450-lecie konsekracji kościoła pw. św. Jana Chrzciciela, 20.10.2017, Czerniejewo

Homilia Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszona podczas Mszy św. jubileuszowej z okazji 450-lecia konsekracji kościoła parafialnego pw. św. Jana Chrzciciela w Czerniejewie, 20 października 2017, Czerniejewo.

Umiłowani w Panu Siostry i Bracia,

Dokładnie czterysta pięćdziesiąt lat temu, 20 października 1567 roku, sufragan gnieźnieński i opat sulejowski Stanisław Falęcki dokonał uroczystej konsekracji, czyli poświęcenia waszej parafialnej świątyni. Tak wtedy bowiem, jak i dzisiaj każdy nowy kościół – przypomina nam wprowadzenie do obrzędu poświęcenia kościoła – wypada poświęcić Bogu w uroczystym obrzędzie, stosownie do starożytnego zwyczaju Kościoła. Co to jednak konkretnie oznacza? W modlitwie poświęcenia kościoła prosimy Pana Boga, aby zesłał pełnię swojego błogosławieństwa na ten kościół i ołtarz i aby teraz tym błogosławieństwem przeniknięte i napełnione, odtąd i na zawsze były miejscem świętym i stołem przygotowanym do składania Chrystusowej Ofiary. W ten sposób świątynia, budowla z kamieni wzniesiona przez człowieka, staje się miejscem świętym, zostaje wyłączona z użytku świeckiego i przeznaczona dla Pana Boga, dla słuchania Słowa Bożego i dla sprawowania świętych sakramentów. Poświęcając świątynię i prosząc o błogosławieństwo Boże dla tego świętego miejsca starożytni – jak usłyszeliśmy w czytaniu z Pierwszej Księgi Królewskiej – pragnęli dać dom Bogu, by mieć widzialny znak Jego obecności pośród swego ludu. Salomon jednak w swej modlitwie zanoszonej w dniu poświęcenia jerozolimskiej świątyni wyznaje, że przecież obecność Boża przekracza ramy jednego miejsca, bo Bóg nie może być przez człowieka zamknięty w takiej czy innej świątyni. Przecież niebo niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem. Poświęcenie świątyni nie jest więc jakąś próbą zamknięcia Pana Boga we wnętrzu takiego czy innego budynku. Nie jest i nie może być nigdy rozumiane również jako swoiste sprowadzenie sobie Odwiecznego do naszych ludzkich wymiarów. Nie mamy takiej mocy, a tak myśląc nie różnilibyśmy się przecież niczym od pogan, którzy poprzez różne zabiegi i modlitwy usiłowali sprowadzać sobie bogów na ziemię. Poświęcenie świątyni to raczej prośba o Bożą łaskę i Bożą zbawczą obecność pośród nas. Wołamy więc: ześlij swoje błogosławieństwo na ten kościół i ołtarz. Wołamy, powtarzając słowa biblijnego Salomona: niech Twoje oczy w nocy i w dzień patrzą na tę świątynię. Wołamy, powtarzając słowa modlitwy poświęcenia kościoła: niech tutaj zdroje łask zmywają ludzkie winy (…) niech Twoi wierni, zgromadzeni wokół ołtarza, sprawują pamiątkę Paschy i posilają się przy stole słowa i Ciała Pańskiego (…) niech tutaj głos ludzi złączony ze śpiewem Aniołów (…) rozbrzmiewa w nieustannej modlitwie (…) niech tutaj ubodzy znajdują miłosierdzie, uciśnieni prawdziwą wolność, a wszyscy ludzie niech przyoblekają się w godność Twoich dzieci. Niech więc poświęcony kościół przypomina nam o Bożej obecności i niech staje się dla nas uprzywilejowaną przestrzenią spotkania z Bogiem, Bożym miłosierdziem i Bożą łaską. Kościół bowiem to miejsce spotkania z Bogiem, to przestrzeń naszego zbawienia, to świadek naszej historii z Bogiem. Świątynia bowiem – jak uczył nas papież Franciszek – wciąż przypomina nam tę historię. I my również – dodawał – za każdym razem, kiedy idziemy do świątyni, musimy pamiętać tę historię (…) naszą osobistą historię z Bogiem: jak Jezus mnie spotkał, jak szedł ze mną, jak Jezus mnie kocha i mi błogosławi. Przypominać sobie naszą osobistą historię zbawienia, ożywiać jej pamięć i czerpać z niej moc, by żyć nią w codziennym życiu.

Kochani Siostry i Bracia!

Słuchając przed chwilą Ewangelii według świętego Łukasza mogliśmy wszyscy zauważyć, że sam Ewangelista bardzo dobrze zapamiętał sobie pewną historię spotkania Zacheusza z Jezusem. Zapamiętał ją dobrze i zapisał dla następnych pokoleń. Myślę, że równie dobrze, a może nawet jeszcze lepiej, zapamiętał sobie tę historię wspomniany przez Łukasza ten bardzo bogaty zwierzchnik celników – Zacheusz. Zapamiętał ją sobie bardzo dobrze, bo przecież poruszyła ona do głębi jego serce i – jak usłyszeliśmy – zmieniła radykalnie jego życie. Przecież tak właśnie poruszony spotkaniem z Jezusem, wyznał Mu: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Było więc to naprawdę ważne spotkanie, skoro tak dogłębnie zmieniło życie tego człowieka. Nie zapowiadało się jednak ani tak oczywiste ani tak proste. W swojej homilii, wygłoszonej w ubiegłym roku w Krakowie na zakończenie Światowych Dni Młodzieży, papież Franciszek, nawiązując do tej właśnie Łukaszowej Ewangelii, przypomniał młodym, że Zacheusz jednak musiał zmierzyć się z pewnymi przeszkodami, aby spotkać Jezusa. Spróbujmy zatem, idąc nieco za wskazaniami papieża, przyjrzeć się i my tym przeszkodom, bo przecież nie dotyczą one tylko i wyłącznie młodych ludzi. Może niejeden czy niejedna z nas odnajdzie w tych zmaganiach właśnie coś z siebie samego, bo przecież wspominając poświęcenie waszego parafialnego kościoła, właśnie tutaj, w tym miejscu, w naszym parafialnym kościele możemy odnaleźć i jeszcze raz spojrzeć na naszą własną historię z Panem Bogiem. Skoro od poświęcenia tego kościoła w Czerniejewie mija dziś dokładnie czterysta pięćdziesiąt lat, możemy sobie – tak sądzę – bez trudu wyobrazić, jak długą i piękną historię spotkań ludzi tutaj żyjących z Bogiem zapisały, a nawet w pewnym sensie utrwaliły w ciągu tych wszystkich minionych wieków, konsekrowane mury tej świątyni i jak jest ona również dla nas wszystkich swoistą pamiątką i przypomnieniem, i zobowiązaniem, by nadal ją pisać i zapisywać wciąż, w każdym pokoleniu, dalej i od nowa. Można chyba i tak powiedzieć, jak mówił w Krakowie do kapłanów i osób konsekrowanych papież Franciszek, że żywa księga Bożego miłosierdzia, którą trzeba nam czytać i odczytywać nieustannie na nowo, ma wciąż na końcu białe karty: pozostaje więc dla nas księgą otwartą, do której pisania jesteśmy powołani. Świętując zatem uroczystość poświęcenia waszego kościoła, pamiętajcie, że teraz i wy, Drodzy Moi, do takiego zapisywania waszych osobistych spotkań i dziejów z Bogiem, wszyscy tutaj jesteście zaproszeni i powołani.

Moi Drodzy!

Ukazuje nam dziś Ewangelia, że Zacheusz musiał zmierzyć się z przeszkodami. I w naszym życiu osobistym, a także w życiu parafialny, w życiu wspólnotowym, my również niejednokrotnie musimy zmierzyć się z przeszkodami. Pierwszą przeszkodą, na jaką wskazuje nam dzisiejsza Ewangelia, jest sam fakt, że Zacheusz był po prostu za niski i nie mógł zobaczyć Jezusa. Stał wśród ludzi, którzy go przerastali. I choć chciał zobaczyć Jezusa, nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Przywołując ten problem młodym, papież Franciszek wskazał, że także dzisiaj może nam grozić, że będziemy stali z daleka od Jezusa, bo wydaje się nam, że nie dorastamy, bo mamy niską opinię o sobie, bo uważamy się za gorszych. Powodów takiej postawy może być zresztą wiele. Inni są lepsi, bardziej święci niż my, lepiej im się powodzi, nie muszą mierzyć się wciąż z tak trudnymi problemami, jak nasze, mają więcej czasu i więcej możliwości, łatwiej przychodzi im wiele rzeczy, są pobożniejsi. Bóg czy Kościół zdaje się nam odległy, trochę za daleko od naszych problemów, bo nie pomoże ani nie rozwiąże ich przecież za nas. Ale Dla Jezusa – przypomni za Ewangelią papież Franciszek – nikt nie jest gorszy i daleki, nie ma człowieka bez znaczenia, ale wszyscy jesteśmy umiłowani i ważni (…) Bóg liczy na ciebie z powodu tego, kim jesteś, a nie z powodu tego, co masz: w Jego oczach nic nie znaczy, jak jesteś ubrany czy jakiego aktualnie używasz telefonu komórkowego; dla Niego nie jest ważne, czy podążasz za modą – liczysz się ty, taki jaki jesteś. W Jego oczach jesteś wartościowy, a twoja wartość jest bezcenna. Tak patrzy na Ciebie Bóg i tak patrzy na Ciebie Kościół. Jesteś bezcenny, jesteś bezcenna także dla tej parafii, dla tego kościoła, w którym zapisujesz swoją własną historię spotkania z Bogiem. Ty ją, Siostro i Bracie, swoim chrześcijańskim życiem i swoją obecnością w tej parafii, swoją modlitwą i swoim zaangażowaniem, swoją odpowiedzialnością i troską o innych zapisujesz, także jako świadectwo dla następnych pokoleń. Ten zaś konsekrowany kościół, Twój kościół, wciąż przypomina, że warto ją pisać, że trzeba ją pisać, że nie można się usprawiedliwiać tym, że niewiele ode mnie zależy, że zrobią to za mnie inni. W życiu Zacheusza z ta pierwszą przeszkodą łączyła się i druga. Papież Franciszek nazywa ją przeszkodą paraliżującego wstydu. W jego przypadku bowiem, będąc osobą publiczną, liczył się z pewnością z tym, że narazi się na śmieszność i kpiny innych. W parafii, ale i w życiu, nie zawsze jest łatwo wyjść przed szereg, zaryzykować i zaangażować się. Częściej rozglądamy się uważnie i zatrzymujemy dla siebie to, co mogłoby służyć dobru innych. Ludzie młodzi pomagają sobie niekiedy w bardzo prosty sposób, przełamując paraliżujący wstyd, mówią innym: nie wstydzę się Jezusa. Oczywiście, nie chodzi tutaj o puste i nic nie znaczące deklaracje. Chodzi o świadectwo życia, o nasze chrześcijańskie świadectwo, o gotowość – jak to ujął papież – by wyjść do innych, by wyrzec się i mocno powiedzieć „nie” dopingowi sukcesu za wszelką cenę i narkotykowi myślenia tylko o sobie i swojej wygodzie. Umieć otworzyć się na innych, przyjąć ich, zrobić dla nich miejsce w swym sercu tak, jak Bóg wciąż przed nami otwiera swe boskie serce. Nie zabarykadować się i nie dać się sparaliżować strachem czy różnymi proroctwami nieszczęść i nienawiści. Jest jeszcze jedna przeszkoda, którą ukazuje nam dzisiejsza Ewangelia. Gdy ucieszony Zacheusz przyjmował w swym domu niespodziewanego Gościa, o którym nie tak dawno mógł tylko pomarzyć, czy w ogóle Go zobaczy, inni, widząc to, szemrali. Jest niekiedy taki właśnie rodzaj zainteresowania, który zamiast działania, zmienia się w sianie zwątpienia i poczucie zagrożenia. Jezus mówiąc dziś otwarcie: dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, pragnie nam przypomnieć, że na nic się zdadzą pozory czy – jak mówi papież Franciszek – makijaż duszy. Trzeba mieć – mówi młodym – połączenie bardziej stabilne, serce, które niestrudzenie widzi i przekazuje dobro. Wspólnota parafialna to swoisty pas transmisyjny między ludźmi, którzy niestrudzenie widzą, może wpierw cierpliwie szukają, a dalej konsekwentnie przekazują dobro.

Siostry i Bracia!

Świętując dziś, razem, czterystu pięćdziesięciolecie poświęcenia waszej świątyni, wiemy, że to ważny etap w waszej wspólnej drodze. Nie kończy on jednak i niczego nie zamyka. Otwiera przed wami kolejny etap waszej własnej historii spotkania z Bogiem, doświadczenia Jego miłości, zbawienia i łaski, którą trzeba nam nieść innym. Mówi nam dziś jeszcze święty Łukasz, że Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawiać to, co zginęło. Oto zadanie dla nas wszystkich! Są bowiem w życiu każdej parafii wyzwania, które trzeba wspólnie podjąć. Niewątpliwie jedynym z nich jest troska o wszystkich, którzy potrzebują konkretnego duchowego czy materialnego wsparcia. Każda parafia ma przecież – mówiąc bardzo znanym już obrazem zaczerpniętym z nauczania papieża Franciszka – również swoje własne peryferie, obrzeża życia, takie czy inne sytuacje marginesu, gdzie należy dotrzeć z konkretną pomocą. Nie można się bowiem jedynie ograniczać do pięknego centrum. Nie można się zamykać w poświęconej świątyni. Owszem, trzeba tak jak tutaj, jak w waszym przypadku, odnowić ją czy wręcz uratować dla następnych pokoleń. Ale trzeba nauczyć się stąd wychodzić, aby docierać do wszystkich. Nie potrzebujemy przy tym wielu pouczeń. Nie czekamy na jakieś specjalne zachęty. Nie musimy wyglądać nadzwyczajnych akcji. Wszyscy jesteśmy wezwani, aby dawać innym wyraźne świadectwo o zbawczej miłości Pana. Serce twoje wie – napisał papież Franciszek w adhortacji o głoszeniu Ewangelii w dzisiejszym świecie – że życie nie jest takie samo bez Niego, dlatego to, co odkryłeś, to, co pomaga ci żyć i co daje ci nadzieję, powinieneś przekazywać innym. Nasza niedoskonałość nie powinna stanowić wymówki. Wszyscy bowiem jesteśmy uczniami-misjonarzami. Wszyscy zaproszeni, by głosić innym Chrystusa. Wszyscy wezwani, aby spotkanie z Chrystusem dzielić się z innymi. I wszyscy też posłani, by nasza parafia stawała się coraz bardziej wspólnotą zjednoczoną wokół Chrystusa, silną i solidarną Jego miłością i Jego troską, zwłaszcza o tych najsłabszych i potrzebujących naszej Amen.

Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter