Jubileusz 25-lecia kapłaństwa, 26.05.2021 Gniezno

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. z okazji jubileuszu 25-lecia święceń kapłańskich, 26 maja 2021 roku, bazylika prymasowska w Gnieźnie. 

Drodzy Srebrni Jubilaci,
Umiłowani w Panu, Siostry i Bracia

Dwadzieścia pięć lat temu, 25 maja 1996 roku, w tym miejscu, które dla większości z was jest wieczernikiem waszych święceń kapłańskich, słuchaliście słów Ewangelii według świętego Mateusza. W początku swej publicznej działalności Jezus ukazał swym uczniom ich zadania. Mówił: wy jesteście solą ziemi (…) wy jesteście światłem świata. Uczniowie Jezusa będą światłem i solą nie dlatego, że otrzymali od Niego takie zadanie. Nie będą nimi tylko dlatego, że On powierzył im taką misję i funkcję i do tego ich wtedy wezwał. Są nimi i będą nimi dlatego, że On sam – jak zapowiadał powołując ich nad Jeziorem Galilejskim – wpierw uczynił ich rybakami ludzi. Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Nie tylko więc ich wezwał i dał im konkretne zadnie, ale wpierw uzdolnił ich, by mogli je podjąć i je wypełnić. Wyjaśniając wówczas tę dynamikę powołania, szafarz waszych święceń, arcybiskup Henryk, powiedział, że to właśnie teraz, w sakramencie święceń, Jezus pragnie was przepromienić swoim światłem i mocą, byście byli świadkami i jednego i drugiego: mocy i światła Jezusa Chrystusa. Trzeba bowiem dać się przepromienić Jezusowi, aby móc podjąć zadania, które On nam wyznaczył. Dlatego, Drodzy Bracia, dwadzieścia pięć lat temu, w dniu sakramentu waszych święceń, zostaliście konsekrowani, to znaczy – jak wam wtedy jeszcze objaśniał arcybiskup Henryk – napełnieni tą samą mocą, którą został napełniony Jezus Chrystus Odwieczny Kapłan. Udzielona wam moc jest z Niego, a nie z was. On przez was działa. Działa przez wasze kapłańskie odnawiane i ponawiane co roku tutaj w katedrze w każdy Wielki Czwartek: chcę, z Bożą pomocą. On działa przez miłość, przez waszą gotowość, aby we wszystkim, kim jako kapłani jesteście i co czynicie, jakie zadania podejmujecie i wypełniacie, być szafarzami miłości Tego, który dla nas został – jak dziś sam zapowiadał – wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie, którego skazali na śmierć i wydali poganom, którego wyszydzili, opluli, ubiczowali i zabili, i który po trzech dniach zmartwychwstał, i jest i żyje z nami, nad którym śmierć nie ma już władzy, i w którego imię głoszone jest odpuszczenie wszystkich grzechów, a my wszyscy, którzyśmy Mu uwierzyli, jesteśmy tego świadkami. Jesteście przedłużeniem Jego miłości – jak mówił wam, w dniu waszych święceń prezbiteratu, arcybiskup Henryk – jako ludzie, chrześcijanie, świadkowie i jako kapłani, i dodał wtedy jeszcze, abyście pielęgnowali tę miłość, otwierając się ustawicznie na Boga, na Jego obecność i bliskość. I jeszcze was jasno przestrzegał, że największym z możliwych paradoksów byłby kapłan, w którego sercu wygasła miłość. Miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący!

Moi Drodzy Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie!

Dziś, po dwudziestu pięciu latach od dnia waszych święceń prezbiteratu, Pan Jezus, którego przed chwilą słuchaliśmy, staje przed nami z nieco innymi słowami, zapisanymi tym razem na kartach Ewangelii według Świętego Marka. Widzimy, że i tutaj uczniowie są wciąż jeszcze z Nim w drodze. Są nadal w drodze, która przecież rozpoczęła się dla nich kiedyś właśnie tam, nad brzegiem Galilejskiego Jeziora, gdy ich powołał i zapowiedział im, że uczyni ich rybakami ludzi. Idą razem do Jerozolimy. Zadziwia ich jednak, że Jezus tak ich teraz wyprzedza. Są tym nie tylko mocno zdziwieni, ale – jak wspomina święty Marek – wręcz strwożeni. Papież Franciszek, komentując kiedyś tę ewangeliczną scenę powiada nam, że Jerozolima przedstawia godzinę wielkich determinacji i decyzji, i że w obliczu takich właśnie chwil, gdy różne rozdroża życiowe stawiają nam kolejne trudne wyzwania, ujawniają się pytania i pragnienia, które nie zawsze są czytelne dla ludzkiego serca, i dla naszego serca. Nieraz sami się nawet nimi dziwimy. Zastanawiamy się wówczas, co w nas tak naprawdę siedzi. Jeśli nawet tego jeszcze głośno jakoś nie wypowiadamy, często pytamy jednak siebie czy w porównaniu z innymi osiągnęliśmy już w naszym życiu naprawdę wszystko. Może nie mamy wciąż jeszcze tyle odwagi, aby jak synowie Zebedeusza zwrócić się wprost do Jezusa mówiąc Mu, aby uczynił, aby sprawił, aby wreszcie przyszło to, o co prosimy, na co czekamy, co wydaje się właśnie nam teraz dla nas odpowiednie i dobre. I może tylko oburzamy się jeszcze na innych tak, jak tych pozostałych dziesięciu uczniów, gdy usłyszeli prośbę Jakuba i Jana. Jak oni mogli tak wprost zapytać? Jak mogli tak bezczelnie prosić? Jaki brak przyzwoitości i taktu? O siebie, i tylko dla siebie? I tak idą, i tak mijają nam, tak przychodzą kolejne lata. Pojawiają się wciąż nowe doświadczenia, nowe wyzwania i zadania. Rodzą się w nas pytania, czasem jakieś lęki. A może czasem też, i może jeszcze nawet z pewną obawą, powraca nam ta usłyszana dwadzieścia pięć lat temu przestroga, napomnienie naszego biskupa, że największym z możliwych paradoksów byłby kapłan, w którego sercu wygasła miłość. Nie tak będzie między wami – mówi dziś Jezus. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. Papież Franciszek skomentuje nam, że poprzez te słowa Pan Jezus stara się skoncentrować spojrzenie i serca uczniów, nie pozwalając, aby jałowe i zamykające się w sobie dyskusje znalazły miejsce w łonie wspólnoty. I dodaje, że są to tak naprawdę słowa mocnej zachęty i wciąż nowe wyzwanie, by odzyskać to, co najlepsze w uczniach, i w ten sposób nie dać się zniszczyć i uwięzić przez logiki światowe, które odwracają spojrzenie od tego, co ważne. Nie tak będzie między wami: to głos Pana – mówi papież Franciszek – który ocala, by nie patrzeć zbytnio na siebie, zamiast skierować spojrzenie, zasoby, oczekiwania i serce na to, co się liczy: na misję.

Moi Drodzy!

Chyba warto dziś, właśnie w tym dniu srebrnego jubileuszu kapłaństwa, w dniu dziękczynienia za łaskę daną wam w dniu święceń przez włożenie rąk biskupa, zderzyć ze sobą te dwa fragmenty Ewangelii. Nie dobieraliśmy ich przecież według jakiś naszych upodobań i gustów, ale spróbowaliśmy – mam taką nadzieję – odczytać je trochę z perspektywy przebytej już kapłańskiej drogi. Przecież i was sam Jezus – tak wierzymy – kiedyś zapewnił, że powołując was, uczynił rybakami ludzi. I prowadził przez te lata kapłańskiego życia i posługiwania przypominając – mówiąc jeszcze raz słowami arcybiskupa Henryka – że przecież przepromienił was swoim światłem i mocą, byście byli świadkami i jednego i drugiego: mocy i światła Jezusa Chrystusa. I także to prawda, że szło też zaraz za tym przypomnienie, że nie zapala się lampy i nie stawia pod korcem, i jeszcze jedna uwaga arcybiskupa Henryka, że tylko wtedy, kiedy nasze wnętrze będzie prześwietlone światłem Bożym, wtedy my sami będziemy światłością. Czy w uczniach, o których opowiedziała nam dziś Ewangelia zgasło światło? Czy wypaliło się w nich, czy wygasło w nich to Jezusowe przepromienienie? Są jednak wciąż przecież Jego słowa i Jego pójście przed nami, i to właśnie podążające za Nim spojrzenie Jego uczniów, którzy widzą, że wyprzedzał ich, tak że się dziwili. I jest pewność, że On nas wciąż wyprzedza, że wciąż jest przed nami, że wskazuje nam drogę i daje siły, by nią nadal podążać. Dlatego jeszcze raz na zakończenie, dziękując wam i wraz z wami Bogu za przebyte już lata kapłańskiego życia i posługi, za arcybiskupem Henrykiem z jego słowa do was, Drodzy Bracia, skierowanego w dniu waszych święceń, pragnę wam i dziś, po dwudziestu pięciu latach powtórzyć: nie lękajcie się ani tego brzemienia, ani tego obowiązku, bo Chrystus także dziś was zapewnia (…) Ja jestem z wami, jestem z wami dzisiaj i będę za wami przez całe życie. Bo Jego miłość jest większa niż to wszystko, co moglibyście zapragnąć i czego moglibyście sobie życzyć.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter