczyć, że człowiekiem takiej wiary i takiego zaufania był ks. Franciszek Blachnicki. On naprawdę wrzucił do Bożego skarbca całe swoje życie. Czytając niedawno biografię ks. Franciszka Blachnickiego napisaną pod znamiennym tytułem: Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę, jej Autor – wśród wielu spraw – zwrócił uwagę, że w życiu księdza Blachnickiego, ostatni, jakże trudny i bolesny okres jego życia na ziemi, przyniósł jedno z najpiękniejszych podsumowań jego duchowego życia. Chodzi o rekolekcyjną notatkę z lutego 1986 roku pod tytułem: Trzy nawrócenie, poświęconą – jak czytamy – trzem etapom życia wewnętrznego ojca Franciszka: czyli nawróceniu wiary, nawróceniu ufności i wreszcie nawróceniu miłości. Pierwszy okres w życiu ks. Blachnickiego – jak wskazuje Autor jego biografii – to czas od nawrócenia w celi śmierci do pierwszych lat seminaryjnych. Drugi rozpoczyna się od uświadomienia sobie, że nie jesteśmy w stanie zbawić się samodzielnie i że tylko Bóg zbawia (….) a całe ponad trzydziestoletnie życie kapłańskie – jak zaznaczy jeszcze Autor biografii – jest zbudowane na fundamencie tego nawrócenia. I wreszcie trzecie nawrócenie – co zanotował wówczas ks. Blachnicki – wtedy wciąż jeszcze przed nim, to czas śmierci starego i rodzenia się nowego człowieka, czas ciemnej nocy wiary. Samo nawrócenie miłości – czytamy w tej rekolekcyjnej notatce ks. Franciszka – dokona się wtedy, gdy poznam, jak jestem miłowany (…) Poznanie konkretnej miłości może się dokonać – tylko w poznaniu, ile ja Go kosztowałem, ile On za moje grzechy wycierpiał (…) I dopiero wtedy i potem stanę się zdolny, aby miłować innych w miłości Chrystusa. O Panie, kiedy nastąpi ta chwila mojego trzeciego nawrócenia? Ty wiesz! Ty wiesz także, że pragnę! Jestem w Twoim ręku. Postępująca choroba, niepełnosprawność i duchowa walka, a także właśnie tam, wtedy, w Calsbergu, odkrycie zdrady najbliższych osób, którym tak zaufał i wciąż do końca nie wyjaśniona czy naturalna czy też dokonana zbrodniczą ręką śmierć Księdza, wszystko to pokazuje, że On złożył całe swoje życie – ton bion – w rękach Jezusa i Jego Matki. We wspomnianej notatce z rekolekcji wyznawał: zrozumiałem, że moją postawę wobec Maryi Matki i Jezusa może określić tylko całkowite zawierzenie, niezależnie od wszelkich zewnętrznych sytuacji! Zawierzenie – pisze ksiądz Blachnicki – oparte na rozumowaniu: On i Ona wiedzą, co się ze mną dzieje i co będzie jutro, za miesiąc, do końca (…) I to co Ona wie i co będzie (co wie i zadekretował Jej Syn) jest dla najlepsze! Gdyby Maryja Matka mogła mi zgotować coś lepszego – na pewno by to uczyniła! To znaczy zawierzyć miłości!

Moi Drodzy!

Z tego nawrócenia wiary, nawrócenia ufności i nawrócenia miłości, z zawierzenia Jezusowi i Jego Matce, z zawierzenia miłości, wyrosło – dzięki życiu i pracy Księdza Franciszka Blachnickiego – to szczególne dzieło nazywane najpierw Ruchem Żywego Kościoła, a potem Ruchem Światło – Życie. I w tym dziele także to, co – po rocznej pandemicznej przerwie – wraca i jest przed wami rekolekcje wakacyjne. Ze wspomnianej biografii ks. Blachnickiego dowiedziałem się, że od 1969 roku, a więc od przeszło pięćdziesięciu dwóch lat, kiedy dokonało się przekształcenie oaz z wydarzeń jednorazowych w formację bardziej stałą, akcja wakacyjnych oaz – jak zauważa Autor biografii ks. Blachnickiego – nazywanych Oazami Żywego Kościoła, nabrała już wówczas sporego rozmachu. Niewątpliwie w ciągu tego półwiecza konkretne formy ewoluowały i się krystalizowały, a może nawet niekiedy i zmieniały, to znów odwołując się do Autora biografii ks. Franciszka, chciałbym wskazać tylko na jedną, dla was dziś jakże oczywistą formę, a właśnie wtedy wprowadzoną przez ks. Franciszka, a mianowicie Namiot Spotkania. Autor wspomnianej biografii zauważa, że to była wtedy realna nowość Oaz Żywego Kościoła, czyli piętnaście minut dziennie poświęcone na osobistą modlitwę przed Najświętszym Sakramentem. Według niego ks. Blachnicki tłumaczył, że w ten sposób jest to miejsce oddzielone od codzienności, wydzielone z życia, ze zgiełku, szamotaniny, pośpiechu (…) Co to za miejsce? Najlepszym z najlepszych jest tabernakulum. Jesteśmy w oktawie Bożego Ciała. Myślę więc, że i przypominając trochę o tym szczególnym miejscu w czasie wakacyjnych rekolekcji, jakim jest Namiot Spotkania, i pamiętając o tygodniu jaki przeżywamy, warto za ks. Franciszkiem Blachnickim powtórzyć: Bóg jest wprawdzie obecny wszędzie, ale wiemy, że szczególnie jest obecny w Najświętszym Sakramencie (…) Chleb przemieniony w Ciało Chrystusa to szczególny rodzaj obecności Chrystusa Zbawiciela wśród nas. To nie jest ta sama obecność Boga, która realizuje się na zasadzie wszechobecności. Bóg jest wszędzie obecny, ale w Eucharystii jest obecny Bóg wcielony, Bóg – człowiek, ten, który dokonał dzieła odkupienia, który umarł i zmartwychwstał (…) On jest obecny. Nie możemy się bać tego, żeby popatrzeć jak gdyby w oczy, nie spuścić oczu i ich nie zamknąć, bo jak patrzę, to mi się moja wiara rozwieje. Właśnie patrzeć. Wtedy rozwiewa się złudzenie, że cokolwiek mogę dostrzec zmysłami, ale trwa wiara, która mówi: On jest, On jest tu dla mnie, On chce mi dać siebie.

Moi Kochani!

Pierwsze czytanie dzisiejszej liturgii Słowa ukazało nam tajemniczą obecność Rafała, jednego z siedmiu aniołów – jak czytaliśmy w Księdze Tobiasz – którzy stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański. Archanioł Rafał przypominał Tobiaszowi, że to On niósł jego prośby do Boga i był przy nim w różnych sytuacjach, które Tobiasz przeżywał. W tym roku papież Franciszek przypomniał nam wszystkim o obecności świętego Józefa, abyśmy – jak czytamy w liście apostolskim Patris corde – byśmy byli zachęceni do modlitwy o jego wstawiennictwo i do naśladowania jego cnót i jego zaangażowania. Wielkość świętego Józefa – przypomniał nam papież Franciszek – polega na tym, że był on oblubieńcem Maryi i ojcem Jezusa. Oblubieniec i Ojciec. Chcemy więc dziś, w tym szczególnym Roku Świętego Józefa, Oblubieńca i Ojca, zawierzyć wszystkie rodziny, a zwłaszcza rodziny naszego Domowego Kościoła. Niech więc Ten, który – jak czytamy jeszcze w liście apostolskim – uczynił ze swego życia służbę, złożył je w ofierze tajemnicy wcielenia i związanej z nią odkupieńczej misji, który posłużył się władzą, przysługującej mu prawnie w Świętej Rodzinie, aby złożyć całkowity dar z siebie, ze swego życia i ze swej pracy, który przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu, uprosi dziś wszystkim naszym rodzinom, które pragną swe życie małżeńskie i rodzinne właśnie Jemu zawierzyć, dar miłości i służby, oddania swego życia i ufnego zawierzenia drogom Boga, i pomoże nam – jak w zakończeniu pierwszego czytania wołał dziś archanioł Rafał – uwielbiać Pana na ziemi i dziękować Bogu. A teraz uwielbiajcie Pana na ziemi i dziękujcie Bogu!         

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter