Prymas nadziei

„To, że został świętym, jest nie tylko największym honorem, ale znakiem wielkości człowieka”. Abp senior Henryk Muszyński i abp Wojciech Polak o kard. Stefanie Wyszyńskim w przededniu jego beatyfikacji.

„Już w seminarium –  a były to czasy złotego wieku stalinowskiego –  mieliśmy podwójny punkt odniesienia: męczenników z czasów II wojny światowej i księdza Prymasa Wyszyńskiego” – mówi abp Henryk Muszyński. – To był czas jego uwięzienia, patrzyliśmy na niego z podziwem, ale z drugiej strony mieliśmy świadomość, że to co się dzieje, w dużym stopniu jest jego zasługą.Jego bezkompromisowa postawa, oddanie Bogu, Kościołowi, było czymś, co wpływało nie tylko na naszą wyobraźnię, ale miało bardzo ważne znaczenie dla naszej formacji kapłańskiej i dla naszej duchowej postawy”.

Arcybiskup senior archidiecezji gnieźnieńskiej, nawiązując do bycia świadkiem Wielkiej Nowenny, wspominał, że „pomimo braku fizycznej obecności Prymasa miał świadomość, że wszystko to, co się tam działo, było nie tylko jego zasługą, ale także realizowaniem wspaniałej wizji odnowy Polski”. Przypomniał także początki prymasostwa Wyszyńskiego.

Zanim został arcybiskupem gnieźnieńskim, Ojciec Święty zażądał opinii Episkopatu w sprawie planowanej unii personalnej metropolii gnieźnieńskiej z metropolią warszawską. „Jako biskup lubelski stanowczo przeciwstawiał się złączeniu Gniezna i Warszawy. Udowadniał, że jest to po prostu niemożliwe, gdyż dzieli te miasta zbyt wielka odległość i jeszcze obowiązki, szczególne prymasa” – tłumaczy abp Muszyński. „Ojciec Święty zadecydował inaczej. W pokorze przyznał, że nie widział tego od początku, ale w końcu zrozumiał, jak bardzo jest to potrzebne, aby posługa i władza były w tym czasie złączone i zjednoczone w jednych rękach” – dodał.

Według abp. Muszyńskiego, Prymas Tysiąclecia nawet po swojej śmierci miał istotny wpływ na powrót prymasostwa do Gniezna. „Pozwolę sobie przytoczyć jego słowa wobec Rady Głównej, krótko przed śmiercią, 22 maja 1981 roku. Prymas powiedział wówczas: «Padam z całą pokorą Prymasa Polski do waszych biskupich stóp i je całuję. Pamiętajcie, tradycją polskości jest powiązanie prymatury z Gnieznem. Wbrew jakimkolwiek myślom i zamierzeniom, Polska stała się silna i była silną, gdy ziemie nadbałtyckie i diecezje nadbałtyckie miały świadomość bliskości prymatury z tymi ziemiami. Tam wtedy była silna i tej strategii terenowej trzeba przestrzegać jak kamienia węgielnego w budowaniu Kościoła w Polsce»” – dodał. „Dla mnie te słowa Prymasa były wielkim zobowiązaniem” – przyznał abp Muszyński dodając, że gest powrotu prymasostwa do Gniezna jest dziełem zarówno Ojca Świętego Jana Pawła II jak i Prymasa Wyszyńskiego. „Doczekałem tych czasów, kiedy dzisiaj wzywam Jana Pawła II jako orędownika i – jeśli Pan Bóg pozwoli – będę również modlił się za przyczyną błogosławionego Prymasa Tysiąclecia” – podkreślił. „Ma wiele tytułów, natomiast nie ulega wątpliwości, iż to, że został świętym, jest nie tylko największym honorem, ale również znakiem wielkości człowieka, który pomimo ogromnych trudności potrafił konsekwentnie realizować wizję pełnego chrześcijańskiego życia, także jako ten, który ponosi odpowiedzialność jako Prymas za dwie diecezje, a potem za całą Polskę” – podsumował abp Muszyński.

 

 

Abp Wojciech Polak przypomniał, że kard. Stefan Wyszyński rozpoczął swoją posługę arcybiskupa metropolity gnieźnieńskiego i warszawskiego w lutym 1949 roku. „Jadąc po raz pierwszy do Gniezna 1 lutego 1949 roku, na ówczesnej granicy archidiecezji gnieźnieńskiej, w Toruniu Podgórzu, w kościele pw. św. Piotra i Pawła, otrzymał od parafian i księdza proboszcza szczególny obraz. Był to obraz przedstawiający pojmanie Pana Jezusa w Ogrodzie Getsemani. Kiedy Prymas Wyszyński wziął ten obraz w swoje ręce, powiedział: «Czy takie będą losy Kościoła w Polsce?»”. Abp Polak dodał również, że „wszystko, co stało się udziałem księdza Prymasa, było swoistego rodzaju realizacją tego proroctwa, które wypowiedział na progu swojej prymasowskiej posługi”.

Metropolita gnieźnieński podkreślił, że czas posługi prymasowskiej przypadł na trudne czasy zmagania z reżimem komunistycznym. „Upominanie się o prawa ludzi wierzących, o prawa Kościoła w czasie reżimu komunistycznego stało się cechą charakterystyczną jego posługiwania” – powiedział. Zaznaczył, że dotyczyło to choćby tego, co stało się trudnym i bolesnym wówczas wydarzeniem dla Kościoła, kiedy komuniści powoływali do służby wojskowej kleryków seminariów duchownych. „Ksiądz Prymas walczył o to, by klerycy mogli kontynuować studia” – zauważył.

Abp Polak przypomniał również, że Prymas Wyszyński stawał w obronie dzieł charytatywnych Kościoła, kiedy władze komunistyczne zaczęły odbierać własność kościelną. „Ukazała się tutaj zdecydowana obrona księdza Prymasa tych bardzo istotnych i ważnych dzieł, które służyły nie tylko Kościołowi, ale przede wszystkim całej społeczności ludzi wierzących, i nie tylko wierzących, po II wojnie światowej” – dodał.

Metropolita gnieźnieński zauważył, że sposób działania Prymasa Wyszyńskiego symbolizował w sposób szczególny Chrystus ze skrępowanymi dłońmi z obrazu wręczonego mu na początku posługi prymasowskiej. „Nawiązując do tego obrazu, mówił o skrępowanych dłoniach Chrystusa w sercu człowieka, w sercu narodu, w sercu tych, którzy idą za Chrystusem. Był wezwany do tego, by te więzy rozwiązywać zarówno swoim przykładem, jak i swoją zachętą, swoim nauczaniem, w którym pomimo trudnych doświadczeń pobrzmiewało ciągłe wezwanie do przebaczenia i pokoju, aż po tę myśl +przebaczamy i prosimy o przebaczenie+” – podkreślił.

„To uwalnianie ludzkich serc z nienawiści, ze złości, z braku pojednania, to wskazywanie drogi, znalazło się w słynnej homilii gnieźnieńskiej, w której podczas Wigilii Paschalnej pamiętnego 1966 roku, Prymas dał wstrząsające świadectwo o cierpieniu, jakiego doznał. Nie dotyczyło ono jednak tylko lat uwięzienia, ale wszystkiego co się potem wydarzyło: kiedy był świadkiem w Warszawie na ul. Miodowej protestów, podczas których wołano w kontekście publikacji Listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, że Prymas zdradził, gdy mówiono, że to nie jest czas na pojednanie z Niemcami” – powiedział abp Polak. I dodał, że w tę paschalną noc Prymas powiedział: „Moglibyście mi nie wierzyć, moglibyście mnie nie słuchać, moglibyście mnie lekceważyć, gdybym nie ja pierwszy jako wasz biskup, wzywając was do przebaczenia i do pojednania, nosił w sercu wrogość i urazę. Nie mam do nikogo wrogości, nie mam do nikogo urazy, wszystkim przebaczam, wszystkich traktuję jako moich braci w Chrystusie”.

Metropolita gnieźnieński przypomniał, że w jednej ze swoich homilii kard. Wyszyński powiedział, iż to jego osobiste doświadczenie można odnieść do Kościoła w Polsce. „Niektórzy myślą, że sprawa z Kościołem jest już skończona, że umarł, że jest pogrzebany, a On mocą nie własną, ale Chrystusa Zmartwychwstałego, powstaje z martwych. To wielka nadzieja, którą Prymas niósł całemu narodowi i społeczeństwu, w którym widział obecność ludu ochrzczonego, tego, który przez wodę chrztu świętego złączony jest ze swoim Panem Jezusem Chrystusem Zmartwychwstałym” – podkreślił.

„To prymasowskie nauczanie ożywiało niewątpliwie ducha narodu, budowało jego odwagę w trudnych czasach zmagania z komunistyczną władzą, dawało także światło i promyk nadziei. Pokazywało, że na tym trudnym, rozhuśtanym morzu jest z nami w łodzi sternik, który trzyma ster poprzez swoją posługę biskupią, prymasowską, poprzez swoją obecność w historii i dziejach naszego narodu” – zaznaczył abp Wojciech Polak, Prymas Polski.

za BP KEP
Udostępnij naShare on Facebook
Facebook
Tweet about this on Twitter
Twitter