Msza św. Wieczerzy Pańskiej, 13.04.2017 katedra gnieźnieńska

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. Wieczerzy Pańskiej, Wielki Czwartek 13 kwietnia 2017, bazylika prymasowska w Gnieźnie.

Siostry i Bracia w Chrystusie Panu

Rozpoczęliśmy święte Triduum Paschalne, czyli trzy największe w roku święte dni, w czasie których Kościół wspomina tajemnice męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Nasza wielkopostna droga przyprowadziła nas do tych zbawczych wydarzeń, które są – jak wskazywał nam kiedyś papież Franciszek – nie tylko kulminacją całego roku liturgicznego, ale także naszego życia liturgicznego. Te dni bowiem dopomogą nam rozważać i przeżywać w sposób najbardziej żywy mękę, śmierć i zmartwychwstanie Pana. Te dni wprowadzą nas jeszcze raz w tajemnicę naszego zbawienia, w to Boże dzieło odkupienia, w zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią. Są dla nas źródłem mocy i nadziei. Mówią nam bowiem – jak przypomniał nam wczoraj w czasie swojej środowej katechezy papież Franciszek – że Jezus żył miłością aż do końca, dając się złamać przez śmierć, jak ziarno pod ziemią. I właśnie tam, w skrajnym punkcie swego uniżenia – który jest również najwznioślejszym punktem miłości – wzeszła nadzieja (…) A ta nadzieja wzeszła właśnie z powodu mocy miłości: ponieważ miłość, która we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma, miłość, która jest życiem Boga odnowiła i uzdrowiła wszystko, do czego dotarła. Ona przekształciła nasz grzech w przebaczenie, nienawiść w pojednanie, lęk w zaufanie, śmierć w zmartwychwstanie. Miłość wydana za nas na krzyżu, ocaliła nas więc tak, jak kiedyś krew paschalnego baranka ocaliła i zachowała przy życiu Izraelitów w Egipcie. Nas jednak nie zbawiła i nie zbawi już żadna krew kozłów czy cielców składanych w ofierze, ale krew Chrystusa, który – jak mówi nam Autor Listu do Hebrajczyków przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę. Dlatego jak wskazywał nam dziś w drugim czytaniu Apostoł Paweł, pod postaciami chleba i wina jest On w sposób rzeczywisty obecny ze swym Ciałem wydanym i Krwią przelaną jako ofiara Nowego Przymierza. Jest obecny w tej ofierze, którą za nas składa swemu Ojcu. Ilekroć bowiem spożywamy ten chleb i pijemy kielich, śmierć Pana głosimy aż przyjdzie.

Umiłowani Siostry i Bracia!

 Triduum rozpoczyna się pamiątką Ostatniej Wieczerzy. Jak uczy nas Kościół ta Msza święta jest zarówno pamiątką ustanowienia Eucharystii, czyli upamiętnienia Paschy Pana (…) jak też pamiątką ustanowienia kapłaństwa, przez które przedłuża się w świecie posłannictwo i bezkrwawa ofiara Chrystusa. Jest wreszcie przypomnieniem miłości, jaką Pan ukochał nas aż do śmierci. On bowiem z miłości do nas wydał samego siebie, uniżył się i ogołocił, wziąwszy na siebie nędzną i grzeszną kondycję ludzką. Sam wolny od grzechu, z miłości wydał się za nas na śmierć krzyżową dla naszego odkupienia. A będąc nadal sakramentalnie obecny, ze swym danym nam ciałem i swą przelaną za nas krwią, pod postaciami chleba i wina, przekazał Kościołowi ten sakramentalny obrzęd jako najwyższy dowód swojej miłości. O Jego miłości do nas, i to miłości aż do końca, mówi nam dziś również ten niezwykle sugestywny gest Jezusa, który właśnie w czasie wieczerzy myje swoim uczniom nogi. Gest, który za chwilę powtórzymy. Dla Ewangelisty – skomentował kiedyś to wydarzenie Benedykt XVI – czyn ten reprezentuje całe życie Jezusa i ukazuje Jego miłość aż do końca, miłość nieskończoną, sprawiającą, że człowiek staje się zdolny do wspólnoty z Bogiem i wyzwolony. Jeszcze raz bowiem tak właśnie, w taki dość zaskakujący i szokujący sposób, objawia się miłość Boga, która zdolna jest nas zbawić. Zdolna jest posunąć się aż do takiego uniżenia. Zdolna jest wprost na kolanach podejść do człowieka, by go zdobyć. Zdolna jest siebie złożyć w ofierze, by on miał życie. Zdolna jest wyrzec się siebie, swojej władzy i swojej boskości, swego panowania, by tylko zagubiony człowiek otworzył się na nią. Ten, który pochyla się nad stopami swych uczniów, ofiaruje im swoją zbawczą miłość wyrażoną już nie tylko słowem, ale konkretnym gestem, czynem. I choć w ciągu swego ziemskiego życia Jezus niejednokrotnie ukazywał swym uczniom taką właśnie postawę, choć wiele razy mówił im o niej, choć podkreślał, że przecież sam nie po to przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć, choć przypominał, że nie ten wśród nich jest wielki, kto chce być pierwszy i panować nad innymi, lecz ten, kto służy i dosłownie swoje życie daje, wszystko to teraz, w tym tak dosłownym geście Jezusa, stało się dla nich wprost szokujące: Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? Ten czyn Jezusa – jak widzimy i słyszymy – okazuje się wprost nie do przyjęcia dla Piotra i pozostałych uczniów. On, który jest – jak sam mówi – ich Nauczycielem i Panem, ich zwierzchnikiem, umywa nogi innym, swoim uczniom, najmniejszym, ostatnim. Trudno im to zrozumieć i pojąć. Może jakoś wyczuwają już, że trudno również tak bezwarunkowo otworzyć się na miłość, a więc najpierw dać sobie samemu umyć nogi, przyjąć miłość, nie bronić się przed tym gestem, nie stawiać żadnych wstępnych warunków, nie szukać żadnego, ale…, potem zaczynają już powoli pojmować to, co było przecież niejednokrotnie głoszone, że miłość zobowiązuje, że to wszystko, co czyni Jezus, zawiera wezwanie do naśladowania, od którego nie będą już mogli się uchylić, ani w taki czy inny sposób wymówić. Zaczynają wyczuwać, że okazana miłość, naprawdę zobowiązuje, że wywracając i burząc dotychczasowe wygodne schematy, niesie w sobie wezwanie: Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. W tym jakże wymownym i pełnym pokory geście obmycia nóg – dopowie teraz i nam w swym komentarzu Benedykt XVI – zostaliśmy wezwani do pamiętania o tym, jak wiele Pan uczynił swoim Apostołom: umywając im nogi, ogłosił w sposób konkretny prymat miłości, miłości, która staje się służbą aż po dar z samego siebie, uprzedzając nawet tym samym najwyższą ofiarę z własnego życia, którą złoży dzień później na Kalwarii.

Drodzy Siostry i Bracia!

Papież Franciszek mówił w swej ubiegłorocznej wielkoczwartkowej homilii, że gesty przemawiają bardziej niż obrazy i słowa. Słuchając tej janowej Ewangelii i przed naszymi oczami, kolejny już raz, ukazał się ten gest Jezusa. Pojawił się w całej swej sile. Ukazał się z całą swą jednoznacznością. I mogliśmy także my, współcześni uczniowie Jezusa, zobaczyć, jak na ten gest zareagowali ówcześni Jego uczniowie. Widzimy i słyszymy najpierw reakcję zdecydowanie obronną: gest odrzucenia: nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał. Ale też, i to nieomal już za chwilę, gdy słowo Jezusa dociera do serca, gdy dotyka, gdy pada na stęsknione i spragnione miłości serce – a któż z nas takiego nie ma – otwiera się na ten Boży gest i woła: Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę. Piotr ukazany zostaje nam w dialogu z Jezusem, gdy godzi się na umycie nóg. Wyciąga w Jego stronę rozwarte ręce w geście przyjęcia daru miłości i zanurza nogę. Dziesięciu uczniów stojących za Piotrem wpatruje się w Nauczyciela i czeka na swoją kolej. Tylko Judasz stoi z boku, zakłada sandały i przygotowuje się do wyjścia z Wieczernika. Gesty przemawiają bardziej niż obrazy i słowa. Do nas też, Najmilsi, chcą one tego wieczoru właśnie przemówić. A nawet już za chwilę, by jeszcze raz przemówiły, powtórzymy je tutaj, przed ołtarzem, na oczach nas wszystkich, tak, jak czynimy to w każdy Wielki Czwartek. W ciągu minionego Wielkiego Postu wsłuchiwaliśmy się, mam taką nadzieję, w słowa papieskiego wielkopostnego orędzia i czytaliśmy w nim m.in., że Wielki Post jest czasem sprzyjającym otwarciu drzwi naszego serca na drugą osobą, ponieważ każdy człowiek jest darem, czy jest to ktoś nam bliski, czy też obcy biedak. Wielki Post jest czasem sprzyjającym otwarciu drzwi każdemu potrzebującemu i rozpoznaniu w nim, czy też w niej oblicza Chrystusa. Każdy z nas spotyka ich na swej drodze. Każde życie, które napotykamy, jest darem i zasługuje na akceptację, szacunek, miłość. I była w tym, nazwanym tak przez papieża Franciszka sprzyjającym wielkopostnym czasie, ukazana nam również jasna przestroga, że chciwość czyni człowieka próżnym, że przyobleka go w pozory, że objawia się chęcią pokazywania innym, na co mnie stać i na co mogę sobie sam pozwolić, że pozory maskują wewnętrzną pustkę, że zdemoralizowanie bogactwem i posiadaniem nie dostrzega otaczających nas osób, że za chciwością idą próżność i pycha, że szerzy się w życiu cynizm i obojętność. Ile z tego mamy i my na sumieniu? Ile z tego dotarło do nas w tym Wielkim Poście, aby nas nawrócić? Ile razy trzeba nam powtarzać i czynić ten chrystusowy gest umycia nóg na naszych oczach, byśmy coś wreszcie z tego pojęli? Gesty przemawiają bardziej niż obrazy i słowa! Dlatego zanim ten gest powtórzymy, z pokorą prośmy: Boże Ojcze, umacniaj mnie Twoim słowem oraz Chlebem życia i Kielichem zbawienia. Otwórz moje oczy na potrzeby i cierpienia sióstr i braci; oświeć mnie światłem swego słowa, abym pocieszał utrudzonych i uciśnionych, spraw, abym z radością podejmował posługę wobec ubogich i cierpiących. Niech Twój Kościół będzie żywym świadectwem prawdy i wolności, sprawiedliwości i pokoju, aby wszyscy ludzie otworzyli się na nadzieję nowego świata. Amen.      

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter