Kongres Nowej Ewangelizacji, 10.09.2021 Łódź

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Kongresu Nowej Ewangelizacji (9-11 września 2021), 10 września Łódź.

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia!

Niewidomy nie może prowadzić drugiego niewidomego. Człowiek z belką we własnym oku nie może korygować i upominać drugiego, próbując usunąć drzazgę tkwiącą w jego oku. Uczeń nie jest większy od nauczyciela. A to wszystko oznacza, że ten, kto chce pouczać innych, musi pokazać, że sam jest zdolny czynić to, czego chce innych uczyć. Uczeń ma patrzeć na mistrza. Co zaś mówi Mistrz? Mistrz mówi – czytaliśmy dziś w pierwszym czytaniu – że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył sobie do posługi mnie, dawniej bluźniercę, prześladowcę i oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia (…) a nad miarę obfita okazała się łaska naszego Pana, wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie. Tak napisał – jak słyszeliśmy – Tymoteuszowi święty Paweł. Opowiada mu jakby w telegraficznym skrócie, może jeszcze raz, tym razem z Macedonii, między swym pierwszym a drugim uwięzieniem, swoją własną historię. Dzieli się z nim swym osobistym wspomnieniem i doświadczeniem. Mówi jasno o tym, co się w jego życiu wydarzyło, co go spotkało, co się z nim stało. Potwierdza mu, że wszystko pochodzi od Jezusa Chrystusa, będąc darem, łaską i oznaką Bożego miłosierdzia. Wydaje się, że w ten sposób sam już kładzie fundament pod to wszystko, co teraz może się stać, co może się wydarzyć, co będzie pisał i co głosił, do czego przekonywał i co ukazywał. Wie bowiem, że stoi za tym jego własne doświadczenie. A jest to – jak widzimy – doświadczenie człowieka niebywale pokornego, to znaczy jasnego, szczerego i prawdziwego, świadomego siebie i historii swojego życia, a jednocześnie odmienionego i przemienionego Bożą łaską.

Moi Drodzy!

Pokora budowana jest zawsze na prawdzie, a ona nam podpowiada, że belki i drzazgi nie tylko są w oczach i życiu innych, ale i w nas samych. Nie my jednak mamy moc je usuwać. Usuwa je Ten, który sam okazuje nam miłosierdzie, który sam jest Miłosierdziem, w którego mocy jest nasze życie ocalić, w którym wciąż nad miarę obfita, prawdziwie przeobfita, okazuje się Jego łaska wobec nas. On sam usprawiedliwiając nas, czyni nas zdolnymi i przeznacza do posługi sobie. I z takim właśnie doświadczeniem nas posyła, aby i inni mogli również za nami powtórzyć, że teraz i oni, a więc osoby niewidoczne, ubogie w zasoby i ludzkie ciepło, które mieszkają w nie-miejscach, które nie mają relacji, ludzie z marginesów i z miejskich peryferii, ludzie wpisani – jak to jeszcze wprost nazywa papież Franciszek – w świat nie-obywateli, półobywateli albo odpadów miejskich, mają szansę dostąpić miłosierdzia i łaski naszego Pana, wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie. Tak się to przecież objawia i tak się to jedynie może i ma szansę objawiać w nas i przez nas. Bo tak rodzi się życie i tak będzie się wciąż odradzać życie. Tak rodzi się nadzieja i powraca nadzieja, bo Kościół – jak przypomni nam jeszcze papież Franciszek – powołany jest przecież po to, by służyć trudnemu dialogowi. Ale jest to jednak zawsze nadzieja człowieka pokornego, czyli na wskroś prawdziwego. Może właśnie dlatego nasz wkrótce już błogosławiony Stefan kardynał Wyszyński zwykł był mawiać, że w tym sensie tylko pokora zdobywa świat. Najbardziej gorszą się bowiem ateiści naszą pewnością siebie i tupetem – tłumaczył Prymas Tysiąclecia – zwłaszcza, gdy słyszą ciągle: ja mu pokażę! Zdarza się bowiem, że przyjdzie do kościoła Bożego człowiek zagubiony, z resztkami swej wiary, z tysiącami wątpliwości, zastrzeżeń, krytyk i usłyszy: Ja ci pokażę, ja! Traci wówczas resztkę wiary, przynajmniej na połowę życia, dopóki nie zapomni. Gdy człowiek wierzący ma dużo pewności siebie, zarozumiałości, tupetu i pójdzie z tym wszystkim do innych, aby ich zdobywać dla Pana Boga, może ogromnie zaszkodzić przybliżaniu się Królestwa Bożego. Gdy pójdzie jednak pokorny, świadomy tego, że to wpierw mu samemu Bóg przywrócił wzrok i wielokrotnie wyciągnął już przecież niejedną drzazgę z jego własnego oka, w sobie samym będzie innym ukazywał, da świadectwo, że prawdziwie przybliżyło się już Królestwo Boże.

Moi Drodzy!

Dziś sam Pan zaprasza nas wszystkich do pokory. Przestrzega przed pychą i wynoszeniem się nad innych. Mówi nam i przypomina – jak podkreślał kiedyś i to właśnie w kontekście ewangelizacji miasta papież Franciszek – żebyśmy pamiętali, że Bóg nigdy nie jest nieobecny w miastach, ponieważ nigdy nie jest nieobecny w sercu człowieka. I dlatego – wskazywał nam jeszcze papież – że właśnie dzisiaj, współczesne przemiany tych wielkich skupisk i kultura, jaką one sobą wyrażają, stanowią uprzywilejowane miejsce dla nowej ewangelizacji. Ewangelizować, czyli być razem właśnie pośród konkretnych ludzkich doświadczeń i cierpliwie towarzyszyć im w spotkaniu z Bogiem. Ewangelizować, czyli rzucać światło na nowe sposoby nawiązywania relacji z Bogiem, z innymi ludźmi i ze środowiskiem, odbudowując fundamentalne wartości. Ewangelizować, czyli iść, dotrzeć ze słowem Bożym do najgłębszych zakamarków duszy miasta. A wszystko to jest możliwe i będzie zawsze możliwe tylko i jedynie przez pokorę i towarzyszącą jej świadomość, że nie jest uczeń nad Mistrza. To On przecież nadaje ostatecznie ton wszystkiemu i wyznacza nam drogę. I dlatego Kościół nie ewangelizuje – mówił krótko i dobitnie papież Franciszek – jeśli nie pozwala się ewangelizować. Dobrze wiemy i po kolejnych Kongresach pewnie wszyscy mamy zawsze kolejną szansę lepiej to jeszcze wciąż pojąć i zrozumieć, że nie jesteśmy tu po to, aby nauczyć się jakichś nowych taktyk czy technik ewangelizacyjnych. Chcemy słuchać Ducha Świętego, który dziś do nas mówi w tej konkretnej rzeczywistości. Chcemy słuchać Ducha, który mówi teraz do nas, gdy idziemy ulicami miasta, gdy rozmawiamy z drugim człowiekiem, gdy widzimy jego radości i smutki, gdy pokornym okiem dostrzegamy jego bogactwo i nędzę, gdy słyszymy głośny śmiech i widzimy ciche łzy, gdy widzimy i dobrze dziś wyczuwamy tak niebezpieczną obojętność i anonimowość. Duchu Święty – co do nas dziś mówisz? Czego nas chcesz dziś nauczyć? Uczyń z nas swoich uczniów, nade wszystko słuchających Ciebie także w drugim człowieku. Można powtórzyć jeszcze raz za papieżem Franciszkiem, że przecież potrzebujemy ćwiczyć się w sztuce słuchania, która polega na czymś więcej niż tylko słyszeniu. Pierwszą sprawą w komunikacji z drugim człowiekiem jest bowiem zdolność serca, która umożliwia bliskość, bez której nie istnieje prawdziwe spotkanie duchowe. Słuchanie pomaga nam dostrzec gest oraz stosowne słowo, które podważy naszą spokojną pozycję obserwatorów. Jedynie poczynając od tego słuchania pełnego szacunku i zdolnego do współczucia, można będzie znaleźć drogi prowadzące do prawdziwego wzrostu, można będzie rozbudzić pragnienie ideału chrześcijańskiego, troskę, by odpowiedzieć w pełni na miłość Bożą i pragnienie lepszego rozwinięcia tego, co Bóg zasiał w naszym życiu. Trzeba więc zacząć siebie słuchać! Trzeba słuchać, by rozumieć i odnajdywać Boga, który – jak to trafnie wskazywał papież Franciszek – nie ukrywa się nigdy przed tymi, którzy Go szukają szczerym sercem, chociaż czynią to po omacku, w niewyraźny sposób.

Drodzy Moi!

Wiele razy w nawiązaniu wprost do słów papieża Franciszka przypominamy sobie tu, w Łodzi, że miasto ewangelizuje się w ten sposób, że nie przenosi się Jezusa z zewnątrz, ale odkrywa się Go, który tu jest. Papież, jak wiemy, pokazuje nam przy tym dwa równie uprzywilejowane, co zakryte obszary obecności Pana – peryferie i kultura. Ważne jest, by Go tam odkryć. Ważne, by Go tam rozpoznać. Ważne, by tam się z Nim spotkać. Jeśli więc jest wciąż jeszcze prawdą, że kulturę – według najprostszej i najpojemniejszej zarazem definicji świętego Jana Pawła II – stanowi to wszystko, co człowieka czyni bardziej człowiekiem, to nietrudno zauważyć, jak bliskie będzie przecież Temu, który – jak uczy nas Sobór Watykański II – poprzez wcielenie zjednoczył się w pewien sposób z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękami wykonywał przecież pracę, ludzkim umysłem myślał, ludzką wolą działał, ludzkim sercem kochał. Zrodzony z Maryi Dziewicy stał się prawdziwie jednym z nas, podobny do nas we wszystkim z wyjątkiem grzechu. I nie tylko sam wolny od grzechu, ale przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie to wszystko, co w życiu i działalności człowieka na skutek pychy i nieumiarkowanej miłości własnej codziennie narażone jest na niebezpieczeństwo, w sobie oczyszcza i prowadzi do doskonałości. Dlatego – jak przypomni nam jeszcze raz papież Franciszek – głoszenie Ewangelii będzie zawsze stanowić bazę do przywrócenia godności ludzkiego życia w tych okolicznościach, ponieważ Jezus chce dać w miastach życie obfitości. On nam to życie daje. W Eucharystii nas nim napełnia. Podtrzymuje nas w drodze. Sprawia, że jest w nas życie i jest również posłanie, by dzielić się nim z innymi. Kto bowiem Go spotkał, kto doświadczył Jego miłości, nie potrzebuje wiele czasu, by zacząć Go głosić innym. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a usta każdego mówią ostatecznie przecież to, co tkwi w sercu.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter